< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Tullio Avoledo - Korzenie niebios

Okładka powieści 'Korzenie niebios' Autor: Tullio Avoledo
Tytuł: Korzenie niebios
Tłumaczenie: Piotr Drzymała
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 2013
Liczba stron: 608
ISBN: 978-83-63944-08-7

"- Fubard?
Durand uśmiecha się.
- Gra słów. FUBAR Day. Czy pan wie, co to jest sytuacja FUBAR, ojcze Daniels?
- Przyznaję się do niewiedzy.
- W amerykańskim żargonie wojskowym trudne sytuacje są... były... określane skrótami (...). Akronim FUBAR oznacza sytuację najgorszą: Fucked Up Beyond All Recognition, (...) [czyli] sytuację tak fatalną, że lepiej zrównać wszystko z ziemią i zacząć od początku. FUBAR Day...
- To, co my nazywamy Wielką Zagładą.
- Właśnie, wy."

Powieści wydane pod szyldem Uniwersum Metro 2033 nie są tytułami wybitnymi, należy to uczciwie przyznać. Pisane nierzadko przez początkujących pisarzy przypominają - zachowując wszelkie proporcje - twórczość fanowską. Niemniej właśnie ta cecha wydaje się dla fanów fantastyki postapokaliptycznej najważniejsza. Książki z akcją umiejscowioną w świecie wykreowanym przez Dmitrija Głuchowskiego czyta się jednym tchem, wiele się w nich dzieje, pełne są mięsistych bohaterów oraz scen niemal wyjętych z najlepszych gier i filmów science fiction. Na tle wydanych dotąd w Polsce powieści z Uniwersum Metro 2033, Korzenie niebios autorstwa włoskiego pisarza Tullio Avoledo są tytułem wyjątkowym.

Wyjątkowym z kilku względów. Primo - osoba autora. Tullio Avoledo nie jest w świecie literatury postacią anonimową. To pisarz u nas może niekoniecznie znany, ale za granicą cieszący się szacunkiem i mający w swym portfolio kilka docenionych utworów. Już sam ten fakt sprawia, że Uniwersum Metro 2033 zyskuje nową jakość. Oto umiejętności doświadczonego autora wzbogacają niejako świat Głuchowskiego. To bowiem rosyjski pisarz był dotąd bezsprzecznie najlepszym autorem książek osadzonych w dystopijnej rzeczywistości. Avoledo to dla niego w pewnym sensie konkurencja. Konkurencja w kwestii kunsztu.

W tym aspekcie uwidacznia się drugi czynnik, stanowiący o niecodzienności Korzeni niebios względem pozostałych tytułów z uniwersum. Język jakim napisana jest książka Avoledo to kosmos w porównaniu do "Pitera" czy dzieł Diakowa. Są w powieści Włocha fragmenty, w które wczytywałem się jak zahipnotyzowany. Przepiękne, językowo bogate, zbliżone niemal do poetyckiej prozy; naszpikowane cytatami, którymi człowiek aż chce się pochwalić, że je poznał. Szkoda, że autor nie trzyma równego poziomu przez wszystkie strony i trochę za bardzo filozofuje w końcówce, ale nie wymagajmy za wiele. Wydaje się, że "Korzenie..." są swego rodzaju odskocznią Avoledo, rozgrzewką przed poważniejszym wyzwaniem. Niemniej poniżej pewnego jakościowego pułapu nie schodzi ani na moment.

Wychodzi natomiast z czeluści. Tym razem nie podziemnej kolejki, a watykańskich lochów. Akcja w większości rozgrywa się w zasypanych śniegiem nuklearnej zimy Włoszech. Tak wielu wydarzeń przedstawianych nie w dusznych kazamatach lub metrze, ale na powierzchni - też jeszcze w świecie Głuchowskiego nie było. Inspirująca jest także pomysłowość autora, tak co do kreowania przygód, jak i ich uczestników. Przeciwnicy, z którymi zmierzyć muszą się pierwszoplanowi bohaterowie to postaci ambiwalentne. Ich egzystencja, działanie w postatomowej rzeczywistości motywowane są niejednym czynnikiem, z których wola przetrwania nie jest wcale tym najważniejszym. A i sami protagoniści to złożone osobowości, pełne sprzeczności i własnych demonów; osoby, dla których mechanizm wyparcia stał się obiektywem postrzegania rzeczywistości.

Avoledo przez pryzmat głównego bohatera, ojca Danielsa, zagłębia się w intymne wszechświaty tych pieczołowicie rozpisanych postaci. Na powierzchnię jego rozważań wypływa kryzys wiary, nie tylko tej w sensie teologicznym czy transcendentalnym, ale i mocno osobistym lub po prostu czysto społecznym. Do rewolucyjnych wniosków raczej nie dochodzi, ale skłania do refleksji. Choć może nie w sposób jaki, można przypuszczać, sobie założył. Korzenie niebios to bowiem taki postapokaliptyczny, lepiej napisany Dan Brown. Z tą różnicą, że potrafi poruszyć, a nie tylko zaciekawić.

Ciekawa propozycja, oby więcej takich "w klimatach". I w Uniwersum Metro 2033.

© 2013 Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA