"Kwarantanna" jest doskonałym przykładem ignorancji filmowców z Fabryki Słów. Tak perfekcyjnie zatruć świetny film grozy, jakim jest "[Rec]", mogli tylko pazerni, żerujący na obcym sukcesie hollywoodzcy producenci. Amerykański remake hiszpańskiego hitu został wykonany w najgorszy możliwy sposób - bez śladu uznania dla pierwowzoru.
Reporterka telewizyjna Angela Vidal i operator kamery zostają przydzieleni do spędzenia nocnej zmiany z jednostką straży pożarnej Los Angeles. Wraz za rutynowym wezwaniem wyjeżdżają do niewielkiego budynku mieszkalnego, w którym jest już policja, a z jednego z mieszkań dochodzą mrożące krew w żyłach krzyki. Jak się wkrótce dowiadują, jedna z mieszkanek została zakażona czymś nieznanym. Kiedy kilku brutalnie zaatakowanych mieszkańców usiłuje wydostać się z budynku wraz z ekipą telewizyjną, okazuje się, że departament kontroli chorób zakaźnych właśnie objął budynek kwarantanną. Dostęp do telefonów, Internetu, telewizji i telefonów komórkowych został odcięty, a funkcjonariusze nie przekazują żadnych informacji zamkniętym wewnątrz. Kiedy kwarantanna zostaje ostatecznie zniesiona, jedynym dowodem na to, co się wydarzyło jest taśma z nagraniem ekipy telewizyjnej. [opis dystrybutora kinowego]
Twórcy filmu w zasadzie przepisali tylko scenariusz na angielski, dorzucając kilka żenujących, seksistowskich żartów w prologu. Poza tym wszystko tak samo - zachowali kownencję found footage i wykorzystali identyczne niemal chwyty, którymi posłużyli się Jaume Balagueró i Paco Plaza. Z tą różnicą, że Hiszpanom udało się wystraszyć i intrygująco zdezorientować widza, a John Erick Dowdle jedynie irytuje. Jego film jest naprawdę bardzo słaby i naprawdę niepotrzebny. Zdecydowanie bardziej polecam zostanie przy oryginale.
Moja ocena: 2/10
© 2014 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz