< POSTKULTURA | << FILMY
28 tygodni później

28 tygodni później

28 tygodni później (28 Weeks Later)
Produkcja: Hiszpania, Wielka Brytania, 2007
Reżyseria: Juan Carlos Fresnadillo
Scenariusz: Rowan Joffe, Juan Carlos Fresnadillo, Jesús Olmo, Enrique López Lavigne
Obsada: Robert Carlyle (Don), Rose Byrne (Scarlet), Jeremy Renner (Doyle), Imogen Poots (Tammy) i inni
Zdjęcia: Enrique Chediak
Muzyka: John Murphy
Czas: 101 min.

Film 28 dni później z 2002 roku, w reżyserii Danny'ego Boyle'a, okazał się sporym zaskoczeniem. Inteligentny, trzymający w napięciu, porządnie zrealizowany horror zdobył całkiem sporo nagród, z Saturnem i nagrodą Europejskiej Akademii Filmowej na czele. Tematyka filmu i otwarte zakończenie pozwoliły na zrealizowanie kontynuacji dzieła twórcy Slumdoga. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że sequel nie dorównuje poprzednikowi i mimo dość pozytywnego przyjęcia, w moich oczach wypada mocno przeciętnie.

"Pół roku po wydarzeniach ukazanych w pierwszym filmie śmiercionośny wirus całkowicie spustoszył Wielką Brytanię. Amerykańska armia przywraca porządek i zdziesiątkowane miasta zaczynają się ponownie zaludniać, ale przyszłość świata znów staje pod znakiem zapytania, gdy w Londynie pojawia się nosiciel wirusa i epidemia wybucha na nowo." [fragment opisu dystrybutora]

Powiem szczerze, że po obejrzeniu 28 tygodni później byłem zwyczajnie zły. Z dobrego, ciekawego i świeżego thrillera, jakim był film Boyle'a, zrobiono zwykłą sieczkę, która ledwo wybija się ponad kaszanowate remaki filmów George'a A. Romero. Po frapującym prologu obraz Juana Carlosa Fresnadillo staje się przewidywalny i nielogiczny. Fresnadillo nie potrafi zbudować napięcia ani wystraszyć. To, co było jedną z ogromnych zalet pierwowzoru - czyli błyskotliwe dialogi - zmieniono na pozbawiony większego sensu bełkot, przez który film jest przegadany i momentami nudny jak cholera. Płytki niczym kałuża po majowym deszczu i szybko urwany motyw "zbrodni i kary", a także po macoszemu potraktowany wątek rodziców młodych bohaterów są wyznacznikami fabularnej mielizny, na jakiej niemal przez cały czas osiada okręt zwany 28 tygodni później.

Mimo tego niezachęcającego wstępu pragnę was nieco uspokoić - sequel przeboju z 2002 roku nie jest kompletną klapą. Kilka scen jest naprawdę ciekawych i mocnych w wyrazie, jak choćby "polowanie" na uciekinierów. Bohaterowie od pewnego momentu muszą walczyć nie tylko z zarażonymi, ale także z bzdurnymi procedurami amerykańskiego (a jakże!) wojska. Dobre wrażenie robią efekty specjalne. Również niezłe są zdjęcia, choć czasami zbyt dynamiczny montaż wprowadza niepotrzebny chaos. Warto zwrócić uwagę na elektroniczną muzykę Johna Murphy'ego, który brał udział przy realizacji 28 dni później. Jest ona chyba najmocniejszym punktem filmu Fresnadillo.

28 tygodni później to film bardzo średni. Kulawa fabuła, sztampowi bohaterowie (również aktorsko film prezentuje się średnio, a na uwagę zasługuje chyba jedynie Jeremy Renner) i całkowity zanik specyficznego klimatu prequela sprawiają, że jest to produkcja nieudana. Porządna oprawa muzyczna, kilka dobrych scen i niezła realizacja nie ratują go przed przeciętnością.

Moja ocena filmu 28 dni później: 4,5/10

© 2010 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << FILMY