< SCHRONKULTURA | << SERIALE
Czarnobyl: Strefa wykluczenia

Plakat serialu 'Czarnobyl: Strefa wykluczenia' Czarnobyl: Strefa wykluczenia
Produkcja: Rosja 2014
Reżyseria: Anders Banke
Scenariusz: Ilya Kulikov, Evgeniy Nikishov
Obsada: Konstantin Davydov, Valeriya Dmitrieva, Kristina Kazinskaya i inni
Ilość odcinków i czas: 2 serie x 8 odcinków

To nie my w Zonie, to w nas Zona

Путь завершён человек. Иди ко мне*

* Twoja podróż dobiega końca. Chodź do mnie [S.T.A.L.K.E.R.]

W 2019 roku z wielką pompą na ekrany wkroczył Czarnobyl – 5-odcinkowy serial brytyjsko-amerykańskiej produkcji, opisujący w bardzo przekonujący sposób historię katastrofy czarnobylskiej. Wtedy też pojawiły się głosy, że Rosja pracuje nad swoim projektem. Nad odpowiedzią na HBO-wski megahit! Premierę zaplanowano na 8 października zeszłego roku (na chwilę obecną przeniesiono na 15 kwietnia 2021) [tekst został napisany w 2021 roku - dop. Squonk]. Mówiło się też, że to żadna odpowiedź, bo Wschód rozpoczął zdjęcia do serialu już w 2014, czyli na długo przed HBO. Niedawno przekonałam się, że oba twierdzenia są słuszne, bo Rosjanie, z charakterystycznym dla siebie rozmachem, postanowili zrobić (co najmniej) dwie produkcje powiązane z Czarnobylem.

W związku z tym, że premiera filmu Czarnobyl. Otchłań jeszcze przede mną, postanowiłam przybliżyć po macoszemu potraktowany serial – Czarnobyl. Strefa Wykluczenia. Idealna synteza niemieckiego Dark, Matrixa, Scoobiego-Doo i Silent Hill. W sieci możemy obejrzeć dwa sezony, każdy z nich to 8 odcinków, spójnej (mniej więcej) historii. Podobno jest jeszcze 3 sezon w dwóch wersjach – odcinkowej i pełnometrażowej, ale nie wiem, nie widziałam, nie znam się (póki co!) [tekst został napisany w 2021 roku co znów przypominam - dop. Squonk] 😊

W sezonie pierwszym poznajemy pięciu młodych przyjaciół z Moskwy, którzy w starej Wołdze dziadka ruszają do Czarnobyla w pogoni za złodziejem – dziwakiem od routerów i średniej jakości podcasterem... Tak... Warunkiem dobrej zabawy jest przebrnięcie przez dwa pierwsze odcinki, które u mnie, na przykład, zostawiły trudne do określenia odczucia. Ale gwarantuję, że dalej jest tylko lepiej.

Raz grając w oczko z kierowcami ciężarówek, a raz bawiąc się na weselu przypadkowych ludzi, ekipa z radzieckiego Wehikułu Tajemnic dociera do Strefy. Im bliżej Czarnobyla się znajdują, tym więcej pojawia się nieoczekiwanych zwrotów akcji. Choć niektóre z nich są co najmniej sztampowe, to i tak nieco zaskakują. Dostajemy też pierwsze sygnały od samej Zony, która zdaje się być nie tylko tłem dla wydarzeń... Garść paranormalnych zjawisk, mroczny klimat zamglonego miasta duchów i pies mutant (taaaaaaak), mogą wywołać gęsią skórkę. A gdyby tak jeszcze na deser wbić do Prypeci na kilka godzin przed awarią w elektrowni? Proszę bardzo! Usiąść w najwyższym koszyku słynnego diabelskiego młyna? Bez problemu. Napić się na ulicy kwasu chlebowego za 6 kopiejek, z – uwaga – szklanego kufla przetartego szmatką? Ach, ach Sovietsky Soyuz!

Podczas oglądania niejednokrotnie zastanawiałam się czy sceny w Prypeci faktycznie były kręcone w tym mieście. Jak się okazuje – i owszem, ale tylko te, w których nie brali udziału aktorzy. Część z nich to po prostu dobrej klasy CGI. Pozostałe kręcono w innych, niekoniecznie opuszczonych, miejscach (Kolczugino, Mоskowskij, obóz pionierski „Salut”).

To wszystko w pierwszym sezonie. Drugi sezon niestety nie spotkał z przychylnością rosyjskich widzów, którzy za bardzo skupili się na kulturowych niedociągnięciach i historycznych przekłamaniach. Daaah... to serial o podróży w i czasie gmatwaniu w przeszłości?! Ja sama ocierałam łzy wzruszenia.

Jest to swoiste studium „Co by było gdyby noga potknęła się nie radzieckim, a amerykańskim atomistom”. W wielu tekstach czyta się, że czarnobylska katastrofa przyczyniła się do rozpadu ZSRR. Toteż w myśl tego założenia, reżyser wyrzuca głównego bohatera (i nas również) na nieskazitelnie czysty chodnik radzieckiego miasta XXI wieku, gdzie z plakatów dumnie patrzy na nas Lenin, a I Sekretarzеm Generalnym KC KPZR jest nie kto inny jak towarzysz Putin...

Do największej katastrofy w historii energetyki jądrowej dochodzi za oceanem w elektrowni Calvert Cliffs w stanie Maryland. To właśnie tam przenosimy się z bohaterami, by móc dalej podróżować w czasie, unikać sabotaży (lub na odwrót – je wywoływać), i poznać jedną z ważniejszych person całej serii. Drugi sezon to trochę więcej czarów-marów, sci-fi i wątków wymagających koncentracji, ale także znacznie lepszych i droższych efektów. Gdybym miała go porównywać, to widzę tu ostrą mieszankę Resident Evil, Terminatora, Egzorcysty i Lśnienia. Ale to moja opinia, i może za dużo się doszukuję 😊

Na co jeszcze zwróciłam uwagę w obu sezonach, to muzyka. Czasem są to najnowsze hity z płyty (również te zza oceanu...), czasem typowo radzieckie przyśpiewki, a czasem mroczne ambientowe kompozycje. Przeważnie trafione w aktualną akcję, są jej świetnym dopełnieniem.

W obu seriach serwuje się nam cały wachlarz emocji, od śmiechu i melancholii po gniew i strach. Mamy też tradycyjnie wątek miłości i wewnętrznego rozdarcia. Mamy nieco denerwujący, syndrom nawoływania się nawzajem bohaterów, który niestety, udziela się oglądającemu.

Podsumowując – całość ogląda się dobrze, lekko i przyjemnie, pod warunkiem, że nie porównuje się tej produkcji z HBO-wskim tworem. To zupełnie inny gatunek i zasadniczo poza Zoną samą w sobie nic tych dwóch seriali nie łączy.

Kogóż nie łudził oślepiony ptak?
Kogóż w bezludzie nie wiódł pies bezdomny?
A przecież wciąż przyciąga strefa ogrodzona
I ogrodzona - nie bez celu - chcemy wierzyć;
[...]
Dlatego - mimo druty, wieże i strażnice
Tam chcemy dotrzeć, gdzie nam dotrzeć zabroniono

Jacek Kaczmarski - "Stalker"

© 2023 Anna 'Maślana Mucha' Morgenstern

< SCHRONKULTURA | << SERIALE