< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Siergiej Niedorub - Czerwony wariant

Okładka powieści 'Czerwony wariant' Autor: Siergiej Niedorub
Tytuł: Czerwony wariant
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 2018
Liczba stron: 352
ISBN: 978-83-66071-14-8

Obserwując uczucia, jakie fani powieści z Uniwersum Metro 2033 do nich mają, nasuwają się skojarzenia z polską sceną polityczną. Albo bezkrytyczny entuzjazm, albo też skrajna wrogość do istniejących tam zjawisk i zachowań. To pierwsze odnosi się do "stalkerów z metra" ubranych w kombinezon OP-1 z kałachem w ręku. To drugie do świata jaki wykreował Dmitrij Głuchowski, a rozbudowali pozostali autorzy. Zwłaszcza gdy akcja wychodzi poza tunele, na zewnątrz. Że jakieś fantasy, że jakieś dziwne istoty, i w ogóle jakoś nie tak jak być powinno. Czyli tylko metro i obowiązkowi stalkerzy, dokonujący w nim bohaterskich czynów. Oczywiście z kałachem w łapie, ubrani w OP-1.

Tymczasem nie wszyscy autorzy powieści Uniwersum Metro 2033, które ukazały się w Polsce, szli z tymże trendem. Reset jaki wcisnęła przyroda, pobudzona atomowymi eksplozjami oraz użyciem broni biologicznej i chemicznej (w tym nanotechnologii), osiągnął swoje apogeum w trylogii Denisa Szabałowa Prawo do... w postaci podróży między wymiarami czasu i przestrzeni. Stąd rozpoczęcie cyklu powieści Uniwersum Metro 2035, otworzyło nowe możliwości przygód w tym świecie. Ale Siergiej Niedorub w Czerwonym wariancie na szczęście nie wznosi się na "wyżyny kreatywności". Niebezpieczne stwory w jego powieści pojawiają się w rozsądnej ilości, stalkerów zaś jest tylko kilkuosobowa grupka. Za to w tunelach - tym razem metra w Kijowie - unosi wszechobecna podejrzliwość oraz strach, maskowany pozorami ładu i porządku.

Co jest powodem tych lęków?

Oczywiście modny dziś w postępowych kręgach "lęk przed obcym". Niedorub jednak, nie rozwodzi się ckliwie nad ludźmi którzy są tacy, choć przecież według oświeconych mędrków powinni być inni. Świat pozoru, kłamstwa oraz ułudy w jakim żyją mieszkańcy kijowskiego metra, został w Czerwonym wariancie podany bez nachalności i cyrkowych przechyłów w stronę bogactwa poglądów, znanych z powieści Głuchowskiego. Ludzie tam po prostu żyją, chcąc przetrwać kolejny dzień, nie bawiąc się w wyznawanie wymyślnych ideologii przedwojennego świata. Ta pozorna normalność daje jednak dobre podglebie, na którym może wykiełkować niespodziewana tajemnica i realne zagrożenie, które przecież zawsze jest źródłem w/w lęków.

Z oczywistych powodów nie mogę zdradzić, jaki to haczyk tajemnicy w Czerwonym wariancie zastosował autor. Przyznam jednak, że po odlocie jaki zaserwował Szabałow, tu wszystko wydaje się logicznie i niepokojąco prawdopodobne. Natomiast brak jest w tej powieści pierwiastka ukraińskości, bo jej akcja przecież dzieje się w Kijowie. Czytając powieść Niedoruba ma się wręcz czasami poczucie konsumpcji bigosu, który ugotowano z wielokrotnie wymoczonej w wodzie kiszonej kapusty. Nie ma tam nic, co wyraziście identyfikowało by kraj, miasto oraz społeczność żyjącą wiele metrów pod ziemią, tak jak w powieściach rosyjskich autorów. Wystarczyło przeczytać choćby parę stron Dziedzictwa przodków Surena Cormudiana, by wejść w skórę twardych i dumnych (choć jest też i gnida) żołnierzy piechoty morskiej. Rosyjska duma została tam sprytnie odfiltrowana z sowieckich naleciałości, ale też i z putinowskiego napinania muskułów bandyty na ciemnej ulicy któremu się wydaje, że jest Alem Capone. W Czerwonym wariancie brak zaś jest tej Ukrainy, jaką choćby zna polski czytelnik (i nie mam tu na myśli tylko przykrych doświadczeń), zupełnie jak brak jest Włoch, zwłaszcza w drugiej powieści Tulia Avolego Krucjata dzieci. Parafrazując więc słowa samego prezydenta Rosji Władimira Putina "takie metro jak w tej książce, mogło by być w każdym metrze". Choć może taka jest ta dzisiejsza Ukraina, zawieszona gdzieś między wschodem a zachodem, a ludzie tam mieszkający jedynie czego chcą to jakoś się urządzić i żyć.

Właśnie, to jest przecież założenie nowego Uniwersum Metro 2035. Czas walki o przetrwanie w ciemnych tunelach metra czy schronów się skończył. Teraz trzeba zacząć żyć. Nadal w pod ziemią, lub na jej powierzchni, dzieląc przestrzeń ze zmutowanymi istotami, ale też i ludźmi którzy są podobnie jak wojna. Zawsze tacy sami.

© 2018 Marek 'Squonk' Rauchfleisch

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA