< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Andriej Diakow - Do światła

Okładka powieści Do światła Autor: Andriej Diakow
Tytuł: Do światła
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 2012
Liczba stron: 328
ISBN: 978-83-61428-69-5

Petersburskie metro, ludzie żyją w jego tunelach kryjąc się przed mutantami oraz radiacją panującą na zewnątrz. Pewnej nocy dostrzegają jednak światło na horyzoncie. Co to może być? Ocaleli z innego metra? Z innego kraju? A może to przybywa pomoc i koszmar życia w podziemiach się skończy? Może to wybawcy dają im znać by do nich przyszli, że mogą im pomóc, zabrać w miejsce nie skażone promieniowaniem? Ludzi nieomal oślepiło to "światełko w tunelu". Zbiera się grupa stalkerów by w imieniu podziemnej społeczności metra przebyć długą i niebezpieczną drogę po powierzchni, do Kronsztadu. Odnaleźć źródło światła i nadziei. W grupie śmiałków nie brakuje postaci wyjątkowych. Jeden z zieloną cerą, drugi z pasją do przedwojennej technologii, trzeci nieletni, czwarty chory, piąty mocno wierzący, a jeden ze stalkerów ma nawet piersi. Prowadzi ich doświadczony Taran, z którym podróżuje i przy okazji się szkoli 12 letni chłopak Gleb. Wszyscy pchani do przodu przedzierają się do źródła światła, udając twardych i obojętnych profesjonalistów, w rzeczywistości jednak każdy z nich ma nadzieje, że odkrycie źródła otworzy im drogę do lepszego jutra.

Petersburskie metro jest fanom serii "Metro 2033" już nieco znane. W książce "Piter" przeszliśmy przez nie od końca do końca, poznając jego najciemniejsze zakamarki. Jednak świat nie składa się tylko z podziemnych tuneli. Jest jeszcze inny. Diakow uzewnętrznił "metro" i to dosłownie. Z 326 stron książki tylko około 90 dotyczy podziemnych tuneli, a na 236 stronach akcja toczy się na powierzchni. Nie oznacza to jednak, że książka na tym traci. Czyta się ją lżej niż wcześniejszego "Pitera", bowiem akcja jest płynna i nie uświadczy się tu przy nudnawych momentów. Bohaterowie poruszają się po otwartym terenie, więc jest tu nieco więcej oddechu niż w "Metrze 2033". Jednak sama atmosfera i klimat książki "Do światła" są bardzo podobne. Gdyby nie to, że na książce jest nazwisko autora, można by ją spokojnie wziąć za kolejne dzieło pana Dmitrija, który postanowił by dla odmiany akcja jego nowej powieści toczyła się na powierzchni.

Jedyne do czego można się przyczepić, i jest to raczej moja osobista opinia, to nie wykorzystany potencjał zetknięcia się ludzi z podziemi z otwartym terenem. Po za jednym epizodem, gdy główny 12 letni bohater dostaje zawrotów głowy na widok nieba (czyli braku sufitu) nie ma niczego po za tym, żadnego napadu lęku, pomyłki czy niepokoju z tego powodu. Brakowało mi trochę tego braku jakichkolwiek objawów "choroby powierzchniowej". Żadnych dyskretnych spojrzeń w górę, przemyśleń na ten temat itd.

Książkę polecam wszystkim fanom serii "Metro 2033", a także osobom, które nie przeczytały poprzednich książek z tego cyklu. Nie ma tu bowiem niejasności, które uniemożliwiały by delektowanie się lekturą. Jako miły gratis dodana została 16 stronicowa "Ewangelia według Artema" napisana przez Dmitrija Głuchowskiego, będąca dopełnieniem zakończenia książki "Metro 2033".

© 2012 Zrecenzowała 'Pucka'

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA