< POSTKULTURA | << SERIALE
Altered Carbon

Plakat serialu 'Altered Carbon' Altered Carbon
Produkcja: USA 2018
Twórca serialu: Laeta Kalogridis
Reżyseria: Miguel Sapochnik, Uta Briesewitz, Peter Hoar, Nick Hurran, Andy Goddard, Alex Graves
Scenariusz: David H. Goodman, Brian Nelson, Steve Blackman
Obsada: Joel Kinnaman, James Purefoy, Martha Higareda, Dichen Lachman, Kristin Lehman i inni
Muzyka: Jeff Russo
Ilość odcinków/serii: 10 po 60 min. / x 1 seria

Istnieje możliwość, że cyberpunk jest moim ulubionym odłamem science fiction. Bardziej niż space opera, bardziej niż postapo, być może nawet bardziej od Warhammera 40.000. Blade Runner i jego młodszy brat, 2049, są dla mnie filmowymi królami XX i XXI wieku. Seria Deus Ex, z Adamem Jensenem, stanowi dla mnie najlepsze co można zrobić w tej chwili z gatunkiem action RPG. Zaś książki takie jak Ja, Robot uważam za lekturę, którą powinien mieć za sobą każdy człowiek. Stąd też na netflixowego Altered Carbon wyczekiwałem z ogromnym rumieńcem, co w przypadku serialu nie zdarza się zbyt często. I niech mnie diabli, jeżeli nie było warto czekać.

Odległa przyszłość, w której ludzie nauczyli się "digitalizować" własną świadomość i przenosić ją z ciała do ciała. Wybudzony z więzienia rewolucjonista, Takeshi Kovacs, zostaje przywrócony do życia i obdarowany nowym ciałem, by rozwiązać zagadkę morderstwa jednego z najpotężniejszych ludzi we wszechświecie.

Modyfikowany węgiel (rany, głupi ten przekład) rozpoczyna budowanie swojego cyberpunkowego "ja" w bardzo prosty, i bardzo efektywny sposób – oferując nam początkowo jeden relatywnie łatwy koncept, wokół którego zostaną nabudowane inne. Mamy wizję przyszłości, w której istnieje możliwość przeniesienia własnej tożsamości z ciała do ciała za pomocą specjalnie wszczepionych w kręgosłup "Stosów", w których zapisywany jest umysł człowieka. W tym świecie taki czip posiada każdy obywatel Protektoratu, który ukończył pierwszy rok życia. Różnica jednak polega na tym, że tylko bogacze mogą z tych czipów korzystać w prawdziwie satysfakcjonujący sposób. Klonować swoje oryginalne ciała, przenosić świadomość na serwer, dzięki czemu nie mają szansy umrzeć (zniszczenie czipu dla zwykłego człowieka oznacza śmierć), czy w błyskawicznym tempie transportować swoje cyfrowe "ja" między planetami. Dopiero na ten pierwszy, najważniejszy element nałożono pozostałe - skąd wzięła się idea budowania stosów, kim byli Emisariusze, jakie wokół stosów wyrosły kontrowersje i dlaczego świat jest trzymany przez Protektorat tak żelazną ręką.

W sam środek tego ciekawego i dość oryginalnego konceptu wrzucono bardzo interesujące, tajemnicze postaci których tło jest budowane powoli, z odcinka na odcinek, kolejno pozwalając nam poskładać układankę "kto z kim, i dlaczego". Sam Takeshi Kovacs, grany przez Joela Kinnamana (Suicide Squad, Dochodzenie) zaczyna swoją podróż po nowym świecie zachowując się jak totalny złamas. Jednak przez dziesięć odcinków zarówno on sam przechodzi przemianę i rozwinięcie swojego wątku, a widz może zrozumieć co za potworności spotkały go w "poprzednim życiu", które doprowadziło go do zniewolenia przez 250 lat. Towarzysze Kovacsa także nie mają się czego powstydzić, nie stanowią bowiem wyłącznie przedłużenia bohatera. Odpowiednim przykładem może być Detektyw Ortega, stanowiąca bardzo smakowity balans między atrakcyjnością, siłą, a wyważeniem budowania postaci (Star Wars powinni od niej wziąć kilka lekcji, jakie powinny być kinowe bohaterki). Jest też sama "ofiara" morderstwa czyli Laurens Bancroft, w którego wcielił się James Purefoy. Mówcie co chcecie o filmach, w jakich gra – bardzo szanuję tego aktora, i bardzo cieszy mnie jego obecność i aktorstwo, jakie prezentuje w tym serialu. Jest to doskonały przykład że odpowiedni wyraz, odpowiedni akcent i odpowiednie zachowanie mogą być wystarczającym czynnikiem budującym postać, którą "kochamy nie cierpieć".

Ciekawie zbudowany świat i bardzo dobrze zbudowane postacie spotykają się razem w narracji, która przez zdecydowaną część trzyma najwyższą możliwą klasę. Naprawdę, rzadko kiedy można spotkać film, który w tak odpowiedni sposób podaje wszystkie wątki, nie wspominając nawet o większości seriali sci-fi, które są produkowane w obecnej chwili. Ten serial rozumie to, czego brakuje wielu książkom czy grom w klimatach cyberpunkowych – że format takiego sci-fi najlepiej pasuje do formatu kryminału. Żeby cyberpunk był naprawdę dobry, to musi zawierać w sobie elementy swoistego neo-noir. Rozumieją to obie odsłony Blade Runnera skupiające się na poszukiwaniach maszyny albo pierwiastka życia. Rozumie to najnowsza odsłona Deus Exa, która poświęca wielkie show, wybuchy i samonaprowadzające karabiny, by móc opowiedzieć o poszukiwaniach Iluminatów przez Adama Jensena. I doskonale rozumie to Altered Carbon, który – przez zdecydowaną część – stawia wszystko na dobrą, jednolitą historię kryminalną, do której dopiero mamy dopięte wątki typowego sci-fi.

Oczywiście nie oznacza to, że Altered Carbon jest idealny. W poprzednim akapicie dwukrotnie wspomniałem że serial trzyma doskonałą formę – "przez zdecydowaną część". Kilkukrotnie, i w jednym odcinku w szczególności – zdarzają się sceny, które zbyt mocno przypominają prowadzeniem typowe "sci-fi original z kanału SyFy, czy innego... syfu. Oczywiście nie oznacza to, że serial staje się wtedy zły, czy traci wiele ze swojej siły. Po prostu chwilowo miałem wrażenie, że produkcja chce iść w dwie strony. Jedną ręką chwytać swoją prawdziwą tożsamość hardkorowego cyberpunku, a drugą jakoś zainteresować nas "światem przeszłości", w którym widzimy przede wszystkim ugrupowanie brudasów-skautów, chowające się w lasach i próbujące przepchnąć swoje filozofie. Co stanowi dla mnie drugi dziwny punkt serialu – nie jestem pewien, czy cała bajka z Emisariuszami jest potrzebna. Altered Carbon nadal by działał sprawnie gdyby to było po prostu ugrupowanie buntowników-rewolucjonistów, a dokładanie im czegoś, co mogę określić tylko jako "moce cyber-Jedi" rozciągają wiarygodność serialu bardziej, niż to konieczne.

To już jest jednak szukanie dziury w całym. Bardzo trudno było mi ocenić Altered Carbon jako serial, bo to jest jakość, która nie przypomina tego z czym one się kojarzą. Nawet tak znakomite seriale, jak Daredevil, Legion czy Mindhunter są nadal "tylko TV Series" i w ten sposób są zrealizowane. Taki The Punisher jednak, oraz Altered Carbon właśnie – sięgają daleko poza te ograniczenia, i stanowią kilkunastogodzinny film. Taki z filmowymi efektami, filmową jakością oraz filmowym budżetem.

Modyfikowany węgiel Netflixa być może nie stoi na tym samym poziomie, co obie odsłony Blade Runnera, jednak stanowi bez wątpienia jeden z najlepszych cyberpunkowych mediów dostępnych na rynku. Jest znakomicie podany, oryginalny, świetnie zagrany i prezentujący sobą prawdziwą klasę. Czy kochasz cyberpunk równie mocno jak ja, czy też po prostu szukasz serialu sci-fi najwyższej możliwej jakości – Altered Carbon na pewno Cię nie rozczaruje.

© 2018 Konrad 'Veskern' Ochniowski

< POSTKULTURA | << SERIALE