#1
14 maja 2001
Radiated: The Fallout Zin
 
Menu:

Wstępniak
Artykuły
FanArty
One day on the desert
Fun over the nuclear sun
Listy
Skazani za ten numer
Współpraca

Prenumerata:
Wpisz swój e-mail


     
                                                                                                                                 
SHORT STORY

Gdzieś w Stanach po wydarzeniach znanych z Fallout 1:

Stary Ned wędrował po skałach za miastem. Przed chwilą opróżnił ostatnią flaszkę i trochę go suszyło. Nagle potknął się o coś i upadł na twarz. Niezdarnie przekręcił się na plecy i ujrzał rozszarpane ciało trapera. Obok dostrzegł trzy pary połyskujących w ciemnościach oczu. “Matko przenajświętsza...” – wyjąkał. Prawda jest taka, że Ned bał się śmieci. A już w szczególności obawiał się powolnej śmierci w męczarniach, śmierci którą mogły mu zgotować Gecko’s pożerając go żywcem. Pijaczyna zaczął powolnie pełzać w tył, starając się nie denerwować jaszczurów. Nagle usłyszał coś dziwnego: “Rany, ale ten ssak cuchnie!” – rzucił jeden z gadów. “Oj tak” – przytaknął drugi. “Tym razem przesadziłem” – pomyślał Ned – “Myślałem, że od chlania widzi się białe myszki, a nie gadające Gecko’sy”. Stojący najbliżej przestraszonego człowieka jaszczur zapytał –“No i co? Będziesz tu tak leżał całą noc, ćwoku zapity?”. Nedowi zaschło w gardle, nie mógł odpowiedzieć. Przewracał tylko nerwowo oczami, spoglądając to na grupkę Geckos, to na zwłoki trapera. “E, chłopaki! Ten cieć chyba myśli, że go zeżremy!” – rzuciła z rozbawieniem jedna z kreatur. “Nie obrażaj cieciów, nazywając tego ciecia cieciem!” – powiedziała stanowczo inna. “Wy debile” – wtrąciła trzecia – “Żebyście tak mieli pól mózgu na spółkę”. Ned zaczął się śmiać. Geckos zwróciły się w jego stronę z pytającym spojrzeniem. Pijaczek dosłownie skręcał się ze śmiechu. “Wy...” – starał się wykrztusić powstrzymując się od śmiechu– “...wy jesteście tylko moim przewidzeniem! Za dużo wypiłem!”. “Teraz to już go całkiem porąbało!” – rzuciła jedna z jaszczurek. Ned podniósł się z ziemi i uderzył najbliżej stojącą jaszczurkę w głowę otwartą dłonią mówiąc – “Takie głupie zwidy!”. Zaatakowana jaszczurka przykucnęła, po czym skoczyła do przodu kłapiąc paszczą wypełnioną ostrymi zębami tuż przed twarzą mężczyzny. Człowiek skamieniał. “O rany! Patrzcie jak mu gały wyszły!” – wykrzyknął dowcipnie gad. “Inni powinni to zobaczyć” – skwitował najgłupszy z trójki Geckos. “I zobaczą, on za dużo wie. Zabieramy go do jaskiń” – wtrącił dowódca grupy – “Ruszaj człowieku. I nie próbuj uciekać bo skończysz jak tamten obok!!”. “D...d-d... dobrze” – wyjąkał Ned, który zorientował się, że to nie żarty. Szli przez góry ładnych parę kilometrów po czym weszli do jaskiń. Zatrzymała ich duża grupa jaszczurów. “Czyście do reszty zgłupieli!” – ryknął największy gad – “Co on tutaj robi!!!”. “Co? Co on robi...” – odparł spokojnie dowódca grupki, która wróciła z patrolu wraz z człowiekiem” – “... a stoi sobie”. Zgromadzone Geckos ryknęły śmiechem. “Zaprowadźcie go do laboratorium” – syknął zażenowany wielki jaszczur. Po “laboratorium” krzątał się Geckos w białym kitlu niedbale zarzuconym na kark. Pomimo powagi sytuacji Ned widząc tego “gadziego naukowca” roześmiał się. Gad w kitlu przerwał pracę i odwrócił się w stronę mężczyzny. “Ha ha ha” – rzucił z pogardą wyciągając jednocześnie przed siebie prawą łapę i eksponując wyprostowany środkowy szpon – “Głupi, zarzygany frajer. Na siebie byś się przyjrzał! Myślisz, że łatwo jest założyć taki fartuch mając takie łapy jak ja!!”. Ned spojrzał na zdenerwowanego jegomościa z politowaniem, po czym podszedł do niego i poprawił mu kołnierzyk. “Weź mnie, kurde, nie dotykaj” – fuknął naukowiec – “Bez łaski. Wypad! Wynocha mi stąd!!”. Ned wyszedł prze jaskinie wraz ze swoimi trzema kidnaperami. “Wiesz człowieku” – powiedział jaszczurzy dowódca – “Jesteś tak zalany, ze i tak nic nie będziesz jutro pamiętał. Zresztą – kto by ci uwierzył. Wracaj do swoich!”. Mężczyzna posłusznie oddalił się od jaskiń nerwowo przebierając nogami...

Następnego dnia:

W barze panowało wielkie poruszenie. Ludzie tłoczyli się wokół budynku, co raz ktoś wybuchał gromkim śmiechem. Na środku knajpy znajdował się młody Złoty Gecko jak pies przywiązany sznurkiem do stołu. Obok niego stał lokalny moczymorda – Ned. “Proszę, powiedz coś” – skamlał pijaczek – “Przecież wiem, że umiesz mówić. No powiedz coś!”. Gad wpatrywał się w człowieka jak w potencjalne danie i tylko syczał od czasu do czasu. “Ostatni raz sprzedałem ci gorzałę na krechę, Ned!” – krzyknął właściciel baru.

Koniec

01-luty-2001


Autor:Trasher