< NAUKA I TECHNIKA | << PROMIENIOTWÓRCZOŚĆ
Likwidacja awarii w Czarnobylu oczami korespondenta wojskowego

Ilustracja do tekstu 'Likwidacja awarii w Czarnobylu oczami korespondenta wojskowego'

26 kwietnia 1986 r. w elektrowni jądrowej w Czarnobylu doszło do jednego z największych wypadków przemysłowych na świecie. Jego konsekwencje likwidowały tysiące ludzi: naukowcy, specjaliści z sektorów jądrowych i innych sektorów gospodarki, oraz wojskowi i milicjanci. Dzięki ich odwadze, poświęceniu, wytrwałości, następstwa katastrofy w niewiarygodnie trudnych warunkach i w krótkim czasie zostały wyeliminowane. Jesienią tego samego roku na czwartym bloku elektrowni jądrowej w Czarnobylu zbudowano sarkofag, zwany Schronieniem.

Autor, wówczas korespondent wojskowy, na podstawie dokumentów, osobistych wrażeń opowiada o organizacji służby i walce jednostek i pododdziałów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ZSRR, jednych z pierwszych wysłanych na miejsce wypadku. Publikacja miała miejsce w rocznicę wypadku i w Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Wypadków Promieniotwórczych i Katastrof, ustanowiony przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w 2003 roku i obchodzony w tragicznym dniu - 26 kwietnia 2019 roku.

O ochronie obiektów strategicznych

Nadzór w elektrowniach atomowych w ZSRR był sprawowany przez jednostki wojsk wewnętrznych. Ich zadaniem była ochrona ważnych obiektów państwowych i ładunków specjalnych. W tym czasie miały one swoją własną, oddzielną strukturę i chociaż wykonywały zadania na terytorium administracji lokalnej, żołnierze nie byli jej podporządkowani, ponieważ byli częścią niezależnego kierownictwa połączonego dowództwa.

W przeddzień święta majowego w 1986 roku my, oficerowie oddziałów wewnętrznych (w tamtym czasie pełniłem służbę w stolicy Kazachstanu), dowiedzieliśmy się z oficjalnych kanałów o wypadku w elektrowni w Czarnobylu. Ci z nas, którzy ze względu na charakter służby, byli przynajmniej w jakiś sposób zaznajomieni z systemami bezpieczeństwa w szczególnie ważnych miejscach, zaczęli przyjmować założenia oparte na skąpych doniesieniach prasowych i rozmowach z kolegami służącymi w jednostkach ochrony. Poprzez wyodrębnianie informacji kawałek po kawałku zrozumieliśmy, że nie była to zwykła awaria, ale coś wielkiego i groźnego w swoich następstwach...

Ilustracja do tekstu 'Likwidacja awarii w Czarnobylu oczami korespondenta wojskowego'
Żołnierze wojsk wewnętrznych i policjanci podczas służby w jednym z wielu punktów kontrolnym. Drugi z prawej autor - czerwiec 1986 r. Zdjęcie z osobistego archiwum autora.

Po latach materiały o katastrofie, które były przechowywane w głębi archiwum radzieckiego Ministerstwa Energii i Przemysłu Atomowego, stały się dostępne dla badaczy. W jednym z nich stwierdzono: 26 kwietnia 1986 r. po godzinie 1:23:49 w czwartym bloku elektrowni jądrowej w Czarnobylu, kiedy reaktor RBMK-1000 pracował przy 6% mocy nominalnej, wystąpił największy w historii wypadek spowodowany przez człowieka, który doprowadził do całkowitego zniszczenia instalacji reaktora. Gorące kawałki paliwa jądrowego i grafitu zostały wyrzucone z reaktora. W wyniku awarii nie tylko struktury budynku bloku reaktora zostały znacznie zniszczone, ale i skrzynia odgazowywacza i pompownia. Do atmosfery uwolniono duże ilości substancji radioaktywnych...

Dziś, korzystając z elektronicznych zasobów i zachowanych publikacji wydawnictw radzieckich, a także wiadomości z zachodnich mediów, można przedstawić chronologię wydarzeń. 28 kwietnia światowe agencje informacyjne donosiły, że źródłem zwiększonego promieniowania tła w Szwecji nie jest elektrownia należąca do Skandynawów, ale inny kraj. Wieczorem tego samego dnia TASS ogłosiła, że doszło do wypadku w Czarnobylu, a jeden z reaktorów został uszkodzony.

30 kwietnia w gazecie Izwiestia [Известия] pod nagłówkiem "Z Rady Ministrów ZSRR" opublikowano oficjalną wiadomość. Stwierdzono w niej między innymi, że wybuchł pożar w elektrowni Czarnobylu, którego następstwa zostały wyeliminowane. Na podstawie decyzji Rady utworzono komisję rządową. 1 maja w Kijowie i innych miastach narażonych na skażenie radioaktywne odbyły się uroczyste pochody.

Główna gazeta partyjna Prawda [Правда] doniosła: ... według wstępnych danych, 2 osoby zginęły w wypadku... Obecnie sytuacja radiacyjna w elektrowni i w jej okolicach jest ustabilizowana, ranni otrzymują konieczną pomoc medyczną... Mieszkańcy wsi i trzech pobliskich osad zostali ewakuowani...

Pierwszy duży artykuł w prasie krajowej ukazał się dopiero 6 maja. Z oczywistych powodów nie donosił, że w Kijowie panuje panika. Przerażeni rodzice, słysząc najbardziej niewiarygodne historie, oblegali dworce, aby wysyłać dzieci poza miasto. Tymczasem zachodnie stacje radiowe otwarcie informowały o wypadku w radzieckiej elektrowni jądrowej, o którym władze milczały.

Tylko 15 maja Gorbaczow, wracając z podróży zagranicznej, przemawiał w Telewizji Centralnej [Центральному телевидению]. Radziecki przywódca zapewnił obywateli kraju i społeczność światową, że usuwanie następstw zdarzenia idzie zgodnie z planem. Lokalne media powtórzyły komunikat. Gazeta Kijewska Prawda [Киевская правда] napisała 12 maja: W dniu 26 kwietnia 1986 roku w czarnobylskiej elektrowni atomowej podczas eksperymentu doszło do wypadku. Dzięki heroicznej pracy strażaków i pracowników do rana udało się opanować sytuację. Obecnie wszystko jest pod kontrolą. Tło promieniowania w Czarnobylu i Kijowie - w normalnym zakresie. Nie ma danych o zmarłych i rannych w elektrowni”.

Wkrótce w prasie pojawiły się skąpe doniesienia, że ​​strażacy, którzy bezzwłocznie trafili do moskiewskiej kliniki, odnieśli poważne oparzenia i zatrucia. Trzech strażaków zmarło w wyniku otrzymanej dawki promieniowania... Były to pierwsze ofiary wypadku. Kilkudziesięciu specjalistów wojskowych, pożarniczych i cywilnych było hospitalizowanych i przebywało w klinikach w Moskwie, Kijowie i Mińsku pod opieką lekarzy.

Wkrótce sam musiałem ujrzeć straszny plon katastrofy i spotkać się z bezpośrednimi uczestnikami tych wydarzeń, aby napisać w gazecie wojskowej o ich codziennej pracy.

Przeniesienie do radioaktywnej krainy

Na początku czerwca zadzwonił telefon w redakcji. Po powitaniu i krótkim meldunku na temat stanu rzeczy podpułkownik Siergiej Aleksandrowicz Gierczenko zaprosił mnie, porucznika, korespondenta-organizatora (tak nazwano moje oficjalne stanowisko) do biura. Główny Inspektor Sektora Prasowego Departamentu Politycznego Wojska, podpułkownik Wiktor Szekirowicz Amirkowanow, telefonował. Nieoczekiwanie dla mnie zwierzchnik z Moskwy zapytał... o mój stan zdrowia! Może przeniosą do korpusu kosmonautów, pomyślałam, nie znajdując bardziej odpowiedniego sposobu na rozwinięcie rozmowy. Lub w ostateczności na Daleki Wschód, bliżej emerytowanych rodziców.

- Co powiesz - rozmowa była z natury oficjalna - jeśli wyślemy cię do Kijowa w ramach redagowania nowej gazety Na wezwanie ojczyzny [По зову Родины]?
- W związku z wydarzeniami z Czarnobyla? - sprecyzowałem.
- Tak, gazeta zostanie wydana dla zgrupowania oddziałów wewnętrznych, które tam służą. Obecnie tworzy się zespół redakcyjny. Więc zgadzasz się? - natarczywie pytał podpułkownik Amirkanow.
- W tej sytuacji nie mogę wybierać. Jeśli to konieczne, gotowy jestem pojechać.
- Nie myliliśmy się co do ciebie, Jura - nagle przechodząc na ty - kontynuował przełożony z Moskwy.
- A tak przy okazji, kiedy kończy się wasz okres służby w randze porucznika? - Aluzja do możliwości wcześniejszego awansu była czytelna.

Dzień po tej rozmowie sztab otrzymał wiadomość telefoniczną o moim wyjeździe do Kijowa. Wyleciałem z lotniska w Ałma-Acie. Tego samego dnia, zgodnie z rozkazami, przybyłem do stolicy radzieckiej Ukrainy. Kijów przywitał mnie ostrym słońcem i bezchmurnym niebem, klomby i parki były zielone w całej swojej krasie... Jakby nie było żadnych problemów. Rzuciło mi się w oczy to, że dzieci nie bawią się na podwórkach, a polewaczki systematycznie jeżdżą po mieście myjąc ulicę wodnym roztworem mydła. Trafienie do tego kwitnącego miasta było wielkim marzeniem wielu moich kolegów z klasy w Lwowskiej Szkole Politycznej. Niektórzy z nich byli tutaj rok po ukończeniu studiów, ale nie po to, by spacerować po Chreszczatyku, zwiedzać Ławrę, czy płynąć statkiem po Dnieprze.

Ilustracja do tekstu 'Likwidacja awarii w Czarnobylu oczami korespondenta wojskowego'
Lipiec 1986, generał porucznik S.P. Ostaszew (ostatni z lewej) podczas inspekcji połączonego oddziału 10 Pułku Strzelców Zmotoryzowanych Oddziałów Wewnętrznych. Dalej (od lewej do prawej): redaktor gazety "Na wezwanie ojczyzny" W.G. Ewlampiew, zastępca dowódcy pułku, podpułkownik W.M. Skorohod i oficerowie grupy operacyjno-taktycznej. Zdjęcie autora.

Następnego dnia miałem być w Jednostce Wojskowej nr 3217, znanej jako 290 Samodzielny Pułk Strzelców Zmotoryzowanych Noworosyjskiego Pułku Czerwonego Sztandaru, który wchodził w skład Dowództwa Oddziałów Wewnętrznych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ZSRR dla Ukraińskiej SRR i Mołdawskiej SRR. Część tego do dziś, jednak według nowej ukraińskiej numeracji, znajduje się w historycznej części Kijowa - na Podolu.

Gazeta na Wezwanie Ojczyzny

Gazetę zatytułowaną według pomysłu szefa prasy wojskowej, pułkownika Aleksandra Georgiejewa Gorłowa - Na wezwanie Ojczyzny [По зову Родины] - tworzyli dziennikarze wojskowi z trzech gazet (z Leningradu, Nowosybirska i Alma-Aty). Zmieniali się co miesiąc. Tymczasowa struktura kadrowa przewidywała stanowiska redaktora, sekretarza wykonawczego i organizatora-korespondenta. Gazeta była wydawana przez 7 miesięcy, aż do zakończenia aktywnej fazy likwidacji skutków incydentu i przeniesienia sił do miejsca stałej dyslokacji.

Podpułkownik Walery Grigoriewicz Ewlampiew, który pełnił funkcję zastępcy redaktora gazety Dowództwa Sił Wewnętrznych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ZSRR dla Syberii Zachodniej Czerwony Sztandar [Красное знамя] (Nowosybirsk), został pierwszym redaktorem nowego magazynu. Był doświadczonym dziennikarzem, który przeszedł dobrą szkołę w wydawnictwach dywizyjnych i wojskowych, w tym w jednostkach specjalnych i - co bardzo ważne - znał specyfikę jednostek wyznaczonych do ochrony obiektów strategicznych. Walery Grigoriewicz posiadał takie cechy, jak wytrwałość, poświęcenie, umiejętności interpersonalne, odwaga cywilna. Osobiście obserwowałem, jak redaktor stawia krytyczne pytania dowódcom i pracownikom politycznym i szuka skutecznych rozwiązań. Wiedział jak zebrać podwładnych, prowadzić ich. Porucznik Ewlampiew i powierzony mu zespół poradzili sobie z odpowiedzialnym zadaniem.

Obowiązki sekretarza wykonawczego powierzono kapitanowi Władimirowi Pietrowiczowi Kulikowowi, absolwentowi Lwowskiego Departamentu Obrony Narodowej, który został wysłany z redakcji Biura Oddziałów Wewnętrznych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ZSRR na północny zachód. Miał duże doświadczenie w projektowaniu i redagowaniu gazety dywizyjnej. Zafascynowany historią, wszechstronny i bardzo oczytany oficer, Kulikow znał obowiązki wojsk, specyfikę służby. Zawsze znalazł interesujące tematy dla gazety, dowodząc swojego wysokiego profesjonalizmu.

W jednostce wojskowej w Kijowie zostały nam przydzielone wszystkie wymagane rodzaje uprawnień, samochód UAZ-469 oraz zabezpieczyliśmy pokój na potrzeby redakcji. Zaczęliśmy ściśle współpracować z dziennikarzami gazety Sowiecki Wartownik [Советский часовой], na czele z doświadczonym redaktorem, podpułkownikiem Anatolijem Tatarinowem. Dziennikarze tej gazety, Władimir Kuzmenko, Michaił Grinyuk, Władimir Korkodym, Wiktor Żubanyuk, Nikołaj Belonenko, od pierwszych dni pracowali w obszarze rozmieszczenia przysłanych tam oddziałów. Zbieranie materiałów do gazety zostało przeprowadzone zarówno w pododdziałach służących bezpośrednio w rejonie wypadku - strefie wyłączonej, jak i w strefie 30-kilometrowej.

Ślub w Poliśku

Wczesnym rankiem 21 czerwca, nasz kolega, kapitan Władimir Korkodym pojechał samochodem redakcyjnym. To był sobotni dzień. Słońce świeciło jasno. W centrum Poliśka nastąpiło ożywienie. To tutaj ewakuowano wielu ludzi z Prypeci, a miasto, mówiąc obrazowo, stało się linią frontu. Zgodnie z instrukcjami wydziału politycznego przekazaliśmy okręgowemu komitetowi wykonawczemu numer Sowieckiego Wartownika i Trybuny Energetyków [Трибуна энергетиков]. Zbadanie sytuacji, rozmowa z lokalnymi dziennikarzami. Już wychodząc z siedziby zauważyliśmy, że ludzie gromadzili się w pobliżu budynku Urzędu Stanu Cywilnego. Wkrótce usłyszeliśmy dźwięki marszu Mendelssohna. Czekając, aż krewni pogratulują młodym, postanowili przeprowadzić wywiad z nowożeńcami. Oczywiście zapytaliśmy, dlaczego zdecydowali się założyć rodzinę w tak trudnym okresie? Odpowiedź była bardzo prosta: Wniosek został złożony przed wypadkiem, ale teraz nie odwołali ślubu, kupili wszystko, zaprosili ludzi... Gratulowaliśmy młodej parze i życzyliśmy im szczęśliwego życia.

Potem nasza droga wiodła do obszaru lokalizacji wojsk. Celem było zebranie materiału do pierwszego numeru gazety Na wezwanie ojczyzny. Przy podejściu do punktu kontrolnego, który tradycyjnie oddzielał spokojne terytorium od walki, wyczuwalny był specyficzny wojskowy dryl: samochody przewoziły ładunek i jednostki na teren elektrowni; żołnierze którzy byli na służbie, sprawdzali dokumenty wszystkich, udających się do strefy; chemicy odkażali sprzęt, a żołnierze oddziałów wewnętrznych patrolowali ulice. W tym czasie mieszkańcy Prypeci zostali ewakuowani, miasto i jego okolice wyglądały na opuszczone i dlatego niezwykłe...

W mieście pozostali naukowcy, robotnicy, którzy mieli bezpośredni wpływ na funkcjonowanie zakładu, a także specjaliści z wydziału jądrowego oddelegowani z całego kraju. Szkoły, przedszkola, budynki administracyjne zostały tymczasowo przekazane wojsku, aby zorganizować kwatery główne jednostek i grup zadaniowych.

Na autostradach i drogach wystawiono posterunki milicyjne i wojskowe. Na jednym z nich spotkaliśmy milicjantów... Starszy milicjant skontaktował się przez radio z dowódcą plutonu wojsk wewnętrznych i poinformował go o naszym przybyciu. Wkrótce transporter opancerzony podjechał do skrzyżowania, gdzie czekaliśmy na współdziałające siły, a następnie na UAZ-a. Oficer zeskoczył z pancerza, kierowca wyszedł z samochodu. Jak się okazało był przewodniczącym rady wiejskiej. Pokrótce wyjaśniliśmy cel naszej podróży i rozpoczęliśmy naszą główną pracę. Od pierwszych chwil informowano nas o czujności i faktach zatrzymania osób naruszających porządek publiczny oraz konfiskat skradzionej własności.

Złamanie zasad na posterunku

Na jednej z wiejskich dróg widzieliśmy znak "Zakazana strefa" przymocowany do bariery. Niedaleko, na poboczu drogi, stał lekko pochylony zielony barakowóz. Otwierając drzwi, pojawił się sierżant milicji - pyzaty, młody człowiek, około dwudziestu dwóch lat. Mój rówieśnik. Zapytaliśmy, kto jest odpowiedzialny za ten posterunek. Chodźcie porozmawiamy - zasugerował porucznik milicji, który wyszedł. Spotkaliśmy się z milicją na służbie. Okazało się, że znajdowali się na drodze prowadzącej do wioski, której mieszkańcy zostali przeniesieni do sąsiednich osad, aby uniemożliwić zarówno mieszkańcom wsi, jak i nieproszonym gościom, wejście do obszaru zagrożonego promieniowaniem, Kiedy staliśmy i paliliśmy, starszy mężczyzna jechał w stronę opuszczonej wioski na zdezelowanym rowerze.

- Stój! Gdzie jedziesz? - Sierżant machnął ręką.
- Do dom, synu - odpowiedział mężczyzna, zwalniając.
- Nie może być. Zagrożenie życia! - stanowczo ostrzegł milicjant.
- Wiem, chłopcy, wiem. Kury nie są tam karmione. Umrą z głodu...
Milicjanci spojrzeli na siebie, rozumiejąc się bez słów, najstarszy z nich powiedział:
- Szybko, w tą i z powrotem.

Rozmawialiśmy. Michaił i Wiaczesław, są naszymi rówieśnikami, już od pół miesiąca służą na tym stanowisku, przenieśli ich z sąsiednich okręgów. Grafik służb wyglądał tak - doba na posterunku, następnie odpoczynek w bazie i ponownie objęcie stanowiska.
- Ludzie zostali przesiedleni lub zmuszeni do opuszczenia gospodarstwa. Kto mógł udał się do miasta, aby zobaczyć wnuki, dzieci, ale przeważnie pozostali tu starzy ludzie, udali się do sąsiednich wiosek, gdzie mają krewnych - wyjaśnił Michaił. Komunikacja z wojskiem odbywała się non-stop, pytanie, odpowiedź, zapisywanie danych osobowych w notatniku, sedno działania odpowiedzialnego żołnierza, fotografowanie surowej rzeczywistości. Pierwszego dnia odbyło się wiele spotkań z wojskowymi, którzy byli odpowiedzialni za ochronę 30-kilometrowej strefy, z punktów kontrolnych i tras patrolowych. Notatnik był wypełniony zapiskami. Na noc, zatrzymaliśmy się w miejscu zgrupowania oddziału, utworzonego osób, powołanych z rezerwy.

Trzy dni po naszym wyjeździe - 24 czerwca 1986 r. - ukazał się pierwszy numer gazety. Pod nagłówkiem Egzamin na odwagę i męstwo [Экзамен на мужество и стойкость] na pierwszej stronie wydrukowano artykuł redakcyjny, znajdowały się tam także zdjęcia i informacje operacyjne z oddziałów. Druga strona zawierała kronikę wydarzeń i informacje o środkach podjętych przez rząd w celu wyeliminowania następstw awarii, materiał przygotowany przez agencję informacyjną TASS, obalający raporty z zachodnich mediów i opowiadający o rzeczywistym stanie rzeczy, zestawienie żołnierzy wysłanych na miejsce wypadku jako pierwszych i powracających po badaniach lekarskich...

Lokalny stan wyjątkowy

Podczas kolejnej podróży do strefy musiałem udać się do wioski o romantycznej nazwie Biała Plaża [Белый Берег], gdzie w tym czasie stacjonowała jednostka ochrony elektrowni atomowej... Byli to bardzo młodzi, poborowi, w wieku 19-20 lat.

Pewnego dnia nasz redaktor został pilnie wezwany do departamentu politycznego. Wracając stamtąd, podpułkownik Jewlampiew kazał sporządzić dokumenty na podróż do Lwowa - do 10. pułku strzelców zmotoryzowanych (Jednostka Wojskowa 3238), skąd powstał oddział wojskowego odwodu... Okazało się, że w przededniu wyjazdu fala niezadowolenia przetoczyła się po jednostce, powodując późniejszą głodówkę. Było to spowodowane niespełnioną obietnicą zastąpienia wojsk rezerwowych wkrótce po wcieleniu do armii. W wojskowych komisjach uzupełnień w obwodzie lwowskim zapewniono, że służba potrwa miesiąc. Obiecany czas upłynął i nie przewidziano zmiany.

Co to znaczy odmówić jedzenia w zbiorowości wojskowej w ekstremalnej sytuacji? W rzeczywistości takie katastrofy można uznać za stan wojenny. Dowództwo nie spieszyło się z wyciąganiem konsekwencji. Funkcjonariusze służb politycznych i specjalnych oddziałów zostali pilnie wysłani na miejsce swarów. Z Moskwy przybył szef wydziału politycznego wojsk, generał porucznik S.P. Ostaszew. Rozmawialiśmy z buntownikami, ich żądania natychmiastowego wysłania do domu zostały złagodzone. Według pracowników politycznych sprowadziły się ostatecznie do stworzenia niezbędnych warunków bytowania, poprawy funkcjonowania poczty, dostawy czasopism i pokazów filmowych.

Relacje publiczne

W tym samym czasie, mój kolega ze szkoły, porucznik Walery Kowaliow, który był już w strefie zakazanej w maju i otrzymał, wraz ze wszystkimi pionierami, dopuszczalną dawkę promieniowania, został wezwany z urlopu i ponownie wysłany do strefy... Tym razem szef sztabu pułku otrzymał zadanie dostarczenia mobilnej instalacji filmowej, więc porucznik wylądował w piekle po raz drugi w ciągu sześciu miesięcy. Wracając do Lwowa, przywiózł dziesiątki listów od krewnych i przyjaciół żołnierzy i ich kolegów. Pułkownik Iwanow, nauczyciel taktyki, napisał list do własnego syna, zwykłego rezerwowego. Niektóre wiadomości za zgodą autorów opublikowaliśmy na stronach gazety. Sytuacja wkrótce się ustabilizowała.

Ponadto każdy numer pisma zawierał kilka publikacji operacyjnych bezpośrednio z terytorium katastrofy. W sumie pierwszy zespół redakcyjny przygotował 12 numerów i pozostawił duży materiał w postaci materiałów fotograficznych, ilustracji i innych materiałach dla następnego zespołu. Wyniki pracy dziennikarzy wojskowych znajdują odzwierciedlenie w zbiorach opublikowanych przez administrację polityczną wojsk w sprawie służby i działań bojowych jednostek i pododdziałów saperów na terenie elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Dziennikarze wojskowi byli zachęcani do pracy przez dowódcę wojsk i otrzymywali nagrody państwowe.

Ilustracja do tekstu 'Likwidacja awarii w Czarnobylu oczami korespondenta wojskowego'
Autor w mundurze kapitana zdjęcie pochodzi z http://voenspez.ru/index.php?topic=77622.0

Pozwolę sobie przytoczyć ocenę podaną przez dowódców prasy wojskowej: Dziennikarze zauważyli, że głównym kierunkiem ich pracy jest stworzenie mównicy dla żołnierzy - by zmobilizować wojsko do wykonywania zadań z najwyższym poczuciem odpowiedzialności, łącząc ich w jeden, monolityczny, dobrze funkcjonujący organizm w okresie działania w stresie, w niesprzyjającym środowisku. Gazeta usilnie namawiała żołnierzy, by pokazywali najlepsze cechy, charakterystyczne dla obrońców Ojczyzny - lojalność, obowiązkowość, odporność, wytrzymałość i wysoki poziom umiejętności. Następnie stwierdzono, że doświadczenie redakcyjne w ekstremalnych warunkach jest uzasadnione pozyskiwaniem informacji dla żołnierzy i cywilów podczas ich służby w celu rozwiązywania konfliktów etnicznych w kilku republikach Związku Radzieckiego, a obecnie podczas operacji antyterrorystycznych w regionie Północnego Kaukazu.

Epilog

W St. Petersburg Park - nazwanym imieniem akademika A.D. Sacharowa, gdzie stoi pomnik ofiar wypadków i katastrof radiacyjnych, corocznie pod koniec kwietnia odbywa się wiec żałobny. Na zgromadzeniu jest zawsze tłoczno. Aby uczcić pamięć zmarłych i wyrazić słowa uznania dla likwidatorów, którzy żyją, wojskowi, byli i obecni, doświadczeni naukowcy nuklearni, przedstawiciele organizacji publicznych, studenci, uczniowie, posłowie, urzędnicy...

W marcu 2011 roku doszło do wypadku radiacyjnego w japońskiej elektrowni jądrowej Fukushima-1. Spotkanie poświęcone 25 rocznicy wypadkowi w elektrowni jądrowej w Czarnobylu wraz z innymi gośćmi odwiedził pracownik konsulatu japońskiego w Petersburgu. Po przemówieniu dyplomaty, który mówił o trudnościach, które pojawiły się podczas likwidacji skutków, rosyjski siwowłosy weteran zabrał głos i zasugerował, aby jego rodacy udzielili Japończykom bezinteresownej pomocy w walce z dżinem atomowym: Po czwartym reaktorze elektrowni jądrowej w Czarnobylu nie mamy nic do stracenia! Możemy wejść w każde piekło, Fukushima nie jest wyjątkiem... Co mogę powiedzieć - oto on, rosyjski bohater!

Nota - info o tekście

O autorze: Jurij Alekseejewicz Potapow - doktor prawa, profesor nadzwyczajny północno-zachodniego wydziału Rosyjskiego Państwowego Uniwersytetu Sprawiedliwości, emerytowany pułkownik policji.

© 2019 Tłumaczenie: Piotr 'Gekon' Krawczykiewicz

< NAUKA I TECHNIKA | << PROMIENIOTWÓRCZOŚĆ