< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Andy Weir - Marsjanin

Okładka powieści 'Marsjanin' Autor: Andy Weir
Tytuł: Marsjanin
Oryginalny tytuł: The Martian
Wydawnictwo: Akurat
Tłumaczenie: Marcin Ring
Data wydania: 2014
Liczba stron: 384
ISBN: 978-83-7758-817-8

Mars intrygował ludzkość na długo wcześniej zanim pojawił się choćby cień możliwości, że ta kiedykolwiek zdoła nań dotrzeć. Czerwona Planeta - ta na której mogło pojawić się życie - stała się pożywką zwłaszcza dla twórców science fiction. Także dla amerykańskiego naukowca Andy'ego Weira, gdzie osadził akcję swej debiutanckiej - a co ważniejsze: wcale udanej - powieści, zatytułowanej Marsjanin.

Weir snuje wizję niedalekiej przyszłości, w której ekspedycje marsjańskie staną się oczkiem w głowie NASA. Nie dość, że przeprowadzane z pełnym powodzeniem (ludzie w końcu stają na powierzchni Marsa), to jeszcze z godną podziwu regularnością. Jedna z nich musi zostać przerwana z powodu burzy piaskowej. Dla jej uczestnika, Marka Watneya, kończy się jednak bardzo pechowo - choć poważnie ranny, przeżywa, ale zostaje uwięziony na powierzchni planety. Pozostali przekonani, że nie żyje nie wracają po niego, musi więc zdać się na swoje umiejętności i wolę przetrwania. Jak się okazuje jest szansa na powrót do domu, bowiem także i NASA odkrywa, że Mark przeżył.

Mój redakcyjny kolega określił książkę Weira w trzech słowach: akcja, akcja, akcja. Istotnie, tej w Marsjaninie nie brakuje. Cały storytelling opiera się na budowaniu i utrzymywaniu napięcia. Weir dzięki sprawnemu warsztatowi nie zanudza czytelnika naukowym bełkotem, tłumacząc liczne opisy fizycznych, chemicznych i wszelkich innych procesów bardzo przystępnie, niekiedy wręcz nonszalancko, o czym nie omieszka wspomnieć on sam ("To skomplikowane, ale wierzcie mi na słowo, że tak właśnie jest.") lub tłumacz w przypisie ("Autor często stosuje mocne uproszczenia."). Niemniej jednak jest przekonujący i wierzy mu się, a przez to czyta się Marsjanina z autentycznie zapartym tchem. Już dawno żadna książka nie poczyniła takich wypieków na mojej twarzy. Kto wie, może przygotowywana adaptacja filmowa będzie zdolna rywalizować z samym "Apollo 13"?

Książka promowana jest jako "science fact", ponieważ Mark każdą swoją decyzję potrafi poprzeć naukowymi argumentami, które w teorii powinny mieć zastosowanie w praktyce. Nierzadko jednak Marsjanin skłania się bardziej w stronę "fiction", zwłaszcza w kontekście konstrukcji głównego bohatera. Watney dość gładko przechodzi nad faktem, iż pozostał zależny wyłącznie od swoich umiejętności, później napotyka sytuacje, które większość ludzi po prostu by złamały. Tutaj dostrzegam pewną słabość powieści, można ją jednak łatwo przekuć na pochwałę hartu ducha i potęgi nauki. Watney umysł ma bowiem tęgi i udaje mu się wyjść z wielu kłopotów obronną ręką właśnie dzięki niemu i nieziemskiej woli przetrwania.

W Marsjaninie zaglądamy też za kulisy pracy NASA, choć jej obraz nie odbiega od wykreowanego dotąd w popkulturze. Zawsze w mojej opinii godna podziwu - zarówno w rzeczywistości fikcyjnej jak i realnej - jest determinacja w niesieniu pomocy jednostce przez całe państwo (a nawet państwa, USA otrzyma pomoc z dość niespodziewanej strony - ale to akurat polityczna poprawność). Całości brakuje jednak patosu, co wielce się Weirowi chwali. Natomiast najbardziej prorocza wydaje się jego redefinicja pojęcia "marsjanin", która ma szansę na faktyczne zaistnienie.

Co przyniesie przyszłość - zobaczymy. Trzymam kciuki za NASA równie mocno jak trzymałem za Watneya. Marsjanina Andy'ego Weira uważam zaś za propozycję wielce przyjemną i godną rekomendacji, nieco przywodzącą na myśl Robokalipsę Daniela H. Wilsona - mainstreamową w najlepszym tego słowa znaczeniu, tj. niegłupią, wciągającą i świetnie wykonaną, mimo ambicji czysto rozrywkowych. Bardzo fajna książka, polecam.

© 2014 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA