< POSTKULTURA | << FILMY
Wzgórza Mają Oczy 2 (Hills Have Eyes 2)
Wzgórza Mają Oczy 2

Wzgórza Mają Oczy 2 (Hills Have Eyes 2)
Produkcja USA 2007
Reżyseria: Martin Weisz
Scenariusz: Wes Craven, Jonathan Craven
Obsada Jessica Stroup (Amber), Michael McMillian (Napoleon), Jacob Vargas (Crank), Daniella Alonso (Missy), Flex Alexander (sierżant Millstone)
Muzyka: Trevor Morris
Zdjęcia: Sam McCurdy
Czas: 89 min.

Powiem szczerze - nie lubię sequeli. Tylko jeden film z cyferką "dwa" lub więcej w tytule zdołał mnie oczarować i była to kontynuacja "Ojca Chrzestnego". No, można dorzucić jeszcze "Dzień Sądu". Poza tym przeważnie doznawałem uczucia zawodu, po projekcji następstw różnych filmów. Tak to już jest, że człowiek zauroczony historią w pierwowzorze, chce jeszcze lepszego obrazu, albo chociaż mu dorównującego. Ostatnimi czasy zapanowała moda właśnie na sequele oraz remake'i, które przeważnie okazują się być klapą w porównywaniu do oryginału. Chciałoby się zatem rzec, że kontynuacja przeróbki pachnie katastrofą. Takiej jednak nie było w przypadku filmu "Wzgórza Mają Oczy 2".

Zastanawiające jest, że przeciętne filmy grozy, powstające niczym grzyby po solidnym deszczu, zarabiają krocie w kinach na całym świecie. Ludzie lubią się bać, nie ulega wątpliwości. Mało jest jednak obrazów, które urzekają i potrafią naprawdę przestraszyć widza. "Wzgórza Mają Oczy", remake dość głośnego swego czasu horroru Wesa Cravena, nie urzekał, ale pozostawiał pozytywne wrażenie. Końcowa scena filmu była wyraźnym sygnałem, że można się spodziewać jego kontynuacji. No i doczekaliśmy się, w nieco ponad rok po premierze pierwszej części "Wzgórz..."

"To, co się zaczęło od rodziny Carterów, wcale się na Carterach nie skończyło. Oddział żołnierzy Gwardii Narodowej z Nowego Meksyku otrzymał polecenie dostarczenia sprzętu dla zespołu naukowców zajmujących się energią atomową. Kiedy żołnierze przybyli na miejsce, okazało się, że obóz naukowców jest pusty. Po odebraniu sygnału alarmowego z odległego pasma górskiego, dowódca postanowił wysłać oddział na wzgórza w poszukiwaniu zaginionych. Nikt nie wiedział, że były to te same wzgórza, które odwiedziła nieszczęsna rodzina Carterów, gdzie czyhała horda kanibali. Tym razem żołnierzy czekało coś jeszcze gorszego..." [fragment opisu dystrybutora]

Scenariuszem filmu "Wzgórza Mają Oczy 2" zajął się sam Wes Craven, z pomocą swego syna Jonathana. Reżyserię powierzono Martinowi Weiszowi, zupełnie mi obcemu filmowcowi, który nie miał dotąd na swoim koncie żadnych poważnych produkcji. Niestety, to widać. Co się zaś tyczy Cravena - o ile potrafi on zbudować nastrój, to z napisaniem ciekawego skryptu nie radzi sobie już tak dobrze. Wplątanie wojska do historii od początku nie wydawało mi się najlepszym rozwiązaniem - Amerykanie są na tym punkcie filmowo przewrażliwieni i wielki mistrz kina grozy niestety uległ temu trendowi. Jest (momentami) heroicznie, jest (momentami) patetycznie, jest (niemal ciągle) wtórnie. Dialogi nie sięgają dna, ale daleko im do doskonałości.

Aktorzy grający młodych żołnierzy spisali się... jak przystało na żołnierzy - odbębnili swoją służbę. Przy recenzji pierwszej części "Wzgórz..." pisałem już, że po filmach z gatunku gore, lub jak kto woli slasher, nie należy spodziewać się pokazów wybitnego warsztatu aktorskiego. I tak jest tym razem - Jessica Stroup, Daniella Alonso. czy Michael McMillian spisali się przeciętnie, choć nie najgorzej. W pamięć zapada z pewnością postać szeregowego Cranka, grana przez Jacoba Vargasa ("Traffic", "Jarhead", "Lot Feniksa"), z każdą minutą filmu coraz mocniej popadającego w szaleństwo, oraz sierżanta Millstone'a, w wykonaniu Flexa Alexander ("Afera Poniżej Zera"). Jego umiejętność uciszania podwładnych, to czysta przyjemność dla oka, a zwłaszcza ucha (choć daleko mu do Hartmana z filmu "Full Metal Jacket" z niezapomnianą kreacją R. Lee Ermey'a - polecam!). Muszę tu również wspomnieć o genialnym odtwórcy ról drugoplanowych, jak dla mnie współczesnym Borisie Karloffie, Michaelu Bailey'u Smith. Znany również z pierwszej odsłony "Wzgórz...", wywiązuje się z roli przywódcy zmutowanych kanibali wprost fantastycznie. Aż żal, że tak mało scen z jego udziałem znajdziemy w tym horrorze.

Od strony technicznej film prezentuje się wyraźnie gorzej od poprzedniej części. In plus są zdjęcia, autorstwa Sama McCurdy'ego (operator na planie obrazu "Zejście") - nie brakuje im dynamiki oraz odwagi przy realizacji "mocnych" scen, jak na przykład tej, gdy Amber grzebie w rozbitej głowie jednego z mutantów. Najlepiej zrealizowano według mnie akcję treningową oddziału kadetów. Jest jakby wyrwana z całości, w zupełnie innym stylu - szybka, oglądana z zapartym tchem, odczucia te niestety ulatują przy reszcie obrazu. Sceneria wydała mi się dość monotonna. Za tło "Sektora XVI" ponownie posłużyły wzgórza w Maroko, ale są one jakby mniej trwożące. Charakteryzacja mutantów również nie zachwyca. Zaś muzyka autorstwa Trevora Morrisa, mającego swój udział przy "Ostatnim Samuraju", wyraźnie przeszkadza w odbiorze filmu. Jest co najmniej dwie klasy gorsza od dzieła tomandandy - nie dość, że jest jej mało, to gdy już się pojawia drażni, a nie buduje napięcie. Jest to naprawdę duży minus.

I na koniec to, czego tak bardzo nie lubię pisać przy recenzjach horrorów - film Weisza nie straszy. Nawet nie niepokoi. "Wzgórza Mają Oczy" Alexandre Aji nieco trąciły klimatem starych filmów Cravena. Sequelowi zaś nie udało się to zupełnie. Jedyne momenty, w których skóra może nieco ścierpnąć, to te, gdy nagle z poprzedzonej ciszą ciemności z rykiem wyłania się potwór. Umówmy się, że jest to jednak zabieg bardzo prymitywny. Wtedy to jest hałaśliwie, chaotycznie, a potem równie nagle... głucho. Początkowo akcja rusza z kopyta w niezłym tempie i ze sporą ilością posoki wylewanej z ciał bezbronnych naukowców, jednak im dalej, tym nudniej. I bardziej przewidywalnie...

Ażeby jednak osłodzić nieco obraz filmu Martina Weisza, wspomnę kilka momentów, które nieco mnie poruszyły. Są to przede wszystkim dwie robiące wrażenie sceny - początkowa, z rodzeniem zmutowanego dziecka kanibali, prawdopodobnie przez jedną z dziewcząt Carterów, oraz krótka scena gwałtu na Missy. Nieźle, mimo kiepskich dialogów, prezentuje się również spotkanie kadetów z oszalałym doktorem Reddingiem.

Kto to? Zobaczcie film "Wzgórza Mają Oczy 2", aby się przekonać. Nie będę jednak specjalnie zachęcał do zobaczenia tego obrazu, które nie jest dziełem ani wybitnym, ani nawet dobrym. Jest to przeciętność ze wskazaniem na słabość.

Źródła:
www.filmweb.pl
pl.wikipedia.org

© 2009 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << FILMY