< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Brian Keene - Miasto żywych trupów

Okładka książki 'Miasto żywych trupów' Autor: Brian Keene
Tytuł: Miasto żywych trupów
Oryginalny tytuł: City Of The Dead
Wydawnictwo: Amber
Tłumaczenie: Jaworska Monika
Data wydania: 2009
Liczba stron: 264
ISBN: 978-83-241-3419-9

Filmowe i książkowe sequele można umownie podzielić na kilka typów. Jeden to po prostu dobry utwór, mniej lub bardziej zakorzeniony w prequelu. Inny folguje zasadzie "mocniej! szybciej! więcej!". Jeszcze inny próbuje - zazwyczaj dość indolentnie - wyjaśniać fabularne meandry poprzednika. I Miasto żywych trupów Briana Keene'a jest taką właśnie przekombinowaną kontynuacją Nocy zombie.

Znani czytelnikowi z pierwszej części bohaterowie dostają się do twierdzy, wieżowca należącego do ekscentrycznego milionera. Tam łapią oddech przed zbliżającą się nieuchronnie, ostateczną potyczką, ale i muszą poradzić sobie z wyzwaniami życia w specyficznej społeczności (megalomanów, szalonych naukowców i pospolitych gnid). Tymczasem żywe trupy - nie tylko ludzi, ale i zwierząt - opanowały już większość świata i przegrupowują siły...

Keene dzięki niezgorszym umiejętnościom pisarskim znów sprawnie panuje nad fabularną materią. Unika wtórności, mimo że większość akcji rozgrywa się w jednej, zamkniętej przestrzeni. Poziom gore może nie jest tak wyśrubowany jak w "Nocy zombie", za to bardziej wysublimowany (pierwszy raz spotkałem się z wariacją na temat nekrofilii z udziałem gadającego umarlaka). Poza tym jednak autor kluczy i kluczy - niewiele z tego wynika, a tylko rozwadnia akcję. Porusza się przy tym po dość grząskim gruncie, żeniąc magię z wątkami biblijnymi i uprawiając... sam nie wiem jak to nazwać - coś na kształt teologii faunistycznej? (Zwierzęta mają duszę, bo mają mózgi (!)). Szczęśliwie jednak bagna śmieszności udaje mu się uniknąć.

Miasto żywych trupów trochę przypomina mi film [Rec] 2. Tam też zmarnowano potencjał pierwszej odsłony cyklu, niepotrzebnie próbując dociekać genezy zaistniałych wydarzeń. Zaowocowało to bełkotliwą przeciętnością. I tak jest z książką Keene'a.


Tweet

© 2015 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA