< POSTKULTURA | << FILMY
Neon Genesis Evangelion: The End of Evangelion

Plakat z filmu 'Neon Genesis Evangelion: The End of Evangelion' Neon Genesis Evangelion: The End of Evangelion (新世紀エヴァンゲリオン劇場版 Air(エア)/まごころを、君に)
Produkcja: Japonia 1997
Reżyseria: Hideaki Anno, Kazuya Tsurumaki
Scenariusz: Hideaki Anno
Obsada: Megumi Ogata, Megumi Hayashibara, Yūko Miyamura i inni
Muzyka: Shirô Sagisu
Czas: 87 min.

Nie wszyscy byli zadowoleni z zakończenia anime Neon Genesis Evangelion – taniego, wykonanego po kosztach, statycznego, rozgrywającego się głównie w głowach bohaterów, stawiającego bardziej na elementy psychologiczne niż akcję. Niektórzy byli oburzeni do tego stopnia, że Hideaki Anno ponoć dostawał listy z pogróżkami (które, swoją drogą, pojawiają się w filmie). Czy alternatywne zakończenie w postaci End of Evangelion wystarczająco różni się od oryginalnego, by zaspokoić ciekawość widzów? A może Anno poszedł jeszcze dalej, nie licząc się z niczyim zdaniem? Czy ktoś nieprzygotowany do seansu jest w stanie cokolwiek z niego wynieść? I czy przygotowanie na End of Evangelion jest w ogóle możliwe?

Nie ma wątpliwości, że

A co można powiedzieć o samej fabule? Podczas pierwszej połowy filmu można mieć jeszcze poczucie linearności. W Japonii przyszłości tajne stowarzyszenie Seele chce wprowadzić w życie Projekt Dopełnienia Ludzkości. Poprzez niego ma zamiar przyspieszyć ewolucję poprzez połączenie umysłów wszystkich ludzi, a w konsekwencji zakończyć całe cierpienie. Pośród tego wszystkiego znajduje się szesnastolatek Shinji Ikari, załamany po wydarzeniach z serialu i niemogący sobie poradzić ze spoczywającą na nim odpowiedzialnością. Są jednak osoby, które wciąż w niego wierzą i starają się przekonać go do powstrzymania planów organizacji. Wiąże się to z wejściem do gigantycznego robota, ale szczerze mówiąc, ten aspekt produkcji schodzi na dalszy plan.

Nagłe wykorzystanie nagrań live action, szczególnie tych pokazujących publiczność w kinie zaciera granicę między światem przedstawionym a tym naszym. To nie tylko opowiadanie historii, ale i dialog twórcy z odbiorcą, rzucanie mu w twarz rękawiczki. Pokazywanie brutalności dobitniej niż kiedykolwiek wcześniej. Uwypuklanie cierpienia bohaterów i stawianie ich w krzywdzących i krępujących sytuacjach, zmieniających perspektywę na ich temat o 180 stopni. To te rzeczy, których zabrakło w dwóch ostatnich odcinkach serialu. Jakby Anno chciał prowokacyjnie zapytać widza: „To właśnie chciałeś zobaczyć? To masz”.

Moja ocena: 7/10

Zacznijmy od tytułu. Pojawia się dopiero w środku filmu, zaraz po napisach końcowych. Oryginalny tytuł brzmi Shin seiki Evangelion gekijōban Air/Magokoro o, kimi ni. Co to właściwie oznacza? Pierwsze słowa wskazują, że jest to wersja kinowa Evangeliona, potem mamy „Powietrze” („Air”) od arii na strunie G z suity orkiestrowej D-dur nr 3 Sebastiana Bacha (BWV 1068), która pojawia się w jednej ze scen (warto przy okazji dodać, że w filmie jest kilka innych pięknych utworów muzycznych, a w wielu miejscach muzyki nie uświadczymy w ogóle). Ostatni zwrot można przetłumaczyć jako „z poważaniem”, jak w zakończeniu listu. Są to tytuły alternatywnych odcinków 25 i 26.

Druga połowa filmu to chaotyczny kolaż wyobrażonych scen przemieszanych z faktyczną akcją, choć ta również przepełniona jest niejasną symboliką. Szybko migające kadry tuż obok długich, statycznych obrazów, nagrań live action. Dialogi i monologi, pytania bez odpowiedzi, rozważania na temat postrzegania rzeczywistości, komunikacji z innymi ludźmi. Jest to rzecz bardzo ciężkostrawna i pozostawiająca długie poczucie konsternacji wywołane niepewnością, czego właściwie było się świadkiem. I w zasadzie wówczas nawet znajomość serialu niewiele pomaga. Przydatne są natomiast wiedza na temat psychologii i religii. Choć i tak ostatecznie może się okazać, że to wszystko to tak naprawdę trolling ze strony Hideakiego Anno i film nie ma żadnego głębszego znaczenia.

Nie ma w zasadzie większego sensu ostrzegać przed spoilerami, bo skoncentruję się tu bardziej na aspektach technicznych i konstrukcyjnych niż faktycznej zawartości fabularnej. Pewne jest jednak, że osoby, które nie mają pojęcia o tym, o czym był Neon Genesis Evangelion, będą jeszcze bardziej zagubione. Klasyczne trio bohaterów Shinji / Asuka / Rei odpowiada psychoanalitycznym pojęciom ego / id / superego, co już daje pewne wyobrażenie na temat ich usposobienia i charakteru. Szczególnie w drugiej połowie filmu widoczne jest zagłębienie się w psychikę postaci, wydarzenia definiujące ich jako ludzi, relacje z rodzicami i pragnienia.

W tej odrobinę tylko eksperymentalnej recenzji kolejność akapitów została przemieszana, a niektóre fragmenty celowo niedokończone, żeby oddać poczucie zagubienia podczas oglądania filmu.

© 2018 Kamil 'Wrathu' Kwiatkowski

< POSTKULTURA | << FILMY