< POSTKULTURA | << FILMY
28 dni później

28 dni później

28 dni później (28 Days Later)
Produkcja: Francja, Holandia, USA, Wielka Brytania, 2002
Reżyseria: Danny Boyle
Scenariusz: Alex Garland
Obsada: Cillian Murphy (Jim), Naomie Harris (Selena), Brendan Gleeson (Frank), Megan Burns (Hannah), Christopher Eccleston (Major Henry West) i inni
Zdjęcia: Anthony Dod Mantle
Muzyka: John Murphy, God Speed You Black Emperor
Czas: 113 min.

Danny Boyle to jeden z ciekawszych współczesnych reżyserów, a do tego przyznam się, że jeden z moich ulubionych. Specyficzny sposób realizacji filmów przez tego brytyjskiego filmowca sprawia, że niemal każdy jego obraz staje się wydarzeniem. Już jego pierwszy poważny film, "Płytki grób" z 1994 roku, był ciekawą, solidną i dającą do myślenia produkcją, o której łatwo zapomnieć nie było. Późniejszy "Trainspotting", czyli słodko-gorzka opowieść o grupie narkomanów, jest w pewnych kręgach uznawany wręcz za kultowy. Film "28 dni później", którego premiera odbyła się w 2002 roku, jest dla fanów postapokalipsy prawdziwą perełką - bo to postapo naprawdę pełną gębą!

"Śmiertelnie niebezpieczny wirus wymyka się spod kontroli. Przenoszony poprzez krew powoduje u zainfekowanych morderczą agresję. W ciągu 28 dni kraj opanowuje epidemia, a nieliczni pozostali przy życiu za wszelką cenę starają się przerwać rozprzestrzenianie wirusa i ocalić przyszłość. Nie zdają sobie sprawy, że śmiertelny wirus nie jest jedynym grożącym im niebezpieczeństwem." [fragment opisu dystrybutora]

Film rozpoczyna się od mocnej sceny w laboratorium. Z niej dowiadujemy się w jaki sposób wirus wydostał się na świat zewnętrzny, który bynajmniej nie jest efektem nieludzkich eksperymentów - jest on jakby esencją zepsucia, arogancji, konsumpcjonizmu, słowem: zła, które i tak już drąży współczesny świat. Jakkolwiek złożenie i symbolicznie by to nie zabrzmiało, wirus przedostaje się na świat i dziesiątkuje Wielką Brytanię. Opuszczony Londyn robi naprawdę kolosalne wrażenie, a sugestywne ujęcia, bez słów informujące jak rozprzestrzeniała się zaraza, są niezwykle dobitne. Boyle znakomicie rozpoczął film, a później jest już tylko lepiej.

"28 dni później" to momentami krwawy horror, choć przez większą część czasu sprawdza się jako świetny, pełen napięcia thriller. Zaskakujące zwroty akcji oraz bohaterowie, szybko wepchnięci w jej wir, nie pozwalają się widzowi nudzić. Postacie muszą zmierzyć się z bezwzględnym, wymagającym światem, a Boyle bez ogródek i z impetem wpycha ich w coraz to nowe i coraz gorsze sytuacje. Film nie popada w infantylność, a zaskakuje, co jest jego największą zaletą. Sceny w opustoszałym supermarkecie, czy ujęcie uwięzionego zainfekowanego, są wyraźnym ukłonem w stronę twórczości George'a A. Romero. Boyle wiedział skąd czerpać inspirację i nie spartolił sprawy, co mocno mu się chwali.

Również aktorsko film prezentuje się dobrze. Cillian Murphy i Naomie Harris to młoda siła brytyjskiego kina, która wypływa teraz na szerokie wody. W filmie Boyle'a stworzyli przekonujące kreacje. Nie zawodzą również rutynowani Brendan Gleeson i Christopher Eccleston.

"28 dni później" to także solidne rzemiosło realizacyjne. Bardzo dobre zdjęcia tworzą specyficzny klimat, a świetny, dynamiczny montaż wprowadza nieco kontrolowanego chaosu, przez co film ogląda się naprawdę bardzo przyjemnie. Efekty specjalne nie powalają, ale trzeba to zrzucić na karb relatywnie skromnego budżetu (ok. 5 mln funtów). Również muzyka może być określona jako specyficzna - raz pasuje idealnie do wydarzeń rozgrywanych na ekranie, a raz słychać ją trochę zbyt wyraźnie. Z drugiej strony nie każdy film "w klimatach" musi mieć oprawę muzyczną na modłę Marka Morgana.

Można "28 dniom później" zarzucić, że spłycono relacje między bohaterami, że momentami posłużono się dość ogranymi schematami (na szczęście rzadko), a końcówka wydaje się być nieco rozwleczona i przewidywalna. Boyle skupił się jednak w swoim filmie na jednostkach, które docierają do kresu wytrzymałości, na skraj szaleństwa, i to czyni "28 dni później" wartościowym, godnym polecenia dziełem. Bardzo dobry scenariusz, obfitujący w inteligentne dialogi z odrobiną absurdalnego, angielskiego humoru, solidna realizacja, pełna charakterystycznych scen (usłany pojemnikami dach albo krew spadająca z kruczego dzioba - znakomite) i konsekwentna reżyseria sprawiają, że obraz twórcy oscarowego "Slumdoga" jest jedną z najlepszych pozycji z gatunku fantastyki postapokaliptycznej. Polecam!

Moja ocena filmu 28 dni później: 8,5/10

© 2010 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << FILMY