< POSTKULTURA | << FILMY
Pojutrze (The Day After Tomorrow)

Plakat z filmu 'Pojutrze' Pojutrze (The Day After Tomorrow)
Produkcja: USA 2004
Reżyseria: Roland Emmerich
Scenariusz: Roland Emmerich
Obsada: Dennis Quaid, Jake Gyllenhaal, Emmy Rossum, Sela Ward, Ian Holm
Zdjęcia: Anna Foerster
Muzyka: Harald Kloser
Czas: 124 min.

Gdyby Roland Emmerich (reżyser Pojutrze) nakręcił Krzyżaków, dostalibyśmy film w którym po stronie polsko - litewskiej w bitwie brały udział wielkie orły, zaś za Krzyżakami stały by ziejące ogniem smoki. Król Władysław Jagiełło co rusz rzucał by myśli o demokracji i potrzebie współpracy między uciemiężonymi narodami. Zaś wielki mistrz krzyżacki posiłki zapijałby w pucharu zrobionego z czaszki małego dziecka. Jednym słowem uproszczona, biało - czarna historia, w sam raz na przyciągniecie i zainteresowanie odbiorcy jakim jest przeciętny nastolatek żyjący w świecie jutuba, hip-hopu czy innych rijano-dodo-bijonsów.

Coś pominąłem? No tak! Zapomniałem o pasiasto - gwiaździstej fladze Stanów Zjednoczonych, która musiała by pojawić się w co najmniej kilku ujęciach filmu.

Na szczęście Roland Emmerich (co ciekawe, to obywatel Niemiec) kręci filmy Stanach a nie w Polsce, dla odbiorcy amerykańskiego a nie z Polski. I co jakiś czas możemy zmierzyć się z jego dokonaniami. To kino efektowne, barwne, z ciekawymi pomysłami, ale zalewane tonami patosu o większym bądź mniejszym ciężarze gatunkowym. W jego filmach USA jest gnębione przez kosmitów, zmutowane jaszczurki oraz psychopatów w mundurach żołnierzy angielskiej armii. A jak nie USA, to ludzie pierwotni walczący z faraonami pochodzącymi z kosmosu...

No dobra - starczy już tego marudzenia, bo w końcu i sam bym sobie zaprzeczał, że kino Rolanda Emmericha jest straszne. Nie - nie jest. Jest po prostu przedobrzone różnymi wtrętami, które widzowi oczekującemu "czegoś więcej" po prostu przeszkadzają. Stąd też, film Pojutrze to duży wyjątek w twórczości tego niemieckiego reżysera. Pewnie dlatego, że "zadymę" na świecie nie wprowadza UFO czy kosmici, ale sama Ziemia postanawia uprzykrzyć nam (ludziom) życie. I to w sposób dość mało "banalny".

Podobnie jak w przypadku filmu Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia, w Pojutrze głównym bohaterem jest dziarski naukowiec - klimatolog Jack Hall, który równie dobrze "działa" za biurkiem jak i w terenie. O ile jednak działalność badawcza dostarcza mu takiej wiedzy, która wpłynie pozwoli mu wysunąć teorię co do przyszłości Ziemi, o tyle jego częste wyprawy po świecie sprawiają, że dla swojego syna jest on kimś obcym i w sumie mało go obchodzącym. Tak też myśli żona Halla, która - co można wysnuć oglądając film - żyje ze swoim mężem w separacji i sama zajmuje się wychowaniem ich jedynego dziecka.

Hall podczas konferencji klimatycznej w Delhi wysnuwa śmiałą teorię, według której postępujące globalne ocieplenie Ziemi, może doprowadzić do nagłego oziębienia klimatu na półkuli północnej i sprawić nową "epokę lodowcową". Jego koncepcja nie znajduje zrozumienia - zwłaszcza u przedstawiciela amerykańskiego rządu, który "trafnie" zauważa, że klimat klimatem ale gospodarka też musi działać. Jednak koncepcje Hall'a chce zweryfikować brytyjski naukowiec, który również uczestniczy w tej imprezie. Panowie postanawiają wymienić doświadczeniami, aby dokładniej ustalić kiedy może dojść do tych zmian pogody.

A te zaczynają się dość szybko. Potężne gradobicia, sztormy. Wreszcie tornada efektownie (i strasznie) pustoszące Los Angeles. Jednak prawda jest jeszcze straszna. Okazuje się, że do globalnego zlodowacenia ma nadejść nie za kilkaset lat, ale za kilkanaście dni. Nad świat (w tym "przede wszystkim" nad Nowy Jork) nadciąga katastrofa, której nie zapobiegnie typowy motyw emmerichowskich filmów. Czyli "wszyscy razem sobie zgodnie ręce podamy".

I to chyba największa zaleta tego filmu. Główny bohater nie jest tu od tego by ocalić świat. Przewidział co się stanie, dzięki pomocy swojego brytyjskiego kolegi po fachu, określił mechanizm zmian pogodowych (natychmiastowe oziębienie powietrza do temperatury -100 stopni Celsjusza) co sprawia, że jakoś można sobie z tym "poradzić". Czyli uciekać na południe albo siedzieć w ciepłym domu. Ale teraz nie ma to już żadnego znaczenia - tym się zajmują odpowiednie władze. Dla Halla najważniejszy staje się syn, który utknął w Nowym Jorku i pragnienie by do niego wbrew przeciwnością pogodowym dotrzeć.

To właśnie te zbalansowanie wątków katastroficznych z familijnymi, i podanie ich w mało patetycznym (choć "Star Spangled Banner" musi być!!!) sosie sprawia, że film po latach jest jak wino. Dobre, a nawet smaczne. Bo widz może sobie uświadomić, że ta cała nieprawdopodobność zmian pogody jaka została ukazana w Pojutrze to tylko fasada, za którą kryje się realna prawda, o tym jak w ciągu ostatnich lat zmienił się klimat na Ziemi.

I kolejny plus dla tego obrazu - nie ma w nim rozwodzenia się, czy to emisja dwutlenku węgla, czy to czy tamto jest przyczyną takich zmian. Klimat na Ziemi działa według określonego zegara oraz cykli, a nie naszą winą może być, że w tej epoce "wybije dwunasta".

Pojutrze może być także dość gorzkim post scriptum epoki rządów prezydenta Georga W. Busha, który pod koniec swojej kadencji usilnie forsował rozpoczęcie poszukiwań złóż ropy naftowej gdzie tylko się da: rezerwaty przyrody, dzikie tereny itp. Bo ważniejsza jest gospodarka.

Pora na zastanowienie się? W przypadku ludzi, zapewne zawsze będzie to za późno. Nie dziś, nie jutro, ale pojutrze...

© 2009 Marek 'Squonk' Rauchfleisch

< POSTKULTURA | << FILMY