< POSTKULTURA | << FILMY
Niemożliwe

Plakat z filmu Niemożliwe

Niemożliwe (The Impossible)
Produkcja: Hiszpania, USA 2012
Reżyseria: Juan Antonio Bayona
Scenariusz: Sergio G. Sanchez
Obsada: Naomi Watts (Maria), Ewan McGregor (Henry), Tom Holland (Lucas), Soenke Moehring (Karl) i inni
Muzyka: Fernando Velazquez
Zdjęcia: Oscar Faura
Czas: 114 min.

W grudniu 2011 roku świat obiegła wiadomość, że młoda Tajlandka, uznawana za zaginioną w kataklizmie wywołanym przez tsunami w 2004 roku, odnalazła swoją rodzinę – po siedmiu latach rozłąki. Biorąc pod uwagę fakt, iż powstała w efekcie gigantycznego trzęsienia ziemi fala pochłonęła 230 tysięcy (!) istnień ludzkich (kolejnych 60 tysięcy uznaje się za zaginione), wydaje się, że to historia tak nieprawdopodobna, iż niemożliwa. A jednak prawdziwa... Analogiczną - choć na mniejszą skalę, bo skupioną w czasie kilku dni - opowieść przedstawia nam w swoim filmie Juan Antonio Bayona.

"Tajlandia, 2004 rok. Maria i Henry wraz z trójką synów postanawiają spędzić święta Bożego Narodzenia w samym sercu tropikalnego raju. Przepiękny hotel położony w malowniczym otoczeniu palm, złocistej plaży i błękitnego oceanu wydaje się być gwarancją wymarzonego odpoczynku. Raj jednak zamieni się w prawdziwe piekło. Pewnego dnia, nad ranem, od strony morza dochodzi przerażający huk. Maria, Henry i wszyscy mieszkańcy hotelu zamierają w bezruchu. W chwilę później cała plaża, budynki i znajdujący się na niej ludzie zostają zmieceni przez monstrualną falę tsunami. Woda zabiera wszystkich i wszystko. Wszystko… z wyjątkiem nadziei." [fragment opisu dystrybutora]

Opinia jednego z zagranicznych recenzentów, głosząca że "wszystko w tym filmie zasługiwało na Oscara", jest mocno przesadzona. "Niemożliwe" to obraz tak mocno chwytający za serce i ściskający gardło, iż następująca po udanym pod każdym względem pierwszym akcie, seria scen przygniata ckliwością i poddusza nagromadzeniem klisz. Bayona obcesowo atakuje pokłady wrażliwości widza. Łzy, cierpienie, patetyczne gesty i słowa, wszystko poddane kumulacji, w efekcie owocuje tym, że jego film częściej irytuje miast poruszać, przeistaczając się w taki trochę niedzielno-poobiedni obrazek.

Co istotnie udało się twórcom "Niemożliwego", to początek. Cała sekwencja uderzenia tsunami w tajlandzką wyspę robi niesamowite wrażenie. Film obrazuje i uzmysławia nam rozmiar tragedii, jaka dotknęła i miejscowych, i spędzających święta w tropikach turystów. Podwodne ujęcia bohaterów, miotanych niczym kukiełki przez pędzącą z zawrotną prędkością masę wody czy padających jak ścięte z tego samego powodu - i z przyprawiającą o dreszcze łatwością! - rosłych palm, ogląda się z otwartymi ustami. Ogrom zniszczeń jest przytłaczający. Piekło w raju.

Gdyby Bayona utrzymał poziom pierwszych kilkunastu minut do końca, "Niemożliwe" byłoby naprawdę przyzwoitym filmem. A tymczasem jest to kino ładnie zrealizowane, dość przeciętnie zagrane, zaskakująco banalne i rozczarowująco wtórne. Wzorcowy średniak.

Moja ocena: 5/10

© 2013 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << FILMY