< POSTKULTURA | << FILMY
Czas Apokalipsy

Plakat z filmu 'Czas Apokalipsy'
Czas Apokalipsy (Apocalypse Now)
Produkcja: USA 1979
Reżyseria: Francis Ford Coppola
Scenariusz: Francis Ford Coppola, Michael Herr, John Milius
Obsada: Martin Sheen, Frederic Forrest, Albert Hall, Laurence Fishburne, Robert Duvall, Dennis Hopper, Marlon Brando i inni
Muzyka: Carmine Coppola, Francis Ford Coppola
Zdjęcia: Vittorio Storaro
Czas: 153 min.

UWAGA! RECENZJA ZAWIERA SPOJLERY!

Stara, życiowa prawda mówi, że wojna nigdy się nie zmienia. Istotnie, jej sens i skutki zawsze pozostają takie same, ale oblicza miewa różne. Czas Apokalipsy Francisa Forda Coppoli pokazuje to najbardziej przerażające - bo piękne.

Wojna w Wietnamie stała się kanwą wielu wybitnych obrazów amerykańskiej kinematografii. Na potwierdzenie tych słów wystarczy wspomnieć takie tytuły jak Łowca jeleni, Full Metal Jacket, Powrót do domu czy Pluton. Czas Apokalipsy jest jednak filmem wyjątkowym. Nie skupia się bowiem na jednostkach - na ich konfrontacjach światopoglądowych, relacjach rodzinnych czy wpływie wojny w ogóle na ich życie (przeważnie przed lub po pobycie na froncie) - tak jak w wymienionych przed chwilą produkcjach. Wojna jest w filmie Coppoli pełnoprawnym bohaterem; jest żywą tkanką, której odżywczą substancją jest szaleństwo.

Film to przeniesiona w realia wietnamskie adaptacja powieści Jądro ciemności Josepha Conrada. Kapitan Willard otrzymuje tajną misję odnalezienia i zlikwidowania pułkownika Waltera Kurtza, dezertera z amerykańskich szeregów, który w kambodżańskiej puszczy stworzył prywatną armię. Im głębiej w las - dosłownie - tym lepiej Willard poznaje Kurtza (z akt udostępnionych przez wojsko), a jednocześnie coraz mniej rozumie jego decyzję o buncie i odejściu z armii. Kurtz bowiem typowany był do najwyższych stanowisk. Konfrontacja wydaje się nieunikniona i zarazem niezbędna. Tymczasem z każdym przebytą milą stajemy się wraz z Willardem obserwatorami panoramicznego obrazu wojny wietnamskiej.

Coppola, co tu dużo mówić, stworzył arcydzieło. Każda z wyraźnie oddzielonych sekwencji jest prawdziwą perełką, wszystkie składają się na mistrzostwo sztuki filmowej i świadczą o najwyższym kunszcie reżyserskim. Mógłbym przytoczyć tu praktycznie każdą ze scen, jaki jednak w tym sens? Słowa nie oddadzą autentycznego przeżycia, jakim jest obcowanie z Czasem Apokalipsy - z jego intensywnością, potężnym, antywojennym przesłaniem, podszytym strachem zachwytem nad pięknem wojny.

No właśnie... Coppola plastycznymi kadrami i intuicyjnym montażem zdołał jak chyba nikt inny ani wcześniej, ani później pokazać, że wojna może nosić w sobie piękno. Te zdjęcia - przepełnione cierpieniem, bólem, śmiercią - chce się oglądać; chce się je przeżywać; chce się wciąż i wciąż nimi zachwycać. Mając na uwadze fakt, że nakręcono około 230 godzin materiału, tym bardziej praca Coppoli budzi uznanie.

Reżyser próbuje dociec sensu wojny, dostrzec ją w człowieku, dotrzeć do conradowskiego jądra ciemności. I dociera. Jest nim wspominane już przeze mnie szaleństwo, cecha wspólna niemal wszystkich bohaterów filmu, zwłaszcza Willarda (vide cała początkowa sekwencja rozegrana do apokaliptycznego The End zespołu The Doors), lecz przede wszystkim Kurtza.

Tutaj niestety objawia się bodaj jedyny mankament Czasu Apokalipsy. Marlon Brando. Nie tyle gra on postać pułkownika Kurtza, co wciela się w nią. Byłoby to nawet pożądane, gdyby nie fakt, że jego pojawienie się na ekranie nie daje oczekiwanego efektu. Tak skrupulatnie budowana, wręcz hołubiona przez cały film postać w kulminacyjnym momencie pojawia się i znika, po prostu, mimo że reżyser i operator robią, co mogą (genialna gra światła i cienia podczas pierwszego spotkania Willarda i Kurtza). Można w tym upatrywać winę tego zmanierowanego i nieco zdziwaczałego już wówczas aktora. Jednocześnie trudno sobie wyobrazić kogoś innego w tej roli. Ot, fenomen Brando...

Nie jest to jednak wada znacząco obniżająca wartość filmu. Wszak to, że gra Brando nie zrobiła na mnie wrażenia nie oznacza, że u innego widza nie wywoła nieprzyjemnego mrowienia w okolicach krzyża. Zresztą rekompensują ją fenomenalne występy pozostałych aktorów. Zaś gdy dodamy do tego fantastyczny scenariusz, imponującą nawet po latach realizację i mistrzowską reżyserię, otrzymamy smakowity, filmowy majstersztyk. A takim jest Czas Apokalipsy (spotykany od jakiegoś czasu podtytuł Powrót dotyczy odrestaurowanej, poszerzonej o kilka dodatkowych minut, reżyserskiej wersji filmu).

Moja ocena: 9,5/10


Tweet

© 2016 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << FILMY