< POSTKULTURA | << FILMY
Bohemian Rhapsody

Plakat z filmu 'Bohemian Rhapsody' Bohemian Rhapsody
Produkcja: USA, Wielka Brytania 2018
Reżyseria: Tom Hollander
Scenariusz: Anthony McCarten
Obsada: Rami Malek, Lucy Boynton, Gwilym Lee, Ben Hardy, Joseph Mazzello, Aidan Gillen, Allen Leech, Tom Hollander i inni
Zdjęcia: Newton Thomas Sigel
Muzyka: John Ottman
Czas: 134 min.

Freddie Mercury, właściwie Farrokh Bulsara, urodzony 5 września 1946 roku, zmarły 24 listopada 1991 roku. Wokalista brytyjskiego zespołu Queen, kompozytor, autor tekstów. Dwadzieścia siedem lat po jego śmierci, fani i sympatycy jego twórczości doczekali się o nim filmu. Przy wydanych 52 milionach dolarów na jego produkcję, obraz na całym świecie przyniósł już 637 milionów dolarów (za serwisem Box Office Mojo) przychodów. To dobrze? No nie do końca. Ale po kolei.

Aby zrozumieć kim był Freddie Mercury, trzeba przedstawić parę w miarę łatwo sprawdzalnych faktów na temat jego osoby, ale też i zespołu Queen.

1) Legenda, a nawet wielkość Mercury'ego wzięła się nie tylko z jego czystego i mocnego głosu o rozpiętości kilku oktaw. Szła też za tym kompozytorska sprawność oraz umiejętność korzystania z technicznych możliwości studia nagraniowego. No i przede wszystkim ogromna sceniczna charyzma, dająca niesamowity kontakt nawet z kilkudziesięciotysięcznym tłumem.

2) Mimo barwnego stylu i scenicznej prezencji, Mercury był jednym z elementów dobrze działającej maszyny, jaką było Queen. Brian May, John Deacon oraz Roger Taylor, trzej dobrze wykształceni młodzieńcy, mogli by śmiało stanąć w tym samym miejscu od jakiego zaczęła się kariera Rush. Jednak układanka tej rockowej historii ułożyła się tak, że ich eklektyczne zapędy poprowadził właśnie Mercury, tworząc w Queen idealnie działający aparat twórczy. To wszystko słychać na albumach, zwłaszcza na dwóch ostatnich, tworzonych już ze świadomością zbliżającego się kresu życia wokalisty.

3) Muzyczny spadek formy Queen to okres pierwszej połowy lat 80. XX wieku. W tym okresie w życiu Mercury'ego zaczyna się czas szalonych imprez pełnych alkoholu, narkotyków oraz seksu. Przygodne kontakty seksualne, były rewersem, mroczną stroną poszukiwania akceptacji i miłości, jakiemu Mercury często dawał wyraz w swoich tekstach. Do jego śmierci, poprzez zakażenie się wirusem HIV, nie przyczyniły się jego preferencje seksualne ale rozwiązłość i liczni partnerzy, z których spora część po latach umarła na AIDS.

4) Dziś, gdy odmienne preferencje seksualne są paliwem napędzającym kariery nieudolnych polityków, którzy jedynie co potrafią to być fajni i głosić dyrdymały o "tolerancji", Mercury całą swoją osobą był tym kim po prostu był. Choć prowadził barwne (nawet za bardzo) życie towarzyskie, był zarazem osobą nieśmiałą i skrytą, nie wynurzającą się w mediach na temat swojego życia osobistego. Jednocześnie jednak nie miał żadnych oporów, by na koncertach przeistaczać się "sceniczne zwierzę", i z energią prowadzić zgromadzoną publiczność w kierunku rockowego misterium.

Wiedząc to wszystko, trzeba powiedzieć że Bohemian Rhapsody nie jest filmem udanym, mimo że materiał na wielką historię o wielkiej postaci był pod ręką. Od strony ideologicznej bardzo dobrze się stało, że nie jest to obraz będący propagandową agitką środowisk LGBTQ coś tam, lub dokumentem o seksualno-narkotykowych eskapadach Mercury'ego. Bo takie w jego życiu były. Producencka obecność na planie filmu dwóch aktywnych twórczo członków Queen - Briana Maya i Rogera Taylora - zapewne w dużej mierze wygładziła wymowę całości. Co może nawet prowadzić do konstatacji, że Bohemian Rhapsody został oparty na schemacie "zabawowy Freddie - stateczni Brian, John, Roger". Pamiętać jednak należy, że w historii zespołu był dość nieciekawy okres jak właśnie pierwsza połowa lat 80. ubiegłego wieku, w którym Mercury planował rozwinąć artystyczne skrzydła poza Queen. Choć w filmie nie zostało to powiedziane wprost, panowie byli już wtedy ze sobą głównie dla pieniędzy, a oddech i nową energię złapali podczas koncertu Live Aid w 1985 roku oraz trasie promującej album "A kind of magic" rok później. Acz co ciekawe, muzyka na tym albumie została napisana do filmu Nieśmiertelny, w którym jednak pojawiła się w zupełnie innych wersjach.

Co więcej, obecność Maya i Taylora, nie przeszkodziła w tym, by w Bohemian Rhapsody totalnie poprzekręcać i wymieszać wydarzenia z lat 1977-1982, gdy kariera zespołu okrzepła i mógł on już zdyskontować sukces albumu "A Night at the Opera". W filmie dochodzi tu do jakiegoś koszmarnego wręcz "przyspieszenia taśmy", aż do uspokojenia właśnie przy koncercie Live Aid. Bardzo to będzie zgrzytać każdemu, kto choć trochę zna historię Queen. W tym również zmiany scenicznego wizerunku Mercury'ego, który a'la Village People stał się przy promocji albumu "The Game" z 1980 roku, a nie w 1977, gdy powstawał album "News of the World" z utworem „We Will Rock You”. Jeśli to nie skutek - pozwolę sobie na ageistowski wtręt - demencji tych panów, to scenariuszowa nieudolność godna Eda Wooda. Być może też to efekt działań Briana Singera, który jeszcze przed wykopaniem ze stołka reżysera, chciał podłożyć wszystkim świnię, kręcąc słodko-rodzinne sceny zespołowego życia muzyków.

Błędów i nieścisłości związanych z historią Queen w Bohemian Rhapsody można znaleźć więcej. Jednak mimo to, na ekranie dobrze się ogląda zarówno początki zespołu, pracę nad przełomowym albumem "A Night at the Opera" (w tym utworem od jakiego tytuł wziął film) czy finałowy moment występu Queen na koncercie Live Aid. A właściwie to sporą jego część, odtworzoną przez aktorów i użyte w obszernym zakresie efekty CGI. W tych momentach wychodzi na wierzch to co jest w Bohemian Rhapsody, ale też w życiu Mercury'ego i jego przyjaciół było najlepsze. To muzyka Queen. Eklektyczna, melodyjna, z rockowym pazurem, dobrze osadzoną sekcją rytmiczną, wypełniającą całość gitarą i uniwersalnym wokalistą.

Nie ma więc potrzeby zastanawiać się kto chciał nakręcić Bohemian Rhapsody jako hagiografię Mercury'ego, a kto jako pełną rodzinnego ciepła laurkę dla Maya, Taylora i Deacona. Wreszcie czy naprawdę na planie filmu nie było nikogo, kto zadbałby o chronologię zdarzeń, czy nawet o to by się pokusić o pokazanie tego co dalej działo się z zespołem po Live Aid. Tu też, to i owo można by upchnąć i z pełną dozą dramatyzmu pokazać. Życie Freddiego ze stałym partnerem, Jimem Huttonem, wielką trasę Magic Tour, wreszcie wycofanie się z życia publicznego w 1988 roku. A także ostatnie lata życia, w których praca nad dwoma albumami, łączyła się z walką z postępującą chorobą.

Gdy więc już się wyjdzie z seansu Bohemian Rhapsody, z głową pełną wizualnych wrażeń i dźwiękowych doznań, nie zostaje nic innego jak odnalezienie na YouTube oryginalnego zapisu koncertu Live Aid, obejrzenie teledysków, a przede wszystkim posłuchanie muzyki Queen. Oczywiście z dobrej jakości streamu, zremasterowanej płyty CD, lub dla większego klimatu z klasycznego winyla. Siła głosu Mercury'ego oraz warsztat twórczy pozostałej trójki członków tego zespołu, objawią się same w pełnej krasie.

© 2018 Marek 'Squonk' Rauchfleisch

< POSTKULTURA | << FILMY