Opowieści z krypty
Parę słow względem wyjaśnienia. Historia ta w sumie podobna do "Zygmunda" (kto nie czytał niech nadrabia zaległości. Listopadowe CDA. Action Mag nr. 56. Pula głowna) jednak dużo gorsza. Od połowy pisana na siłę. Może komuś się spodoba. Show must go on.
"AAA!!! Chewie! Czerwone światełko mruga coraz częściej! My zginiemy!! Ratuj nas Chewie!!!" krzyczał, sparaliżowany strachem, kapitan gwiezdnego frachtowca "Sokoła Milenium", Han Solo. "Rwww, Ryy, Rwyy." odpowiedział jego wierny kompan i drugi pilot "Falcolna", Wookiee o imieniu Chewbacca. W kabinie pilota dało się słyszeć odpowiedź Hana:"Przecież od razu wiedziałem, że to tylko ekspres do kawy. Tylko się z tobą droczyłem, mój wierny psie". "Rwwwy, Raww, Ryyy!" odrzekł, co nieco, poddenerwowany Kashyyykczyk. "Wiem, wiem, nie jesteś psem, tylko Wookiee. Nie denerwuj się na mnie. Na zgodę dam ci ciasteczko..." Tak oto płynęło nudne życie kapitana Hana Solo i jego ps.. przyjaciela.
* * *
A my przenieśmy się do odległej galaktyki, na planetę Ziemię. Ludzkość tej planety ukrywa się w schronach. Podziemnych bunkrach, które miały chronić zamieszkujących je ludzi przed wyniszczającym promieniowaniem, spowodowanym wojnami atomowymi. Przenieśmy się do schronu 13. Nie dzieje się w nim dobrze. Właśnie popsuł się water chip - przyrząd do uzdatniana wody. Jedyną osobą, która zgodziła się wyjść na zewnątrz, aby go poszukać był, co tu kryć równie bystry jak Han Solo, Endrju.
"No dobrze, pójdę poszukać water chipa. Ale gdzie on jest?" zapytał Endrju. "Gdybym to wiedział, głąbie, to bym sam poszedł. Ale słyszałem, że jakiśtam Master ma chipów pod dostatkiem" odpowiedział zarządca krypty i szybko zamknął za sobą właz. "No to jestem sam. Nie widzę większego sensu mówić przydługich monologów, dlatego ruszam w drogę." Jak powiedział, tak zrobił, bo pomimo swojej głupoty, Endrju człowiekiem słownym był.
Wędrując przez pustynię, były mieszkaniec krypty, napotkał grupę dziwnie wyglądających ludzi. Dziwność wyglądu tych osobników przedstawiała się w ilości oczu i wielkości ciała. Nawet Endrju zauważył różnicę między sobą, a czterometrowymi kolosami, z karabinami maszynowymi pod ręką.
* * *
"A do czego służy ta wajcha na środku konsoli sterującej Chewie?" zapytał Han Solo. "Rwwww, Rwwy, Ryyy." odpowiedział Wookiee. "Dlaczego nie mogę używać wajchy do skoku w nadświetlną?". "Raa,Ryww, Rrr". "To jest mój statek i będę robił na nim, co mi się podoba!" Wypowiadając te słowa Han pociągnął za dźwignię napędu nadświetlnego. Po statku została tylko biała smuga.
* * *
"Czego od nas chcesz, ty mały wypierdku mamuta?" nosowym głosem zapytał największy z supermutantów. "Chciałem się was spytać, czy nie znacie czasem lokalizacji osoby, znanej jako Master?" powiedział niezłomny Endrju. "Wiemy, ale nie powiemy ci, że Master jest 20 mil na zachód stąd, bo musielibyśmy cię zabić"(Tak, tak wielkie mięśnie, nie zawsze idą w parze z wielkim rozumem) powiedział mutant, po czym dodał "Oj, właśnie ci zdradziliśmy położenie Mastera. Teraz musimy cię zabić. Giń!!!". Napastnicy wymierzyli w Endrju swoją broń.
Endrju zaczął się cofać. Palec stwora zbliżał się do spustu...
* * *
Kabum! Endrju otworzył oczy. Przed oczami, w miejscu gdzie stały mutanty, ujrzał ogromny, metalowy przedmiot kształtem przypominający hamburgera z McDonald's. Z środka dało się słyszeć męski głos: "Chewie! Żyjemy! Dlaczego mnie nie ostrzegłeś, abym nie pociągał tej dźwigni? A właściwie, to nieważne. Sprawdź informacje o tej planecie, na której się znajdujemy oraz zbadaj zniszczenia." "Rwwwy, Ryyy,Rr." odpowiedział Chewbacca. "Ziemia powiadasz... To chyba w jakiejś odległej galaktyce. A co z uszkodzeniami?" zapytał Han. "Rry, Raar". "To okropne! Nie możemy ruszyć się z tej planety, do czasu, aż nie naprawimy maszyny do robienia kostek lodu! Co jest potrzebne do naprawienia tej maszyny?" przeraził się kapitan Solo. "Rwwter, Ryp." powiedział Wookiee. "No to mamy plan działania. Poprostu musimy wyjść i poszukać water chipa".["Muszę tylko uratować świat", jakby to powiedział superbohater z hamerykańskich komiksów - dopis. Qbajot]
* * *
Wrota statku się otworzyły. Endrju nadal stał w tym samym miejscu. Han i Chewie podeszli do niego. "Słuchaj, mój włochaty przyjacielu. Ta tu istota może być niebezpieczna. Dlatego pozwól, że ja zajmę się rozmową." zwrócił się Han do Chewbaccy. Han powiedział do Endrju: "Witaj dobry człowieku. Jesteśmy smugglerami z odległej galaktyki. Przybyliśmy tutaj przez przypadek. Jednak nasz statek kosmiczny został uszkodzony. Potrzebujemy Water Chipa, aby naprawić Sokoła i wrócić w odległą galaktykę". Endrju uwierzył w słowa Solo z łatwością, ponieważ: po pierwsze - był łatwowierny, po drugie - w życiu widział tyle dziwności (np. ludzi ubranych w niebieskie stroje kąpielowe), że człowiek, który przyleciał z odległej galaktyki, nie wydał mu się niczym dziwnym.
Endrju powiedział:"To się świetnie składa, bo ja też szukam water chipa. Możecie podróżować ze mną. Wiem, że chip jest 20 mil na zachód stąd. Ale musimy się pospieszy,ć bo niedługo się ściemni" "Zatem w drogę", "Rwwy, Ryy" odpowiedzieli przybysze.
* * *
10 mil drogi dalej.
Han opowiadał "Pamiętam, kiedy mieszkałem na Korelii, byłem niespełna czternastoletnim chłopakiem, gdy..." "Rwwwy, Rrrr, Ryff" przerwał mu Wookiee. Kapitan Solo się oburzył:"To co z tego że opowiadałem tą historię już cztery tysiące dwieście sześdziesiąt sześć razy, w tym trzy razy dzisiejszego dnia! Ja bardzo lubię tę historię. A Endrju na pewno też nie jest nią znudzony! Prawda Endrju?". "Taaaak, praaaawda." odpowiedział Endrju.
***
10 mil drogi dalej, u drzwi bazy wojskowej.
Puk, puk. Puk, puk. Zapukał Han, lecz nikt nie odpowiedział. "Nikt nie otwiera. To co, wchodzimy?" pytał retorycznie kapitan Solo, ponieważ wiedział, że muszą wejść. Przed naszymi bohaterami rozciągały się długie schody wiodące w głąb ziemi. Znaczy się w dół. Na końcu schodów dostrzec można było trzy, bardzo małe z tej odległości, postacie. Han, Endrju i Chewi schowali się za rogiem. Kiedy trzy supermutanty w zbrojach zbliżyły się, bohaterowie mocnym ciosem w szczękę powalili ich na ziemię. Następnie przebrali się w ich zbroje. Z daleka było widać, że Han i Endrju nie są mutantami, ale Chewbacca miał nadzieję, że półgłowkowate mutanty się nie skapną.
***
Wookiee miał rację. Bardzo łatwo przemykali między kolejnymi posterunkami ochrony. Ścieżka prowadziła ich w jednym kierunku. W kierunku... Mastera.
***
"Babba the Hut?" Han nie mógł uwierzyć własnym oczom.
"Wy się znacie?" zapytał Endrju spoglądając to na Hana, to na wielkiego obleśnego mutanta z monitorem w szczęce. "To Babba - brat Jabby the Huta. Wiele lat temu przewoził osobiście ważny towar i od tego czasu słuch po nim zaginął" wyjaśnił kapitan Solo. "Witaj Chewbacca, witaj Han, witaj człowieku w pedalskim stroju kąpielowym. Tak, to ja Babba. Przewoziłem wtedy wielką dostawę mynocków. Jednak stwory uciekły z akwariów i zniszczyły statek. Musieliśmy awaryjnie lądować, na tym oto łez padole. Tylko ja przeżyłem. Nie mając szansy na ratunek, założyłem fabrykę supermutantów. Fajne, nie?" Wyjaśnił Hut. "Nie bardzo" odpowiedział Endrju. "Kwestia gustu" powiedział Babba. "Rwwwyr, Ryyt" przerwał im Chewie. "Co chce to włochate psisko?" zapytał Master.
"Chewbacca proponuje, abyśmy zawarli układ. My zabierzemy cię Sokołem na Tatooin, gdzie będziesz mógł znęcać się nad rodziną Skywalkerów, jeśli dasz nam dwa water chipy" tłumaczył Han. "Oki doki" odpowiedział Babba the Hut.
***
"Żegnajcie" Endrju machał odlatującemu Sokołowi Milenium. "No. To pora ruszać do domu" powiedział Endrju i ruszył w stronę krypty.
***
Endrju powrócił do krypty, oddał water chip zarządcy. Lecz nie wszystko ułożyło się tak różowo. Kiedy zarządca usłyszał historię Endrju, uznał że chłopak stracił zmysły i wygonił go z krypty. Endrju założył póżniej osadę, w której żyły takie same przygłupy jak Endrju. [Zbarzewo? ;> - dopis. Qbajot] Ale to już całkiem inna historia.