< POSTKULTURA | << FILMY
Ziemia żywych trupów
Ziemia żywych trupów

Ziemia żywych trupów (Land of the Dead)
Produkcja: Francja, Kanada, USA, 2005
Reżyseria: George A. Romero
Scenariusz: George A. Romero
Obsada: Simon Baker (Riley), John Leguizamo (Cholo), Dennis Hopper (Kaufman), Robert Joy (Charlie), Asia Argento (Slack) i inni
Muzyka: Reinhold Heil, Johnny Klimek
Zdjęcia: Mirosław Baszak
Czas: 97 min.

George A. Romero swoją trylogią "Dead Series" wyrobił sobie uznaną markę w świecie kina. Stał się prekursorem gatunków survival horror i zombie apocalypse oraz stworzył niezapomniane, inspirujące dzieła - wręcz klasyki horroru. Do tematyki zombie Romero powrócił w równo dwie dekady po wydaniu ostatniej części pierwotnej trylogii, Dnia żywych trupów. Z przykrością i bólem muszę stwierdzić, że Ziemia żywych trupów nie dorasta do pięt swoim poprzednikom.

"Zombie rozprzestrzeniły się na całej kuli ziemskiej. Garstka ocalałych bez przerwy szuka schronienia przed krwiożerczymi trupami. Jeden z nich, biznesmen Kaufman, schronił się w bezpiecznym apartamencie, innych zaś pozostawiając na pewną śmierć. Wśród nich znajdują się jego podwładni, Cholo i Riley, którzy postanawiają mu się sprzeciwić. Bezwzględny Cholo zamierza wyłudzić od Kaufmana ogromną ilość pieniędzy. Cień na te porachunki rzuca ogrom nieszczęść z jakim bohaterowie filmu będą musieli się zmierzyć, bowiem żywe trupy zajmują coraz większe obszary..." [opis pochodzi z serwisu Filmweb]

Romero od dłuższego czasu próbował doprosić się o fundusze na realizację kolejnej odsłony zmagań ludzi z powstałymi z grobów potworami. Bodźcem do udostępnienia mu pieniędzy okazał się przede wszystkim komercyjny sukces Resident Evil i remake'u - notabene jego filmu - Świtu żywych trupów. Reżyser zrealizował swój film, jednak jego poziom równa się mniej więcej temu ostatniemu. Czyli po prostu jest słabo.

Romero w każdej odsłonie serii o żywych trupach starał się zawrzeć jakiś przekaz i to było wyznacznikiem wysokiej jakości jego filmów. Ziemia... nie ustępuje w tej kwestii prequelom - ustępuje jedynie w głębi tej idei. Z filmu Romero wypływa gorzka konstatacja - pieniądz rządzi światem. Ale na Boga - ile już mieliśmy tego typu produkcji? Gros! Dobrze znana prawda ubrana została jedynie w "zombiaczą" otoczkę, a którą tak naprawdę Romero już nam przekazywał. Zaktualizował ją, to prawda - skrytykował rządzącą obecnym światem korupcję i chciwość, rozprzestrzeniającą się i bezwzględnie atakującą każdy aspekt życia korporacyjność, segregację społeczną. Ale to wszystko już było, jeśli nie u Romero, to w masie innych, znacznie lepszych od Ziemi... produkcji.

Plusem filmu może być natomiast fakt, że zombie stały się permanentną częścią życia walczących z nimi resztek ludzkości. Mało tego - ludzie zaczęli wykorzystywać żywe trupy jako rozrywkę: dosadna jest scena, w której dwóch zombie walczy w zamkniętej klatce o kawałek mięsa, a po chwili wrzucona doń zostaje młoda ulicznica. Zepsucie, wieczna pogoń za bezmyślną rozrywką, bijąca po oczach, irytująca amerykańskość - z krytyką tych kwestii Romero poradził sobie nieźle.

Niestety ogólny zarys fabuły jest sztampowy. Akcja nie trzyma w napięciu, jest przewidywalnie i banalnie, a dialogi - dotąd ogromna zaleta wszystkich filmów Romero - są po prostu słabe i rozdmuchane patosem. Bohaterowie niczym specjalnym się nie wyróżniają, a na uwagę zasługuje jedynie Dennis Hooper w roli zaślepionego pieniędzmi Kaufmana (świetna, ironiczna scena, w której podczas ewakuacji zabiera ze sobą... dwie walizki wypełnione dolarami). Nie najgorzej wypadli także John Leguizamo i Robert Joy, reszta natomiast - mocno przeciętnie, momentami wręcz kiepsko. Do minusów zaliczyłbym także denerwującą, schematyczną muzykę. Zdjęcia - choć mroczne i klimatyczne - to absolutna konwencja.

Na koniec jeszcze słowo o zombiech. W Dniu żywych trupów Romero dał sygnał, że można w nich uruchomić prymitywną inteligencję, opartą zwłaszcza na wspomnieniach. W "Ziemi..." zombie istotnie zaczynają myśleć. Wyraźnie ewoluowały przez lata i rozwijają się, co uwydatnione jest w trakcie filmu. Ludziom coraz ciężej jest z nimi walczyć, bo potrafią się organizować. W efekcie przypuszczają szturm na ostatnią ostoję ludzkości. Sceny z ich udziałem są najmocniejszą stroną filmu Romero, zwłaszcza ta, w której pokonują rzekę. Charakteryzacja, efekty specjalne (znakomite gore!), niezła scenografia zdewastowanego świata, a także - dla smakoszy - epizodyczna rola legendarnego Toma Saviniego, dopełniają udanej produkcji chociaż w tym aspekcie.

Nie zmienia to faktu, że Ziemia żywych trupów jest mocno przeciętnym obrazem o zombie, a w bogatym dorobku George'a Romero uchodzi do miana konfekcji. Technicznie jest nieźle, rzuca się w oczy kilka dobrych pomysłów, ale największa dotąd zaleta wszystkich filmów Romero - niesztampowa, dająca do myślenia fabuła - została spłycona na rzecz często kulejącej akcji i pretensjonalnych rozmów przeciętnie grających aktorów. Tak sobie.

Moja ocena: 5/10

© 2010 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << FILMY