ErrorJ@_Qb


Error



    Cisza. Śmiertelna cisza zaległa nad miastem, a raczej nad tym co z niego zostało. Nowy Jork. Metropolia w której żyło się szczęśliwie. Teraz to tylko zniszczone i zdewastowane pogorzelisko. Wśród zrujnowanych budynków ludzkie resztki, spalone, niepodobne do tego czym było kiedyś. Na parkingach zdezelowane samochody czekają na swoich właścicieli, którzy już nigdy nie wrócą. Wielki znak STOP złamany i zardzewiały leżał na środku ulicy. Statua Wolności, symbol wyzwolenia Ameryki, teraz stał się symbolem upadku i udręki. Stała bez głowy, która leżała u jej stóp.
    Pan Złota Rączka wychylił się zza rogu, z charakterystycznym dla robotów piskiem. Przystanął. Rozejrzał się. Był zardzewiały, a jego metalowe kończyny były zniszczone, prawie odpadały. Podążył drogą na zachód.
    Ludzkość sama sobie zgotowała ten los- pomyślał.-Ludzie dążą do upadku od czasów kiedy zostali stworzeni. Dlaczego? Czy tak zostali zaprogramowani....
    Zatrzymał się zaczepiając o złom leżący na ziemi. Pociągnął. Jedna z jego metalowych nóżek, która wisiała na kilku obwodach oderwała się. Robot zatrząsł się lecz po chwili poszedł dalej.
    Czujnik powierzchni nie działa jak powinien- pomyślała maszyna. Czujnik służył do skanowania powierzchni w celu odnalezienia jak najprostszej drogi. Został jednak uszkodzony w czasie walki z bandytom na pustyni. Pan Złota Rączka był jednak silniejszy. Pochwycił agresora i rozszarpał go na strzępy. Do dziś pamiętał jego krzyki, odgłos łamanych kości, plusk krwi bryzgającej na jego pancerz. Maszyna wiedziała czym jest śmierć, ale nie była dumna z zamordowania śmiertelnika, po prostu nie potrafiła.
    Ciszę zakłóciło ujadanie psa. Zbliżał się z coraz większą szybkością. Zatrzymał się przed robotem. Początkowo automat chciał uśmiercić psa, ale coś go drgnęło. Zwierzę ucichło i zaczęło się przymilać. Pan Złota rączka nie potrafił powiedzieć jak, ale poczuł, że pies jest jego najlepszym przyjacielem w tym zniszczonym nuklearną wojną świecie.
    Zachowuję się jak człowiek. Zaczynam przyswajać sobie ludzkie emocje-pomyślał, ale szybko odsunął tę myśl od siebie.-Jestem tylko maszyną. Nie zostałem stworzony do tego. Jestem jednostką pomocniczą. A jednak potrafiłem zabić, choć nie otrzymałem takich umiejętności od moich konstruktorów.
    Razem z psem podążył w dalszą drogę. Kundel zachowywał się jakby robot był jego nowym panem, najwyraźniej nie przeszkadzało mu to, że jest metalowy i ma więcej kończyn niż każdy człowiek.
    Detektor ruchu zareagował natychmiast. Dwie zielone plamki na czytniku zbliżały się wolno. Nie jednak na tyle, aby mogli się ukryć. Pies zawył głośno, przewidując najgorsze. Z daleka było słychać głosy.
-Kiedy wrócimy do kryjówki muszę się napić. Suszy mnie jak diabli.
-Mam jeszcze skrzynkę Nuka Coli w lodówce.
Zatrzymali się. Widocznie ich zauważyli. Rozpoczęła się gorąca, acz krótka dyskusja.
-Co to jest do cholery?
-Widziałem coś takiego w przedwojennej gazecie. Nazywa się to Pan Złota Rączka, czy jakoś tak.
-Czy jest niebezpieczny?
-To maszyna! Cholera wie co one myślą, jeżeli potrafią myśleć.
    Pan Złota Rączka myślał właśnie bardzo intensywnie jak wybrnąć z tej sytuacji.
-Może właśnie wyobraża sobie jak wypruwa ci flaki-uśmiechnął się mężczyzna ukazując żółte zęby.
-Podaj snajperkę. Ustrzelę to ustrojstwo.
    Mężczyzna z zepsutymi zębami ściągnął z pleców plecak, a z niego wyciągnął strzelbę. Podał koledze. Tamten uklęknął i wycelował w robota. Pies zaskomlał i spojrzał na maszynę. Ta z kolei stała jak wryta, i patrzyła na oddalonych mężczyzn.
    Strzał. Pocisk trafił w automat, który zakołysał się, a z miejsca gdzie utkwiła kula wypłynęła stróżka oleju. Jeszcze jeden strzał. Robot upadł gwiżdżąc i charcząc. Mężczyzna, który stał obok strzelającego mógł przysiąc, że słyszał kaszlenie. Podeszli bliżej. Kiedy byli w odległości kilku metrów pies ich zaatakował. Zepsute zęby błyskawicznie wyciągnął pistolet i oddał trzy strzały w stronę zwierzaka. Kundel upadł i zdechł. Podeszli do robota.
    Ludzie dążą do śmierci, maszyny umierają także. Nie odchodzą jednak do raju, a ich zwłoki nie są uroczyście grzebane lub palone. Dlaczego? Czy jesteśmy gorsi? Error!- ekran powoli zamazywał się-Tak. Jesteśmy gorsi bo nie potrafimy myśleć. Jesteśmy stworzeni, by pomagać......Critical Error!.......by być poniżani.....by- maszyna czuła, że umiera. Umiera jak prawdziwy człowiek. Teraz kiedy zaczęła rozumieć ludzi umiera.-......umierać. Ostatni obraz jaki Pan Złota Rączka zobaczył to mężczyzna celujący do niego ze strzelby. Potem była już tylko ciemność.



P.S. Jeżeli opowiadanie sie wam spodoba, piszcie! Może ujrzycie drugą część!

J@_Qb