< POSTKULTURA | << FILMY
Jestem numerem cztery

Jestem numerem cztery Jestem numerem cztery (I Am Number Four)
Produkcja USA
Reżyseria: D. J. Caruso
Scenariusz: Alfred Gough, Miles Millar, Marti Noxon
Obsada Alex Pettyfier, Timothy Olyphant, Teresa Palmer, Diana Agron
Muzyka: A.R. Rahman
Zdjęcia: Trevor Rabin
Czas: 105 min.

Od pewnego już czasu "chodził za mną" film o niezbyt wymyślnym tytule Jestem numerem cztery (I Am Number Four). Buszując po sieci dość często trafiałam na opinie o nim (całkiem przychylne), widziałam całkiem sympatyczny trailer (dla zainteresowanych www.youtube.com/watch?v=-Bfj9yiM9g0), a także stosunkowo niezłą ocenę na Filmwebie (obecnie 6,5 przy ponad 15 tys. głosów) i postanowiłam go w końcu obejrzeć (dostępny na DVD i Blu-Ray od 17 czerwca). Niestety zainteresowanie szybko przeszło w rozczarowanie kolejnym tworem masowej kultury nastawionej na zyski płynące z hojnych kieszeni niewybrednej młodzieży.

Historia właściwie nie wydaje się aż tak tragiczna - planeta Lorien zostaje zniszczona, a zagładę przeżywa jedynie dziewięciu jej mieszkańców wraz z opiekunami. Ukrywają się na Ziemi, co ułatwia im zwyczajny, ludzki wygląd i umiejętność porozumiewania się z "tubylcami" (w tym momencie ujawnia się jeden z minusów filmu - nikomu nie zechciało się pomyśleć nad specyficznym językiem przybyszów z Lorien, którzy najzwyczajniej w świecie rozmawiają tylko po angielsku). Jednak nawet tutaj ściga ich wroga rasa - Mogadorianie, mający już trochę zmieniony, drapieżny (a jakżeby inaczej) wygląd i "tajną broń" w zanadrzu. Z jakiegoś powodu Loriańczycy zostali ponumerowani i giną według kolejności (nie wiadomo co spowodowało, że tytułowy bohater jest właśnie Czwórką). Właściwa akcja filmu rozpoczyna się tuż po unicestwieniu Trójki, wraz z Numerem Cztery widzowie odkrywają jego tożsamość i niezwykłe umiejętności, o których dotąd nie miał pojęcia.

Fabuła filmu jest oparta na powieści Pittacusa Lore'a pod takim samym tytułem. Oczywiście wszystko to zostało uproszczone i dostosowane do "wysublimowanych" gustów odbiorców, w związku z czym Loriańczycy jawią się nam jako typowi super-hero (w filmie pojawia się także jakiś niebieski kamyczek kojarzący się trochę z kryptonitem). Ponadto (rzecz jasna) "ci dobrzy" są równocześnie nadzwyczajnie piękni, Johna (Numer Cztery) gra Alex Pettyfer - niebieskooki blondasek - bożyszcze nastolatek, a jego ukochaną Dianna Agron znana głównie z roli cheerliderki. Co ciekawe podobno aktorka wcielająca się w Numer Sześć (Teresa Palmer) ma się pojawić w filmie "Mad Max: Fury Road", którego premiery spodziewamy się w przyszłym roku. Ważny może być fakt, iż jedyną nagrodą jaka została przyznana za ten film, jest statuetka Teen Choice w kategorii "Filmowy przełomowy męski występ aktorski" dla Pettyfer'a.

Od strony technicznej film jest całkiem niezły. Parę efektów specjalnych na przyzwoitym poziomie, chwilami dość ciekawa muzyka. Sceny walki ogląda się nawet przyjemnie. Jednak co z tego, kiedy wyjątkowo nudzi oklepany wątek miłosny, otoczony banalnymi rozwiązaniami jak np. pojedynek Johna z byłym chłopakiem "najpiękniejszej w szkole" Sarah? Niesamowicie wkurza też głupota głównego bohatera, który na siłę sam się pcha w kłopoty. Ileż można oglądać tego typu filmy?

Jak już wspomniałam film nastawiony jest na łatwy zarobek i producenci pozostawili sobie furtkę na stworzenie kolejnych części (w końcu zlikwidowano tylko trzech Loriańczyków, a poznaliśmy dwóch żywych, z puli dziewięciu ocalałych). Czy jednak kontynuacja ma sens? Dla mnie film jest dość kiepski, osobiście zaliczam go do takich "piątkowych odmóżdżaczy" kiedy człowiek chce po dłuższym okresie pracy/nauki przysiąść przy czymś lekkim i niewymagającym żadnego wkładu własnego. Jeśli już oglądać to tylko jeden raz - na więcej szkoda czasu.

Moja ocena: 4,5/10

© 2011 Zrecenzowała Iwona 'Lithium' Przeklasa

< POSTKULTURA | << FILMY