< POSTKULTURA | << FILMY
Kodeks 46

Kodeks 46

Kodeks 46 (Code 46)
Produkcja: Wielka Brytania, 2004
Reżyseria: Michael Winterbottom
Scenariusz: Frank Cottrell Boyce
Obsada: Tim Robbins (William), Samantha Morton (Maria), Om Puri (Bahkland), Togo Igawa (Kierowca) i inni
Muzyka: Free Association
Zdjęcia: Marcel Zyskind, Alwin H. Kuchler
Czas: 92 min.

W niedalekiej przyszłości będące na porządku dziennym manipulacje ludzkimi komórkami macierzystymi doprowadzą do tworzenia wyrachowanych patologii. Okaże się, iż materiał genetyczny zacznie zużywać się w tak szybkim tempie, że ludzie zaczną narażać się na kazirodztwo nowego rodzaju - nieświadome i na dobrą sprawę zupełnie od nich niezależne. Powstanie nowe prawo, z paragrafem numer 46, regulującym sposób prokreacji i łączenia ludzi w pary - jeśli przyszli rodzice mają 25% lub więcej wspólnych genów, nie mogą starać się o dziecko. Ot, skromne wymogi świata przyszłości. Ci, którym będzie to dane, otrzymają tzw. "polisę" i zamieszkają w ostojach dla owych "lepszych ludzi" - miastach-enklawach, zamkniętych dla "nieuprawnionych" i otoczonych bezmiarami pustyni. Jak to jednak w idealnych społeczeństwach bywa - ktoś się zbuntuje, ktoś wykręci numer władzom, ktoś zechce nielegalnie dostać się do wewnątrz miasta, a jeszcze inny z niego uciec. Ot, typowe wypadkowe świata przyszłości...

Za ten inspirujący, frapujący pomysł wziął się utalentowany brytyjski filmowiec Michael Winterbottom, twórca m.in. znakomitej "Alei Snajperów" i obsypanego nagrodami dokumentu "Na tym świecie". W "Kodeksie 46" Winterbottom z pomocą świetnych aktorów (Tim Robbins i Samantha Morton), eterycznej muzyki Davida Holmesa (występującego pod nazwą "Free Association") i poetyckiej, nieco melancholijnej stylistyki stara się zadać szereg pytań dotyczących dalekosiężnych efektów eksperymentowania z genami, embrionami, gametami i mnóstwem innych rzeczy o dziwacznych nazwach, charakteryzujących osobliwe stworzenie, jakim jest człowiek. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że na zadane przez siebie pytania reżyser daje siermiężne i irytująco moralizatorskie odpowiedzi. Patrząc na film z szerszej perspektywy dochodzi się bowiem do wniosku, iż Winterbottom sprowadza pozytywne strony badań na ludzkich zarodkach (np. in vitro) do poziomu swego rodzaju zwyrodnialstwa, które w większości przypadków musi skończyć się przymusową aborcją. Jak na film z głębszą myślą, do którego "Kodeks 46" z pewnością pretenduje, konkluzja zeń wynika nad wyraz płytka.

"Kodeks 46" w pewnych aspektach przypomina godny uwagi film Andrew Niccola z 1997 roku, "Gattaca - Szok przyszłości". Nowozelandczyk przekonująco ukazał dramat jednostki w antyutopijnym, wrogim z natury świecie. Winterbottom poszedł natomiast w stronę romansu, gdzie mógł zawiązać zbliżony intensywnością moralny węzeł gordyjski. Odniosłem jednak wrażenie, że miast rzeczonego węzła, brytyjski filmowiec zaplątał swój film w szereg mniej lub bardziej udanych idei. Przez to "Kodeks 46" ogląda się bez śladu zaangażowania. Szkoda, bo znalazł się naprawdę ciekawy pomysł. Niestety, forma przerosła treść, treść formę, a że treść łopatologicznie wyłożoną była i opatuloną w boleśnie niezdecydowaną formę została, to i trudno jest nazwać "Kodeks 46" filmem w pełni udanym. Do weryfikacji własnej.

Moja ocena: 5/10

© 2011 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << FILMY