Fallout a rzeczywistość
Pewnego słonecznego dnia, tradycyjnie wstałem o 6:00 rano z łóżka, (bo mam w domu łóżko;)) i tradycyjnie rozpocząłem poranne przygotowania do bardzo trudnej i zdawałoby się nieowocnej, ale jakże koniecznej wędrówki do szkoły. Po omówionych wyżej przygotowaniach, wyciągnąłem moją super machinę– czyli wiekowy już rower marki MERIDA (to właśnie jest krypto reklama za którą niestety nie otrzymałem nowego modelu marki MERIDA:)). Po kilku poprawkach w rowerze (czytaj: dwa porządne kopy) ruszyłem w ok.4 kilometrową trasę do szkoły. Jazda była bardzo dynamiczna i możne by rzec,że już po chwili byłem na miejscu. Zabezpieczyłem maszynę i ruszyłem pod budynek Liceum Ogólnokształcącego (jestem bardzo dumny, że tam chodzę;). W pierwszym momencie rzuciło mi się na myśl, że to dziś jest chyba jakiś sprawdzian. A może by tak nagle zachorować? Lecz niestety za dużo już razy chorowałem;). Więc przemęczyłem jakoś ten sprawdzian i resztę lekcji. No dobra, ale czy ten tekst jest, aby na pewno o Falloucie, bo na razie nic na to nie wskazuje. I właśnie w tym momencie nawiąże do tematu. Otóż na jednej z przerw idąc korytarzem jakiś kolo się o mnie otarł i to tak po chamsku, jak by miał ze dwa metry w barach i cztery paski na dresiwie. Po tej sytuacji w moim umyśle zrodził się pomysł, że może by tak zapisać grę i kolesiowi centralnie w ryj przywalić. Ktoś spostrzegawczy zauważy, że napisałem „zapisać grę”. Właśnie o to chodzi, że zdawało mi się, że zrobię szybkiego sejwa i gościowi przywalę. A wszystko to przez kochanego Fallouta i tu się nie dziwcie, bo jeden mój kolega też miał kiedyś taki pomysł. To właśnie robi z mózgu Fallout, kiedy się w niego gra nadmiernie, czyli tak jak ja, często po nocach. Sensem właśnie jest to, że zapisanie gry wydawało mi się czymś normalnym. Dlatego uważajcie jak długo gracie w Fallouta, bo kiedyś może się wam zdawać że grę już zapisaliście, a wtedy może już nie być odwrotu:)
P.S
Tekst należałoby traktować z pewną dozą humoru, ale taka akcja żdażyła mi się naprawdę:)