< POSTKULTURA | << FILMY
Opętani

Okładka filmu 'Opętani' Opętani (The Crazies)
Produkcja USA, Zjednoczone Emiraty Arabskie 2010
Reżyseria: Breck Eisner
Scenariusz: Scott Kosar, Ray Wright
Obsada Timothy Olyphant (David Dutton), Christie Lynn Smith (Deardra Farnum), Danielle Panabaker (Becca Darling), Radha Mitchell (Judy Dutton), Joe Anderson (Russell Clank) i inni
Muzyka: Mark Isham
Zdjęcia: Maxime Alexandre
Czas:

Choć Stany Zjednoczone istnieją lekko ponad dwieście lat, to w ich kulturze aż roi się od masy historycznych odniesień i nawiązań. Baa! Także zapożyczeń z innych kultur, które poprzez swoich "emigracyjnych przedstawicieli" przybywały na amerykańską ziemię. Wyobrażacie sobie takie coś w Polsce, a dokładniej w polskim kinie? Jakie schematy, anegdoty czy inne michałki mogły by się pojawić w polskim filmie apo/postapokaliptycznym, które nie były by oblane martyrologiczno-patriotycznym sosem z dodatkiem góralszczyzny, etosu Solidarności, walki z komuną, rzucaniem na lewo i prawo kurw, oraz występami modnych obecnie niuń, które przestają pojawiać się na ekranie, gdy pokażą goły tyłek na rozkładówce pisemek dla facetów.

Nawet jeśli by się pojawiły, to jeszcze trzeba by je zinterpretować i zidentyfikować, a do tego potrzebna jest wiedza o naszym kraju, która w szkole jest sprowadzana do lekcji o martyrologii, zdradzie narodowej, za naszą wolność i waszą i takie tam. Nawet najbardziej głupiej i sztampowej historii postapo nie potrafilibyśmy niczym wypełnić, odcinając jedynie kupony od Mad Maksów czy Fallouta.

Tymczasem film Opętani jest zbudowany z właśnie takich amerykańskich - do bólu schematycznych - klocków. Główny bohater - szeryf to prawa i kochająca swoją żonę osoba. Ta zaś jest wyrozumiałą i kochającą swojego męża panią doktor. Rozwrzeszczanego i głupiego dzieciaka na szczęście na ekranie nie ma, bo ten siedzi jeszcze w brzuchu swojej mamy. Do tego dochodzi zastępca szeryfa, koleś z którym żadna niunia pewnie nigdy się nie umówiła, bo nie należał do lokalnej drużyny baseballa. Jest burmistrz, o wyglądzie białej, heteroseksualnej ropuchy, ale to w końcu rolnicze obszary USA, a nie jakieś kosmopolityczna Kalifornia. Jest oczywiście grupa rednecków, obwieszonych bronią jak choinka bombkami, polująca na kaczki i jeżdżąca obowiązkowym pickupem. Coś pominąłem? No tak - najważniejsze!!!

W tego typu filmie nie może zabraknąć wszechwładnego rządu federalnego, który swoim zbrojnym ramieniem, czyli wojskiem, brutalnie wtrąca się w życie spokojnego, rolniczego miasteczka. Bo przecież niechęć do władz federalnych leży wręcz u historycznych podstaw bytu i tożsamości ludzi zamieszkujących środkowe stany.

Gdzieś na mokradłach, w pobliżu tejże miejscowości rozbija się samolot przewożący tajną broń biologiczną - środek powodujący niespotykany wzrost agresji u ludzi. Dostaje on się do wody, a stąd już siedzib mieszkańców. W celu "podniesienia" dramaturgii szajby dostają wpierw osoby mieszkające na początku rurociągu dostarczającego wodę. A kto mieszka na końcu? Oczywiście dzielny szeryf z żoną - więc już jesteśmy pewni, że co jak co, ale oni to tak szybko świra nie dostaną. Epidemia się rozszerza, chaos wkrada się w życie naszych bohaterów, tymczasem omnipotentna armia wkracza do akcji, by zapobiec rozszerzaniu się epidemii...

O raaany! I po co został po raz kolejny nakręcony ten film? Komputerowych efektów specjalnych za wiele tam nie ma, głupawej rozwałki również, nie mówiąc już o braku bohatera, który "kopie tyłki i żuję gumę", jak choćby w Księdze ocalenia. Ludzie, których dopadło szaleństwo, na ekranie wyglądają jak coś pomiędzy zombie a Jackiem Nicholsonem z Lśnienia - wszystkim na raz. Czyli pod względem wiarygodności niczym. Zombiaki jako bezrozumna siła kierująca się podstawowymi instynktami zawsze mogą przerazić, a tym bardziej psychopata z filmu Stanleya Kubricka. A tymczasem opętani w Opętanych to takie nie wiadomo co, jakby sami twórcy filmu nie wiedzieli w jakim kierunku mają pójść.

Czymś co niecałkowicie nie przekreśla tego filmu to zakończenie - typowo romerowskie (George Romero - "ojciec" żywych trupów, także reżyser pierwowzoru Opętanych - tutaj producent wykonawczy), bez ckliwego hepiendowania, trącące trochę Residentewilami. Czyli serią filmów dobrą na niedzielne popołudnie. Ale też niestety niosącą możliwość kontynuacji serii z Opętanymi.

PLUSY:
- Muzyka trącąca klasycznymi (1 i 2), bez patetyczno - orkiestrowych wstawek.
- Surowość obrazu, który nie został przeładowany efektami specjalnymi.
- Timothy Olyphant daję radę (Szklana Pułapka 4 - tam się nie popisał!).

MINUSY:
- Z misia piesia się nie zrobi, tym bardziej gdy chce mieć się ich obu na raz. No chodziło mi o bat i gówno...
- Emocje w filmie budują przede wszystkim nagłe wstawki, momenty, wrzaski, chwyty zza kadru i takie tam ograne grepsy.
- Amerykański rząd federalny to WCIELONE ZUO zabijający swoich obywateli jak hitlerowcy Polaków podczas wojny!? Do tego Arabowie współprodukujący ten film?! Czy kogoś tutaj nie pogięło?

Ocena 5,5/10

© 2010 Marek 'Squonk' Rauchfleisch

< POSTKULTURA | << FILMY