< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Szymun Wroczek - Piter

Okładka książki 'Piter' Autor: Szymun Wroczek
Tytuł: Piter
Wydawnictwo: Insignis
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Data wydania: Polska 2011
Liczba stron: 600
ISBN: 978-83-61428-46-6

"- Nikt nie chciał wojny. To znaczy byli różni tam surwiwalowcy, goci i inni tacy - ale oni też nie chcieli wojny. Oni po prostu wyczuwali Jego pragnienie. (...) To Ono chciało wojny. Ono, a nie my.
- Ono, czyli kto?
(...)
- Metro..."

Zapoczątkowany w 2009 roku przez Dmitrija Głuchowskiego, projekt Uniwersum Metro 2033 to seria książek, będących kontynuacją idei zawartej w popularnej powieści science-fiction Metro 2033. Ta na dobrą sprawę kanoniczna już lektura w "klimatach" postapokalipsy stała się inspiracją dla równo dwudziestu już wydanych pod szyldem Uniwersum Metro 2033 powieści (oraz zbioru opowiadań autorstwa czytelników rosyjskiej strony internetowej projektu), a także trzech utworów, które zostaną wydane w Rosji w pierwszym kwartale bieżącego roku (dane z początku stycznia 2012).

Autorzy zdołali dotąd opisać szereg lokalizacji, sukcesywnie rozbudowując poatomowy świat, wykreowany przez Głuchowskiego - poza Moskwą m.in. Kijów, Krasnodar, Soczi, gros rosyjskich obwodów, a nawet Wielką Brytanię, Antarktydę i Afrykę (w planach są książki rozgrywające się m.in. w Charkowie, Kazaniu, Mińsku i Włoszech). Książka Piter, rosyjskiego pisarza ukrywającego się pod pseudonimem Szymun Wroczek, jest chronologicznie trzecią częścią Uniwersum Metro 2033 (nie licząc książek Głuchowskiego), natomiast pierwszą wydaną w Polsce.

Akcja powieści rozgrywa się w jednym z najbardziej znanych rosyjskich miast, Sankt Petersburgu ("Piter" to zdrobnienie nazwy miasta). Dokładniej - jak można się domyślić - w tunelach metra "Wenecji Północy", gdzie grupie szczęśliwców udało się przetrwać nuklearną pożogę. Tam, na jednej ze stacji, poznajemy Iwana, głównego bohatera powieści. Iwan jest diggerem (w skrócie i pewnym uproszczeniu można go określić mianem zwiadowcy) i właśnie ma zamiar się ożenić. Nim jednak powie sakramentalne "tak" będzie musiał odzyskać dla swojej stacji generator prądu, który ktoś ukradł w noc poprzedzającą jego ślub, zabijając przy okazji jednego z jej mieszkańców. Będzie to rzecz jasna początek dłuższej przygody, podczas której diggerowi przyjdzie zmierzyć się z niejednym niebezpieczeństwem, które skrywa w sobie petersburskie metro.

Po lekturze książek Głuchowskiego moje wymagania względem powieści, która weszła do koordynowanego przez niego projektu, były wysokie. Z tego powodu Piter rozczarował mnie. Przykro jest takimi słowami zaczynać ocenę utworu, niemniej fakty są niezaprzeczalne (przynajmniej dla mnie) - książka Wroczka jest co najmniej klasę gorsza od pierwszej czy drugiej części Metra. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że utwory Głuchowskiego muskają doskonałość, Piter, choć wypada przy nich blado, kompletną ramotą nie jest i z pewnością znajdzie swoich zwolenników.

"Historia to nieprzyjemności, które przydarzyły się komuś innemu..."

To, co przekonuje, to z pewnością rozmach z jakim autor potraktował petersburskie metro. Dokładność opisów stacji i miasta, topografia społeczności, zróżnicowane postawy socjalno-moralne - to wszystko sprawia, że książka łapie "epicki oddech". Wroczek skrupulatnie - wręcz z pietyzmem - portretuje obywateli każdej, będącej państwem-miastem stacji, na którą zawita Iwan, co daje szeroką panoramę obrazu mieszkańców postapokaliptycznej przyszłości. Ciekawie prezentują się także bohaterowie, którzy - choć mocno stereotypowi i jednowymiarowi - dają się polubić i łatwo jest się z nimi zżyć. Co prawda Wroczek razi ostentacją i dosłownością (motyw przyjaźni skina Ubera i czarnoskórego Mandeli), jednak nie raz zaskakuje trafnym spostrzeżeniem. Ujęły mnie zwłaszcza obserwacje kobiet ("Kobiety! Dopóki nie powiedzą sobie "teraz można", nie mogą być szczęśliwe".) i wciągające monologi starego Wodianika, stanowiącego pewną wariację na temat jednego z bohaterów Metra 2033, Chana. Szkoda, że nie ma tego więcej, Wroczek skupia się bowiem głównie na akcji, a jej prowadzenie pozostawia sporo do życzenia.

Drażnią zwłaszcza fragmenty, które niewiele albo nic nie wnoszą do akcji, a tylko niepotrzebnie ją rozwadniają. Mam na myśli liczne retrospekcje, które nagminnie umieszczane są wewnątrz dialogów. Zabieg ten powoduje, iż czytelnik odnosi wrażenie, że po przerzuceniu kilku stron i tak nie straci wątku, a książka zostaje sztucznie wydłużona. Podobny zarzut wysunąłem wobec powieści Głuchowskiego, niemniej w obu "Metrach" opisy przybrane są w kwiecisty, chwilami poetycki język. Piter natomiast warsztatową pierwszyzną nie jest (bynajmniej nie ze względu na tłumaczenie, którego podjął się pan Paweł Podmiotko). Nieco chaotyczny, "skrzeczący", wypełniony onomatopejami i nieeleganckimi, nieco prymitywnymi "kurnami" styl autora, mimo że konsekwentny to jednak na dłuższą metę jest mocno męczący. Fakt, że gdy sporo się dzieje, a przy tym Wroczek zapomni o wtrąceniu zbędnego odniesienia do mało istotnych w danej chwili wydarzeń z przeszłości, owocuje to wciągającą lekturą. Jednak fabuła przypomina trochę relację z gry komputerowej, a zwroty akcji są wykoncypowane i podszyte niewiarygodnością. Niektóre pomysły to niewyraźna kalka z Głuchowskiego (zwłaszcza spory ideowo-poglądowe), bije w oczy "filmowy" patos, zdumiewają też niezrozumiałe zmiany narracyjne (nagle bohaterem prowadzącym akcję staje się ktoś zupełnie drugorzędny - bo autor tak chce). Odnoszę wrażenie, że dla Wroczka sufitem jest to, co dla autora Czasu zmierzchu podłogą. Poważne, ale trudne do zanegowania zarzuty.

Piterowi brakuje też elementu, który walnie przyczynił się do sukcesu powieści Głuchowskiego, czyli tzw. klimatu. Duszna atmosfera z 2033 czy nieco psychodeliczna z 2034 sugestywnie oddziaływały na czytelnika. Wroczek stara się, ale rady nie daje. Petersburskie metro z jego wizji nie pulsuje niezdrową energią, jak u Głuchowskiego, nie żyje własnym życiem, nie pochłania w sposób absolutny. Jest inne. Nie gorsze, posiadające jakiś charakter, ale jednak "klimatycznie" nieporównywalne do moskiewskiego. A czy skłania do refleksji? I tak, i nie, bo niestety zaduma nad przystosowaniem ludzi do skrajnych warunków środowiskowych i wrodzoną skłonnością do "umilania" sobie życia zostaje rozwiana przez płytkie grepsy i humor żałośnie niskich lotów, drwiący sobie z ludzkich ułomności, nie słabości.

"Każdy z was miał dzieci - wiem. I każdemu z was te dzieci zginęły - wiem. Ale wie pan, co sobie myślę? (...) Sami przesraliście swój przepiękny stary świat. A teraz próbujecie zmienić nasz nowy, nie taki już, kurna, przepiękny, na podobieństwo waszego, starego".

Na początku listopada 2011 roku na zjeździe fanów Uniwersum Metro 2033 w Moskwie, Dmitrij Głuchowski, mając na myśli autorów uczestniczących w projekcie, z szelmowskim uśmiechem oznajmił: "Naszą ambicją jest podbić cały świat". Nie wątpię, że mu się uda. Chyba jako pierwszy w historii literatury ma realną szansę na stworzenie czegoś tak oryginalnego i pełnego polotu, i na zapisanie się w jej annałach. Trzydziestokilkuletni Wroczek deklaruje natomiast: "Mój zawód - to pisarz". Nie jestem pewien, czy to najlepszy pomysł, ale życzę mu powodzenia. A co do jego książki... Cóż, szczerze powiem, że nie wiem dlaczego zdecydowano się na wybór Pitera" (zadecydowały zapewne szeroko rozumiane względy marketingowe) jako pierwszego przedstawiciela Uniwersum Metro 2033 w Polsce (i nie tylko, bowiem wydanie powieści Wroczka planowane jest w tym roku w Szwajcarii i Włoszech), bo to lektura, delikatnie rzecz ujmując, niezachwycająca. Zapraszam do własnej weryfikacji, jako że mnie nie ujęła.

© 2011 Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA