< POSTKULTURA | << FILMY
Ostatnia miłość na Ziemi

Plakat z filmu Ostatnia miłość na Ziemi

Ostatnia miłość na Ziemi (Perfect Sense)
Produkcja: Dania, Niemcy, Szwecja, Wielka Brytania 2011
Reżyseria: David Mackenzie
Scenariusz: Kim Fupz Aakeson
Obsada: Ewan McGregor (Michael), Eva Green (Susan), Stephen Dillane (Samuel), Denis Lawson (Szef), Connie Nielsen (Jenny) i inni
Muzyka: Max Richter
Zdjęcia: Giles Nuttgens
Czas: 88 min.

"Ostatnia miłość na Ziemi" jest kolejnym, po wydanym jakiś czas temu "Contagion - Epidemia strachu", przedstawicielem kina katastroficznego, który wchodzi na ekrany polskich kin. David Mackenzie proponuje jednak zgoła odmienne spojrzenie na szeroko rozumianą apokalipsę, oferując nam aliaż pozbawionego efektów specjalnych sci-fi oraz subtelnego romansu. Rozrywkę niewymagającą, ale ujmującą wrażliwością.

Historia skupia się na Michaelu (Ewan McGregor) i Susan (Eva Green). On beztroskim stylem życia próbuje uciec przed błędami przeszłości, jest kucharzem w restauracji znajdującej się w pobliżu miejsca jej zamieszkania; ona - epidemiolożka, mająca nieszczęście natrafiać na facetów wyczerpujących definicję słowa "dupek". Przypadkowe spotkania powtarzają się, ale oboje solidarnie nie chcą angażować się w nic poważniejszego. Tymczasem ludzie wokół - a w końcu i sami protagoniści - zapadają na nieznaną, osobliwą chorobę, której objawem jest zanik zmysłu węchu. Wkrótce tajemnicza "zaraza" pozbawia zdolności odbierania przez ludzi kolejnych bodźców, wystawiając rodzące się miedzy Susan i Michaelem uczucie na najcięższą z prób.

Mackenzie w "Ostatniej miłości..." prezentuje widzom metaforę choroby naszych czasów - ciągłego pośpiechu. Czas to pieniądz, nie warto - nie opłaca się - marnować go na szczegóły: delektowanie się smakiem, rozkoszowanie aromatem, wsłuchiwanie w ciszę, przyglądanie się odbiciu w lustrze. Świat zrezygnował z radowania się z drobnostek, które są kwintesencją życia. W pogoni za beznamiętnym ogółem zapomniał drogi powrotnej do zmysłowego szczegółu. Mackenzie konfrontuje ludzi z tym wyblakłym światem, który sami sobie stworzyli. Sprowadza na wszystkich i każdego z osobna tę samą apokalipsę, zmuszając do walki ze strachem, przyjmującym najróżniejsze oblicza. Utrata zmysłu poprzedzona jest atakiem tego strachu - napadem rozpaczy, obżarstwa, agresji. Później następuje zobojętnienie. I adaptacja.

Twórca Młodego Adama pokazuje bowiem, że człowiek jest jednym z najlepiej przystosowujących się do nowych warunków życia organizmów we wszechświecie. Przykładem jest praca w restauracji Michaela - gdy klienci nie czują zapachów, kucharze serwują im mocno doprawione potrawy; gdy tracą możliwość smakowania - zmieniają konsystencję i kolor posiłków. Uruchamiają się pozostałe zmysły. Dopiero mając świadomość końca, egzystencji w ciemności, ludzie zaczynają korzystać z życia, żyć jego pełnią. Susan i Michael starają się to robić, lecz w pewnym momencie gubią się w osobliwej walce z sobą i "zarazą", będącą zarazem kontrapunktem ich uczucia. Czym okaże się dla nich tytułowy "idealny" czy może "doskonały zmysł" (dystrybutor nieco przesadził z pompatycznością polskiego tytułu)? Radością z życia? Miłością? A może drugim człowiekiem?

Przesłanie swojego filmu Mackenzie buduje stopniowo, zadając względnie proste pytania oraz wykorzystując do tego nieco melancholijną, stonowaną narrację i łagodną, choć powtarzalną oprawę muzyczną. Intymnym okiem kamery przypatruje się jednostkom, które sumują się na ogół społeczeństwa. Sporo w jego filmie górnolotnych słów, spontaniczna solidarność obcych sobie ludzi mało ma w sobie z wiarygodności, podobnie jak paradokumentalne wstawki, które dodatkowo zaburzają wyciszony styl obrazu. Niemniej jednak nienachalne aktorstwo i nadrzędna myśl "Ostatniej miłości na Ziemi" - jak w obliczu końca odnaleźć w sobie człowieka, by móc zwyczajnie i godnie żyć - daje do myślenia. Niezłe kino.

Moja ocena: 6,5/10

© 2012 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << FILMY