< POSTKULTURA | << FILMY
Zima żywych trupów (Winter of the Dead/Kuolleiden talvi)
Zima żywych trupów

Zima żywych trupów (Winter of the Dead/Kuolleiden talvi)
Produkcja: Finlandia 2005
Reżyseria: Markus Heiskanen
Muzyka: Matias Puumala
Obsada: Pasi Martikainen (Toni), Kirsti Savola (Marika), Antti Riuttanen (Risto), Teemu Salonen (Kylähullu)
Czas: 36 min.

Dzisiaj przed Wami rozpościera się recenzja filmu postapokaliptycznego ale filmu postapokaliptycznego innego niż większość tego typu produkcji ;-). Bo moi drodzy nie jest to SF ani film sensacyjny, jest to... horror!

Tak horror co może was zaciekawić jeśli do tej pory nie spotkaliście się z horrorem należącym do "subgatunku" filmowego, który opowiada o walce ludzi o przetrwanie w realiach dopiero co zakończonej wojny atomowej. Druga rzecz, która wyróżnia tą produkcję na tle innych postapokaliptych filmów jest fakt, że pochodzi ona z Finlandii - kraju który raczej kojarzy się nam z posiadaną przez nas komórką i pewną wódką, a nie koniecznie z kinematografią w szczególności tą postnuklearną ;-).

Winter of the Dead jest produkcją całkowicie amatorską... Tak, tak, to film amatorski ale zanim przestaniecie czytać recenzje ze względu na to, że film amatorski równa się dla was "kiepski film - którego nawet patykiem nie wolno tykać" - nie róbcie tego, lecz przeczytajcie ją do końca. Bo ta produkcja na tle wszelkiego rodzaju amatorskich dzieł filmowych, a w szczególności amatorskich filmów grozy prezentuje się zadziwiająco dobrze i jest niezwykle interesująca. O czym opowiada dokładnie ten 35 minutowy film? Opowiada o żywych trupach które powstały z grobu w jednym, jedynym tylko celu - w celu konsumpcji mięsa żywych ludzi...

Zapytacie żywe trupy? A co to ma wspólnego z wojna atomową? Ma i to sporo, czego dowiadujemy się już na początku filmu gdy bohater opowiada nam dlaczego znalazł się w takiej a nie innej - dosyć "ciężkiej" sytuacji. Z jego słów dowiadujemy się, że wybuchła wojna która pogrążyła cały świat. Mieszkańcy Finlandii liczyli na to, że ich kraj nie będący stroną konfliktu ocaleje. Niestety promieniowanie, które nadeszło ze wschodu oprócz normalnych efektów których można było się spodziewać przyniosło jeden nie oczekiwany - zamieniło część ludzi w zombie. Jedynie nieliczni, którzy z jakiś nie znanych przyczyn okazali się na to nietypowe promieniowanie odporni - ocaleli i w miarę możliwości zaczęli walczyć o przeżycie. Tak jak nasz bohater Tony.

Co robi Tony? Jak sobie radzi? Żyje jak może - z dnia na dzień w małej letniskowej chacie, w której posiada niewielki agregat zasilający telewizor i własną saunę, która zapewnia mu chwile "normalności" i odpoczynku. Tony poza tym poluje na zombie - starając się zabić ich jak najwięcej. Od czasu do czasu odwiedza swojego przyjaciela Risto, z którym popija bimber i rozmawia o tym ile, gdzie i kiedy zabił zombie. Sytuacja zmienia się z chwilą gdy na drodze Tonego pojawia się pewna dziewczyna, która okazuję się być również jedną z ocalałych.

Film jak na amatorską produkcje prezentuje się świetnie, choć nie jest to genialne dzieło. Nie jest to film, który przejdzie do historii, ale w porównani z innymi filmami nakręconymi przy pomocy "chałupniczych" metod wygląda świetnie. Na uwagę zasługuje montaż i dosyć pomysłowe ujęcia kamery - na przykład strzał w kierunku zombie i po chwili ujęcie na spadająca łuskę. Niby nic nadzwyczajnego, ale w amatorskich dziełach rzadko spotyka się pomysłowe ujęcia ;-). Charakteryzacja "potworów" jest naprawdę dobra, choć niektóre zombiaki wyglądają dużo gorzej od reszty.
Gra aktorów? No cóż Oskara albo Złotej Palmy to oni raczej na 1000% nie dostaną ;-) Choć gra aktora odtwarzającego role Risto wypada dosyć przekonująco i ciekawie. Sceneria wygląda naprawdę dobrze, zakrwawione zombie świetnie kontrastują z ośnieżonymi pustkowiami. Poza tym "nuklearna" zima i właśnie ośnieżone "pustkowia" są dużo bardziej prawdopodobne w razie prawdziwej zagłady niż pustynia.

Niestety jednak mimo, że "otoczenie naturalne" wypada dobrze to już "obiekty" - czyli w tym wypadku chaty naszych bohaterów wyglądają zbyt sielankowo i w żadnym wypadku nie sprawiają wrażenia twierdz oblekanych przez nieumarłych. Muzyka jak to muzyka w amatorskich dziełach, nie jest świetna ale bardzo dobrze pasuje do tego co widzimy na ekranie. Gdy mamy wzruszający moment muzyka jest typowa do tego. Gdy moment patetyczny i wzniosły - to muzyka również taka właśnie jest. Ot dobra rzemieśnicza robota bez rewelacji. Zombie są zabijane bez emocji i bez zbędnych ceregieli - co można zaliczyć na plus :-).
Tony, który od tej ciągłej walki, wydaje się pozbawiony uczuć i wszystko sprowadza do "suchej kalkulacji" - jest bardzo dobrym typem bohatera i wypada przekonywująco, bo przecież każdy człowiek, który musi walczyć o przeżycie myśli przede wszystkim o sobie. Do minusów jak już napisałem należy zaliczyć grę pozostałych aktorów, która mogła by być lepsza. A także charakteryzacje niektórych zombie.
W filmie jest też pełno różnych nieścisłości i jednym słowem "głupot". Choć nie jest to film w pełni profesjonalny, to jednak autorzy mogliby dopracować scenariusz.

"Kuolleiden talvi" jest wart polecenia każdemu fanowi klimatów postnuklearnych w szczególności ze względu na ośnieżony "westland" i to że dobrze spojrzeć na gatunek "postapo" od strony horroru nawet tego amatorskiego.

Ciekawe Cytaty ;-):

Nie ma miejsca na przyjaźń w świecie przyszłości.

- Może kule go nie powstrzymają?
- Gówno prawda.

Film można ZA DARMO i LEGALNIE pobrać z tej strony: www.kapsi.fi.

Jest on w oryginalnej - fińskiej wersji językowej z angielskimi napisami. Napisy polskie można pobrać tu: napisy.org.

© 2007 Zrecenzował Marek 'KeniG' Grzymała

< POSTKULTURA | << FILMY