< SCHRONKULTURA | << FILMY
Dystrykt 9 (District 9)

Plakat z filmu 'Dystrykt 9' Dystrykt 9 (District 9)
Produkcja: Nowa Zelandia, USA 2009
Reżyseria: Neill Blomkamp
Scenariusz: Neill Blomkamp, Terri Tatchell
Obsada: Sharlto Copley (Wikus Van De Merwe), Nathalie Boltt (Sarah Livingstone), William Allen Young (Dirk Michaels)
Muzyka: Clinton Shorter
Zdjęcia: Trent Opaloch
Czas: 112 min.

Co Wy k...urde wiecie o RPA? Że w 2010 roku nasza drużyna piłkarska nie pojedzie na odbywające się tam mistrzostwa piłki nożnej? Że "źli" biali wprowadzili tam państwową segregację rasową, a dziś - po zmianie sytuacji politycznej, od prawie 20 już lat tym krajem rządzi ta sama partia? Że tworzy go mieszanka złożona z wpływów osadnictwa holenderskiego oraz niemieckiego, kolonialnych władz Wielkiej Brytanii oraz całego afrykańskiego nawisu kulturowego, który wnosi murzyńska większość? Taka to scenografia jest miejscem akcji filmu Dystrykt 9.

Prawie trzydzieści lat temu nad największym miastem RPA - Johannesburgiem - zawisł ogromny statek kosmiczny. Nie nad Nowym Jorkiem czy Waszyngtonem, jak widzowie przyzwyczajeni do amerykańskiej sztampy mogliby myśleć. Nie było żadnych fajerwerków, świateł lub innych podniet związanych z "pierwszym kontaktem". Kiedy w końcu ludziom udało się wejść na pokład statku kosmicznego, zobaczyli Obcych: głodnych, osłabionych, chorych, taplających się we własnych odchodach. Przedstawiciele obcej cywilizacji, z powodu wyglądu nazwani pogardliwie "krewetkami", wymagali przede wszystkim opieki i pomocy, a nie wzniosłych momentów związanych ze spotkaniem międzycywilizacyjnym. Umieszczono ich w zamkniętej dzielnicy Johannesburga, aby tam zapewnić niezbędną pomoc. Miejsce to nazwane Dystryktem 9 staje się de facto slumsem, nad którym kontrolę utrzymuje prywatna korporacja Multi National United - bo jak to mawiją zwolennicy wolnego rynGu - "prywatne jest zawsze tańsze". Społeczeństwu - a raczej jego lepiej odżywionej i ubranej części - są wciskane bajki o humanitaryzmie i prawach Obcego. Tymczasem chodzi o jedno i to samo. Czyli o potencjalną kasę zdobytą na badaniach broni i technologii Obcych. A o tej, mimo upływu lat nadal niewiele wiadomo, zaś broń okazuje się być bezużyteczna ponieważ nikt nie wie jak jej używać.

Jednak sami Obcy - zagubieni i nieporadni w nowej sytuacji (istnieje teoria, że to z powodu zniknięcia grupy przywódczej) - na nie wiele mogą "pomóc" ludziom. Za to z chęcią handlują swoją bronią (mimo że bezużyteczną) z ludzkimi gangami, żyjącymi w getcie. Krewetki wymieniają ją na kocią karmę, którą zachłannie spożywają. Kwitnie szmugiel, nawet i prostytucja. Obcy są traktowani jak doświadczalne cielątka, które czasem z nudów zrobią jakiegoś "psikusa" swojemu nadzorcy (kradzieże, akty wandalizmu). Jednak każdy wydaje się być zadowolony, może poza lokalną biedotą, która nie ma już jedynego monopolu na bycie biedną i nie może liczyć na hojną pomoc państwa - skoro są przecież "biedniejsi" od nich, czyli obcy. Wreszcie zapada decyzja o likwidacji Dystryktu 9 i przeniesieniu ponad miliona obcych do nowego obozu - Dystryktu 10. Sklecone z byle czego budy i baraki maja zostać zastąpione przez schludne namioty. Jednak żeby wszystko było zgodne z Prawami Człowie... znaczy Obcego, każdy z nich musi podpisać zgodę na eksmisję.

I tu film Dystrykt 9 zaczyna się na dobre. Nakręcony jak dokument, reportaż, w którym głównym bohaterem jest pracownik średniego szczebla w MNU, wyznaczony do kierowania akcją eksmisyjną. Przypadek sprawia, że staje się on kluczową postacią dla oczekiwań ludzi względem Obcych, zaś dla nich samych nadzieją na ratunek.

No dobra - tyle się rozpisałem o kwestiach pobocznych, a sam film? No niestety, ale te kwestie poboczne są właśnie esencją Dystryktu 9. Samo miejsce akcji filmu, czyli Johannesburg jest miastem na tyle "nierealnym" w rozumowaniu przeciętnego Europejczyka jak ja, że nie potrzeba tu tony efektów specjalnych i "star spangled bannera" by zrobić podbudowę pod frapujące kino fantastycznonaukowe. Częściowa stylizacja na film dokumentalny sprawia, że nie mamy czasu by się zastanowić nad standardowym grepsem gdy myślimy o UFO w rodzaju: "a macie Elvisa", bo ci Obcy - mimo że są obcymi - jakoś niepokojąco przypominają nas samych. To kolejna przekora i niepoprawność twórców filmu, by do jednego wora włożyć kwestie dyskryminacji rasowej (tak bliskie temu gdy myślimy o dawnym RPA) razem z problemem nielegalnej imigracji, która zalewa zachodni świat. No i kwestia zamkniętego obszaru dla Obcych - to przecież pierwsze obozy koncentracyjne (choć nie takie jakie budowali Niemcy podczas IIWŚ) powstały w na terenie RPA, w czasach wojen burskich.

Dystrykt 9 również jako sam film daje radę. Efekty specjalne są na poziomie który nie odbiega od wielomilionowych produkcji amerykańskich, a zarazem jest to wszystko jakoś mocniejsze, głębsze i co ważne - z sensem. Całość dopełnia odpowiednia dawka brutalności, w nieprzerysowanej na szczęście konwencji. Nie uważam w sumie, że Dystrykt 9 to jakaś wielka rewolucja, jak chcieli by to widzieć zblazowani zacieszacze fantastyki. Otrzymaliśmy kawał porządnego kina fantastycznonaukowego, z porządną dawką refleksji o nas samych. A to wszystko w scenerii dalekiej od tego, z czym do tej pory mogły kojarzyć się kwestie kontaktu z obcą cywilizacją. To, że cierpi na tym dorobek wielu pisarzy fantastycznych, którzy snuli humanitarne wizje spotkania z obcymi, oraz wszelkiej maści "ufolodzy" ze stajni Z archiwum X obejdą się tu smakiem, nie mówiąc już o popłuczynach emerichowskich wizji z ID4 - to tym lepiej dla Dystryktu 9.

Jeśli tak spojrzymy na ten film, to mamy do czynienia z rewolucją, ale w kwestii wykonania i podejścia do tematu, a nie treści. W końcu sam Janusz A. Zajdel w swoim opowiadaniu "Utopia" przedstawił odmienną wizję kontaktu z obcą cywilizacja, niż to co zwykle wciska nam kultura masowa (np. wielkie "brawa" temu miśtolowi co wymyślił serial o inwazji "reptilonów" na Ziemię). Ale mniejsza z tym - Dystrykt 9 to naprawdę dobry kawał porządnego kina!

PLUSY:
- RPA jako miejsce akcji filmu jest samo w sobie bardzo klimatyczne.
- Buuu, prezydenta oraz flagi USA nie było? Ach, jak nam tego żal!
- "Za obcą technologię lud się modli, za obcą technologię lud się spodli" - a myśleliście, że będzie inaczej?
- Brak znanych gwiazd aktorskich, przesłaniających swoją osobą treść filmu.
- Każda żywa i rozumna istota posiada uczucia i ma prawo do godnego życia - bez względu na to jak wygląda - to główne przesłanie tego filmu.

MINUSY:
- Brak konsekwencji w koncepcji filmu: czy w całości ma to być paradokument "kręcony z ręki" czy normalne kino fabularne.
- Tęskni ktoś do napieprzanek w amerykańskim stylu?

9.5/10
(myślicie, że tylko w "pismach z sidi" mogą dawać takie oceny?? ;-)

© 2009 Marek 'Squonk' Rauchfleisch

< SCHRONKULTURA | << FILMY