< POSTKULTURA | << FILMY
Geneza planety małp

Plakat z filmu 'Geneza planety małp'
Geneza planety małp (Rise of the Planet of the Apes)
Produkcja: USA 2011
Reżyseria: Rupert Wyatt
Scenariusz: Amanda Silver, Rick Jaffa
Obsada: Andy Serkis, James Franco, Freida Pinto, Tom Felton, David Oyelowo i inni
Muzyka: Patrick Doyle
Zdjęcia: Andrew Lesnie
Czas: 105 min.

Cykl Planeta małp, zapoczątkowany opartym na powieści Pierre’a Boulle’a filmem Franklina J. Schaffnera z 1968 roku, stał się z czasem pozycją klasyczną gatunku fantastyki. Próba jego odświeżenia przez samego Tima Burtona z początku wieku spaliła na panewce. Toteż do kolejnego reboota tego tytułu podchodziłem z rezerwą, choć w swoim czasie był on stałym bohaterem serii nowin "Filmowe wieści". Geneza planety małp okazała się jednak utworem całkiem przyswajalnym.

Film w niewielkim stopniu nawiązuje do poprzednich spod znanego szyldu. Małpy pod przywództwem inteligentnego szympansa Cezara powstają przeciw ludzkości na rodzimej Ziemi. Ich działania są skutkiem nieodpowiedzialności oraz ignorancji samych ludzi. Przesłanie filmu jest zatem bardzo klarowne, i jest to jego niewątpliwy atut. Podobnie jak forma, w której zostało ono podane.

Geneza... to technologiczny majstersztyk. Trudno znaleźć obraz, w którym "motion capture" zastosowano by bardziej efektywnie. Daje to możliwość rozwinięcia skrzydeł, zwłaszcza Andy'emu Serkisowi. To - znany z roli Golluma - mistrz oblekania się w szereg czujników, poprzez które przeobraża się w tak zachwycające postaci jak Cezar. Realizacyjnej stronie produkcji nie można zarzucić nic. A nawet więcej: powoduje ona opad szczęki z wrażenia.

W scenariuszu można jednak znaleźć kilka luk, przez które Genezy... nie sposób zaliczyć do dzieł wybitnych. Zawodzi przede wszystkim cała "ludzka" strona filmu: począwszy od konstrukcji wątków, na grze aktorskiej skończywszy. Rupert Wyatt bardzo po macoszemu potraktował ten aspekt. Mankament ów nadrobił co prawda błyskotliwą, solidną reżyserią scen z małpami, niemniej po obejrzeniu filmu pozostaje całkiem spory niedosyt. Nie sposób jednak nie docenić jego pracy narracyjnej. Zwłaszcza wówczas, gdy człowiek złapie się, że kibicuje małpom - a więc z założenia antagonistom - a nie ludziom. Zachęca to do kontynuacji śledzenia przygód inteligentnych człekokształtnych. Geneza planety małp więc to w sumie całkiem niezły film.

Moja ocena 5,5/10

© 2015 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << FILMY