< POSTKULTURA | << SERIALE
Czarne lustro

Plakat serialu 'Czarne lustro' Czarne lustro (Black Mirror)
Produkcja: Wielka Brytania 2011-2016
Twórca serialu: Charlie Brooker
Reżyseria: Otto Bathurst, Brian Welsh, Euros Lyn i inni
Scenariusz: Charlie Brooker i inni
Obsada: różni aktorzy
Muzyka: różni twórcy
Ilość odcinków/serii: ~40 do ~90 minut x 3 sezony

Ciężko rozpatrywać Czarne Lustro Charliego Brookera w kategoriach typowego serialu, gdyż każdy odcinek to tak na dobrą sprawę osobny film krótkometrażowy (na ogół, bo pojawia się wyjątek od tej reguły). Gdyby ów serial był książką, to zostałby wydany jako antologia, zbiór opowiadań science fiction. Jest tak pozbawiony ciągłości, jak ciągłości pozbawiona jest twórczość zespołu Pigface, gdzie każdy album jest tworzony w innym stylu przez inny zestaw ludzi (nie mogłem się oprzeć przed użyciem tego porównania). Tak samo tutaj. Każdy odcinek to robota innego reżysera, bo chyba jedynie Otto Bathurst przewija się tu więcej niż raz. Odcinki różnią się bohaterami, klimatem, tematem, a częstokroć i gatunkiem filmowym. Co więc je łączy poza czołówką i nazwiskiem twórcy? Każdy z nich przedstawia inną wizję przyszłości. Brytyjski futuryzm w kilkunastu odsłonach.

Przyszłość ta może być pokazana jako rzeczywistość dziejąca się dosłownie za parę dni, lub w bliżej nieokreślonej, choć prawdopodobnie odległej czasowo dystopijnej rzeczywistości. Są więc np. ludzie zmuszeni do generowanie energii poprzez używanie siły własnych nóg w zamian za wirtualne pieniądze. Często wizje te mogą się wydać karykaturalne, groteskowe, ale zdarza się też, że zdajemy sobie sprawę, że pewne rzeczy dzieją się już teraz. Przyjemnością obcowania z tym tytułem jest obserwacja jakie technologie przyszłości zostały wymyślone w danym świecie. Bo każdy odcinek to osobny świat z innymi regułami którymi się rządzi, i innymi ludźmi których losy przyjdzie nam śledzić.

Żeby lepiej zarysować konkretne historie, pokrótce opiszę poszczególne odcinki, które można oglądać samodzielnie, zawierają początek i koniec danej historii. A ten bardzo często zawiera potężną, druzgocącą puentę. W sezonie pierwszym (2011) mamy odcinek pt. „Hymn narodowy”, w którym bycie gwiazdą Facebooka czy Instagrama cieszy się większym prestiżem niż pełnienie godności premiera Wielkiej Brytanii. „Piętnaście milionów” to historia, która rozgrywa się we wspomnianej wcześniej dystopijnej rzeczywistości, która może przynosić na myśl Nowy, wspaniały świat Huxleya z silną domieszką współczesności. Żeby zarobić na jedzenie, ludzie muszą pedałować na stacjonarnych rowerach, a większość zarabionych tak środków przeznaczają na ubranka dla swoich cyfrowych avatarów i pornografię, której reklamy towarzyszą człowiekowi na każdym kroku. A za ich ominięcie trzeba płacić. W „Całej prawdzie o tobie” technologia pozwala na rejestrowanie i odtwarzanie ludzkich wspomnień, co może naturalnie prowadzić do konfliktów międzyludzkich.

Sezon drugi to odcinki, które pojawiły się w 2013 roku. Ciężko powiedzieć zbyt wiele o „Zaraz wracam”, żeby nie zdradzić pewnego zwrotu akcji. Jednak w tej wersji przyszłości mogą powstać maszyny upodobniające się do ludzi. W jednej z głównych ról występuje Domhnall Gleeson. Tytuł „Biały niedźwiedź” niewiele zdradza na temat samego odcinka, w którym pewna kobieta budzi się w mieszkaniu nie pamiętając kim jest. Szybko po wyjściu na zewnątrz przekonuje się o istnieniu myśliwych, którzy polują na innych ludzi. „Waldo” to moim zdaniem najsłabszy odcinek, który pokazuje wizję świata, w którym wulgarna postać z kreskówki (tytułowy Waldo) staje się głosem narodu, a wydarzenia oglądamy z perspektywy osoby go dubbingującej. Po zakończeniu drugiego sezonu, w 2014 roku został wydany odcinek specjalny „Białe święta”, który jest szczególnie wart uwagi i sam w sobie starcza za cały sezon. Zaczyna się od świątecznej rozmowy dwóch mężczyzn, którzy mają pracować na jakimś odludziu. Nudę zabijają rozmową. W tej szkatułkowej opowieści poznajemy kilka historii przedstawiających różne wymyślne technologie i jak wpłynęły na życie bohaterów. W odcinku, w rolach drugoplanowych pojawiają się Natalia Tena i Oona Chaplin.

Jeśli do tej pory ktoś zdążył się zachwycić, to trzeci sezon (2016) tylko go w tym zachwycie umocni. „Na łeb, na szyję” to przetłumaczenie serwisów społecznościowych typu Facebook, Twitter, Instagram na prawdziwe życie, gdzie za każdą czynność płaci się gwiazdkami w skali od 1 do 5. Im bliżej piątki, tym bardziej towarzystwo takiej osoby jest pożądane. Analogicznie, osoby bliskie jedynce stają się wyrzutkami społecznymi. Czy kobiecie, która potrzebuje zniżki na mieszkanie tylko dla osób od średniej 4,8 uda się podciągnąć swoje 4,2 dzięki zostaniu druhną na weselu wysokiej czwórki? Jedźmy dalej. „Playtest” to coś dla graczy zastanawiających się nad przyszłością tej gałęzi przemysłu rozrywkowego, która będzie dążyła do coraz to bardziej realistycznych doznań dla gracza. Pewien facet postanawia zostać testerem eksperymentalnego survival horroru nowej generacji. I tu dochodzimy do odcinka trzeciego trzeciego sezonu „Zamknij się i tańcz”, który jest rzeczą absolutnie miażdżącą, co potęguje fakt że przedstawiona w nim rzeczywistość jest... tak naprawdę nam współczesna. Nie mamy tu wymyślnych technologii, a taką która już istnieje. Wirusy, hakerzy, wymuszenia. Nie chcę tu zbyt wiele zdradzać, ale to naprawdę jeden z najbardziej wartych uwagi odcinków. Na dodatkowy plus gościnny udział Jerome’a Flynna (znanego głównie jako Bronn z Gry o Tron) w jednej z głównych ról i użycie utworu Radiohead „Exit Music (For A Film)”, który musiał czekać te dziewiętnaście lat na użycie w tym odcinku. Naprawdę.

Sezon trzeci jest trochę dłuższy, mamy więc jeszcze trzy odcinki do omówienia. „Sun Junipero” to jeden z tych odcinków, w którym faktyczną wizję przyszłości poznajemy w trakcie, nie tak od razu. Poprzestanę więc może na tym, że odcinek ten musiał być dedykowany fanom lat osiemdziesiątych oddanych klimatem, strojami i licencjonowanymi utworami. W tle romans dwóch nastolatek, które spotykają się w jednym z klubów. Piąty odcinek trzeciego sezonu „Ludzie przeciw ogniowi”, to już drastyczna zmiana nastroju. Główny bohater jest tu żołnierzem w oddziale zajmującym się eksterminacją tak zwanych „gnid”, niebezpiecznych mutantów. Każdy z żołnierzy jest wyposażony w sprzęt wspomagający walkę w sposób bardziej zaawansowany, od znanych tu i ówdzie PipBoyów. A za dobre osiągi dostają oni w nocy od przełożonych lepsze sny. Ostatni, jak do tej pory, aż półtoragodzinny odcinek „Znienawidzeni” to thriller osadzony w rzeczywistości, w której pszczoły wyginęły, a na ich miejsce pewna korporacja stworzyła rój mechanicznych pszczół zapylających kwiaty, co ma uchronić ludzkość przed zagładą. W tle powraca kwestia serwisów społecznościowych, hejtu i hakerów. Równie dobrze mógłby to być film kinowy.

Jak widać, każdy odcinek to inna wizja przyszłości, mniej lub bardziej przytłaczająca. Często ciężar jest tu rozładowywany czarnym (nomen omen) humorem, a czasem choć już nie tak często, grzejącymi serce momentami. Wedle słów autora, nie jest on wrogiem technologii, wręcz przeciwnie, uwielbia ją, nie ma tu mowy o „wygrażaniu pięścią iCloudowi”. Choć widzimy wizje często pesymistyczne, to widać też pasję i kreatywne rozważania na temat tego, w którym kierunku technologia i media mogą pójść. A że po drodze obrywa się twórcom talent show, politykom, użytkownikom serwisów społecznościowych, internetowym hejterom i wielu innym, no cóż. Bardzo dobrze. Serial skłania do myślenia i zazwyczaj nie prezentuje gotowych odpowiedzi. Wszystko jest pozostawione widzowi do jego własnej, subiektywnej oceny.

Muzyka nie przeszkadza, ale z reguły nie wyróżnia się i nie wychodzi na pierwszy plan, z paroma wyjątkami, zazwyczaj poprzez użycie jakichś znanych utworów, jak wspomniany wcześniej Radiohead. Efekty specjalne, jeśli już są konieczne, nie kłują jakoś mocno w oczy. Aktorzy pierwszoplanowi, choć ich nazwiska brzmią raczej obco, przeważnie dobrze się spisują, przekonująco odgrywając całkiem inteligentne i przewrotne scenariusze. Zwroty akcji są bardzo mocnym punktem tej, siłą rzeczy pozbawionej cliffhangerów, produkcji.

Ze względu na brak ciągłości, jest to serial dość nierówny. Miewa słabsze momenty, jak i wybitne, ale generalnie jest wart uwagi i większości odcinków zdecydowanie bliżej do przyjemności, nieco masochistycznej, ale wciąż przyjemności. Moja ocena to 9/10 na Filmwebie. Jeszcze na Facebooku muszę polajkować.

© 2017 Kamil 'Wrathu' Kwiatkowski

< POSTKULTURA | << SERIALE