Pierwsze wrażenie, jakie pojawia się po otwarciu zestawu można określić jednym, wielkim WOW. Klimatycznie wyglądająca skrzyneczka, plakat, metalowe opakowanie na płytę (steelbook), no i oczywiście Pip-Boy. Po szybkim przymierzeniu okazuje się, że Pip-Boy zajmuje dosłownie pół ręki. Jest strasznie wielki. Nie ma mowy o wygodnym graniu z nim na ręce. Pół biedy, gdy gra się padem. Na klawiaturze, na biurku nie ma szans.
Wymiary skrzynki, w której w/w rzeczy się znajdują, są następujące:
Skrzynka wykonana jest ze średniej jakości, matowego plastiku, i lepiej na niej nic nie stawiać. Otwiera się na dwa klipsy, do góry.
Wymiary Pip-Boya przedstawiają się zaś tak:
Wykonanie szału nie robi, gdy został użyty zwykły, tym razem błyszczący, plastik oraz metalowe zamknięcie. Urządzenie posiada kilka ruchomych pokręteł i dwie pomarańczowe diody. Środek jest wyłożony gąbką, a w nim znajduje się też pasek na rękę, zapinany na rzep, żeby móc jako tako przytwierdzić Pip-Boya do ręki.
Otwór od strony dłoni ma średnicę 9cm, a od strony łokcia 12 cm. Okienko na telefon ma przekątną 15 cm, czyli ok. 6".
Do Pip-Boya została dołączona podstawka, na której całkiem ładnie się on prezentuje. Niestety, zestaw nie jest na tyle stabilny, żeby postawić go gdzieś w miejscu, do którego mają dostęp koty lub dzieci.
Pomimo tych wszystkich wad, korzystanie z prawdziwego Pip-Boya daje wiele radości i zachwytu, gdyż nie chodzi przecież o jakość, ale samo jestestwo tego kultowego urządzenia.
© 2015 Piotr 'owsianka' Rosner