< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Mira Grant - Przegląd Końca Świata. Deadline

Mira Grant - Przegląd Końca Świata. Deadline Autor: Mira Grant
Tytuł: Przegląd Końca Świata. Deadline
Oryginalny tytuł: Deadline
Wydawnictwo: SQN
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Data wydania: 2013
Liczba stron: 504
ISBN: 978-83-7924-066-1

Zeszłoroczny "Przegląd Końca Świata. Feed" okazał się objawieniem w światku literatury postapokaliptycznej. Inteligentny, wciągający, świetnie napisany. Nie dziwota, że jego kontynuacji wyczekiwałem z napięciem bliskim oglądaniu "Grawitacji" Alfonso Cuaróna. I, czemu sam się nieco dziwiłem, byłem spokojny o jej wysoki poziom. Zgodnie z oczekiwaniami "Deadline" nie zawiódł mnie. Sequel "Feed" nie ustępuje mu absolutnie w niczym, a Mira Grant po raz kolejny daje nam posmakować swego nieprzeciętnego talentu. Proszę Państwa, uwaga: r-e-w-e-l-a-c-j-a!

Akcja powieści rozgrywa się kilka miesięcy po wydarzeniach kończących "Feed". Shaun wciąż nie może się pozbierać po odejściu Georgii. Stracił zapał do pracy, prawie w ogóle nie wychodzi w teren, wielu ludzi - nawet ci z najbliższego otoczenia - sądzi, że traci kontakt z rzeczywistością. Zdaje się, że żyje jedynie po to, żeby pomścić śmierć siostry. Prowadzona przez niego platforma blogowa "Przegląd Końca Świata" działa jednak prężnie, głównie dzięki jego oddanym współpracownikom. Wspólnie wpadają na trop międzynarodowego spisku, w który zamieszane jest wszechmocne Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób. Nieoczekiwane pojawienie się wśród nich uznanej za zmarłą byłej pracownicy CZKC sprowadza na nich śmiertelne niebezpieczeństwo.

Fabuła "Deadline" jest jeszcze gęstsza i bardziej mroczna niż w poprzedniczce. Na pierwszy plan wysuwa się intryga - wycyzelowana, rozpisana niczym w najlepszych powieściach detektywistycznych. Mira Grant wciąga czytającego w pieczołowicie utkaną fabułę. Jest jak pająk, który nicią słów owija zapętlonego w sieć opowieści czytelnika. Grant bawi się storytellingiem i muszę przyznać, że jest w nim niezrównana. Od "Deadline" naprawdę trudno mi się było oderwać. Niemal pięćsetstronicową książkę pochłonąłem w rekordowo krótkim czasie. Niemniej daleko mu do pospolitego czytadła z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze to książka pierwszorzędnie napisana - językiem jeszcze barwniejszym, jeszcze bardziej obfitym niż "Feed". Tak jak winno się pisać poczytny blog. Po drugie ze względu na wspomnianą "lepką" intrygę, po trzecie - świetną narrację, po czwarte zaś pieczołowity portret głównego bohatera.

Na tronie pierwszoplanowej postaci zasiadł Shaun Mason, objawiając się jako król cynizmu i ciętej riposty, ale i bezpośredniości, którą cenić zwyczajnie należy. Przeżywa wewnętrzne rozterki - staje się obiektem czyichś westchnień, ale i boleje po utracie George'a, jak zwykł nazywać swoją siostrę. Ta jednak nie umarła całkowicie... Więcej powiedzieć się nie odważę, by nie zepsuć Wam przyjemności z lektury. Tak czy owak znów w przypadku "Przeglądu Końca Świata" mamy do czynienia ze znakomitym rozpisaniem protagonisty. Na tyle wyczerpująco, by wyrobić sobie o nim szeroki pogląd, na tyle interesująco, by nie znudził się w kontekście zwieńczenia trylogii. Drugoplanowe postaci Grant opisała także wyraziście i łatwo je zapamiętać. Pojawiły się nowe lub ujawniły znane już, ale dotąd spowite mgłą tajemnicy. Finał zaś intryguje niejednoznacznością. Ale ciii...

Wyrazisty przekaz pierwowzoru o rzetelności dziennikarstwa stanął na równi z dość tuzinkowym, ale zawsze aktualnym przesłaniem o sile rodziny i przyjaźni. I oczywiście walce z systemem. Załoga "Przeglądu Końca Świata" stara się przekazywać prawdę, co nie przysparza jej popularności wśród władz CZKC. "Żywa czy martwa, prawda nie odpoczywa." A potężne CZKC jak na instytucję rządową przystało ma swoje tajemnice i brzydkie zagrania. Gdy Shaun i pozostali blogerzy zaczynają je odkrywać, Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób kontratakuje za pomocą wirusa Kellis-Amberlee. "Deadline" to w dużo większym stopniu polityczny thriller niż horror. Zombie są w nim - podobnie zresztą jak w "Feed" - narzędziem, naturalnym elementem świata przedstawionego, integralną częścią tła dla rozgrywanych wydarzeń. Nie (tylko/głównym) antagonistą. Żywi są groźniejsi od nieumarłych. Zabieg to niekoniecznie popularny w utworach z gatunku zombie apocalypse. Tym większe słowa uznania dla autorki.

Mira Grant swoim sposobem komponowania powieści - choć to porównanie na wyrost - przypomina mi nieco Johna le Carré. Z zachowaniem wszystkich proporcji i odnosząc się do wybitnego brytyjskiego pisarza wyłącznie analogicznie - ona również potrafi tak zręcznie uwikłać czytelnika w zawiłe meandry opowieści, żeby wydobył on z niej zaskakujące, drugie dno. Tak było z "Feed" i tak jest z jego kontynuacją. "Przegląd Końca Świata. Deadline" to książka napisana jednocześnie z wnikliwością rzetelnego dziennikarza i soczystym blogerskim sznytem. Zaraża jeszcze skuteczniej niż wirus Kellis-Amberlee; wciąga niczym drażnienie się z zombie. Postapokalipsa w najlepszym wydaniu. Polecam!

© 2013 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA